Rozdział trzeci

5.1K 307 684
                                    

- A więc...ugh. Dzisiaj nad jeziorem...Ja...ja byłem z Malfoy'em...

Dwoje przyjaciół przerwało wykonywane czynności i spojrzało na Harry'ego pytającym wzrokiem. Nic nie mówili, tylko obserwowali chłopca wyczekująco na podanie powodu porannego spotkania.

Jako pierwsza odezwała się Granger, która ukradkiem spojrzała na Malfoya. Praktycznie od razu odwróciła wzrok.

- Co zrobiła Ci ta tchórzliwa fretka? Czego od Ciebie chciał Malfoy? Harry, powiedz coś wreszcie!- wykrzyczała te słowa tak głośno, że cały stół siedzących Gryfonów zawiesił na niej wzrok.

Dziewczyna speszyła się i zgromiła Pottera wzrokiem wyraźnie dając mu do zrozumienia, że ma natychmiast jej odpowiedzieć.

- Nic, nie zrobił mi nic! Przysięgam! My tylko...rozmawialiśmy. Nic więcej! A, ... i przy okazji...postanowiliśmy... zawrzeć rozejm...znaczy się, pogodziliśmy się.

Harry powiedział to wszystko niepewnym tonem. Wahał się nad tym, jakie ma dobrać słowa. Nie wiedział, jak zareagują jego przyjaciele.

Bał się, że Ron rozszarpie go, lecz ten tylko patrzył się na niego i zastanawiał się, co odpowiedzieć. Wiedział, jak bardzo rudzielec nie trawił blondyna. Malfoy od zawsze obrażał rodzinę Weasleyów, ale Potter czuł potrzebę wybaczenia mu tego wszystkiego. W końcu, przecież każdy popełnia błędy, prawda?

Lecz to właśnie reakcji Hermiony obawiał się najbardziej.

***

- Jak chcesz, Potter. - spojrzał na jego dłoń i delikatnie ją uścisnął odwracając przy tym wzrok. - Mam to gdzieś... I nie rozczulaj się tak, bo jeszcze wezmą Cię za babę. - Wyrwał rękę z uścisku, po czym rzucił na odchodnym szturchając Harry'ego w ramię.

Draco szybko oddalił się z miejsca rozmowy. W jego ciele buzowało wiele emocji A nie chciał, żeby Harry coś podejrzewał, że jeszcze mu zależy, czy coś. Wręcz przeciwnie, to przecież będzie po prostu zwykła znajomość, nie?

To pytanie zaczęło rozbrzmiewać w głowie Ślizgona w trakcie przemierzania korytarzy w drodze do Wielkiej Sali. Draco jeszcze nie znał na nie odpowiedzi i postanowił to tak zostawić.

Zajął swoje miejsce przy stole, gdzie po jego lewej stronie siedziała Pansy a po prawej Goyle. Na przeciwko niego Zabini, który nawet nie zwrócił uwagi, kiedy przybył, ponieważ był bardzo zajęty czytaniem jakiejś książki.

Malfoy nałożył sobie na talerz kiełbaskę i tosta, którego niemalże od razu zjadł. Cieszyło go to, że nie musiał się tłumaczyć swoim "przyjaciołom" gdzie był tak wcześnie, a co gorsza, z kim rozmawiał. Ślizgon bacznie obserwował stół Gryfonów, a w szczególności pewną trójkę z nich.

W pewnym momencie szlama wykrzyknęła coś w stronę Pottera, a ten nic się nie odzywał. Momentalnie została obrzucona spojrzeniami całego gryfońskiego stołu.

Dziewczyna najwyraźniej się speszyła, bo tym razem powiedziała coś w stronę Harryego bardzo cicho, na co ten odpowiedział niepewnie.
Tymczasem Draco przekładał swoim widelcem kiełbaskę to w lewo, to w prawo.

Nagle, dosłownie na ułamek sekundy, Granger spojrzała się w jego stronę. Pomyślał, że jest to dość dziwne, ale zbytnio się tym nie przejął.

- Drakey, prawie nic nie zjadłeś! Marniejesz w oczach, słowo daję. A o czym tak myślisz cały czas, co?- odezwała się najlepsza przyjaciółka Dracona, Pansy.

Chłopakowi bardzo na niej zależało, bowiem wiele razy uratowała mu tyłek. Ale przede wszystkim traktował ją jak siostrę. W końcu, Ślizgoni są bardzo lojalni. Przyjaźnili się od wielu lat i nadal chciał to utrzymać. To właśnie jej mówił wszystko. Dosłownie, wszystko.

- Nie jestem głodny, Pansy. Porozmawiamy o tym później, okej? Nie jestem w nastroju, a poza tym nie wszyscy muszą to słyszeć - mówiąc to spojrzał na Gryfona, który najwyraźniej coś tłumaczył Granger, lecz ta po chwili, najzwyczajniej w świecie, wyszła z Wielkiej Sali.

Po śniadaniu jako pierwszą mieli lekcję eliksirów z ulubionym nauczycielem Dracona. Chłopak nie wiedział, czemu reszta uczniów go nie lubi. Może i Snape był surowy, ale robił to tylko po to, by te gamonie wreszcie coś zrozumiały. Oczywiście lekcja musiała być z Gryfonami, a jakżeby inaczej.

Draco postanowił udać się jeszcze do toalety przed lekcją. Wszedł do łazienki, poprawił włosy i dokładnie umył ręce.

Gdy wszedł do sali lekcyjnej wszystko śmierdziało Potterem. Czuł bowiem jego perfumy. Zajął miejsce obok Pansy i wsłuchiwał się uważnie w to, co mówił nauczyciel.

- Czy ktoś z was wie, co znajduje się w tym oto kociołku? - zapytał profesor wskazując ręką na kocioł, w którym znajdował się jakiś eliksir.

Ręka Hermiony wystrzeliła do góry.

- Czyli rozumiem, że nikt. Dobrze, w takim razie...minus pięć punktów dla Gryffindoru. A pana, panie Malfoy, zapraszam. Niech Pan podejdzie.

Draco pewnie podszedł do nauczyciela. Ten pokazał mu ręką eliksir i zapytał:
- Czy wiesz, co znajduje się w tym kotle, Draconie?
- Nie, panie profesorze - odpowiedział szczerze i z dumą uczeń.
- Więc w takim wypadku nachyl się, powąchaj i powiedz nam, co czujesz. No już!

Jak rozkazał profesor tak też Ślizgon uczynił.

- Otóż...czuję...zapach czekolady, a właściwie czekoladowej żaby...

Wziął głęboki wdech ponownie, aby dobrze opisać zapach.

- Ym... teraz czuję...piwo...piwo kremowe...tak, to piwo kremowe...Oh!
A teraz...

A teraz już Draco wiedział co to za eliksir i co to za zapach. Zdał sobie sprawę, że czuje perfumy Pottera, piwo kremowe i czekoladę, czyli wszystkie rzeczy, które właśnie lubił Harry.

- Ja już wiem, co to jest, profesorze.

- Czyżby? Więc co znajduje się w kotle?

- Amortencja.- odparł Ślizgon nabierając przy tym głęboko powietrza.

- Doskonale. Plus dziesięć punktów dla Slytherinu. A teraz jazda stąd. Ale już! Nie chcę was tu widzieć!

----------------------

Hej! Stwierdziłam, że rozdział mogę już wstawić. Może jest krótszy niż pierwszy, ale wolę już wstawić xD.

Dajcie znać czy się podoba <3

I dziękuję za nwm ile wyświetleń, bo wttp pokazuje że zero, ale i tak wiem, że nie może być zero xd, bo przecież jest już 17 głosów. A więc, dziękuję bardzo

I gotta be your man ||Drarry||Where stories live. Discover now