Rozdział 17

210 22 0
                                    

Opiszę w skrócie nasz wieczór. Spędziliśmy trochę czasu w trójkę z Marcelem na pogaduszkach. Potem poszliśmy z Martinem na górę i pieprzyliśmy się kilka razy pod rząd. Teraz leżymy przytuleni do siebie i odpoczywamy. Rysuję delikatnie opuszkiem palca po jego  tatuażach na torsie. 

-Powiedz mi, co cię łączyło z tą suką Ewą?- przypominam sobie, że nie zadałam wcześniej tak ważnego pytania.
-Musimy o niej gadać akurat teraz?- chce uniknąć tego tematu. 
-Tak. W końcu wspomniała mi przecież, że chce cię odzyskać. Mówiła jeszcze coś w stylu, że jestem tylko panienką, którą chcesz zaliczyć.
-Mam nadzieję, że jej nie uwierzyłaś- patrzy z nadzieją.
-No nie, ale jestem ciekawa co was łączyło. 
-To było kiedy jeszcze mieszkałem tutaj. Chodziłem z Ewą do klasy w liceum. Pamiętasz, jak opowiadałem ci o mojej przeszłości to mówiłem, że byłem w pewnym momencie trochę załamany, bo nie wyszło mi z dziewczyną. Mówiłem właśnie o niej. Wydawało mi się wtedy, że się zakochałem. Nasz związek trwał jakieś cztery miesiące. Zerwaliśmy przez to, że zdradziła mnie z ziomkiem z naszej klasy. Początkowo bardzo mnie to bolało, ale przeszło po kilku dniach. Przez to też w tamtym czasie traktowałem trochę przedmiotowo dziewczyny. Chodziło tylko o seks. Nie chciałem się w nic angażować. Później jeszcze zdarzyło się kilka razy, że kiedy przyjeżdżałem do Trójmiasta to przespałem się z Ewą. Nie wiem po co mi to było. Nie czułem do niej nic. Jedynie zwykła fizyczność. Pewnie zauważyłaś, że jest mega seksowna. Ale kiedy zaczyna się odzywać to cały czar pryska. Naprawdę przepraszam cię, że zostawiłem cię wtedy z nią sam na sam. Ma okropny charakter, zawsze musi być w centrum uwagi. 
-A kiedy skończyliście ze sobą tak definitywnie?- chcę znać więcej szczegółów.
-Ponad rok temu. Marcel zawsze miał do niej słabość. Na razie tylko sypiają ze sobą, ale on ciągle ma nadzieję, że któregoś dnia będzie z tego coś więcej. Od tego czasu nie spotkałem się z nią ani razu. Po prostu obrzydliwie by było gdybyśmy robili to z nią oboje. Byłem głupi, że pieprzyłem ją później. Widziałem jaka jest, a mimo to lądowałem z nią w łóżku. Głupota totalna. Marcel nie jest lepszy. Wczoraj wyrzucił ją stąd, a mogę się założyć, że niedługo znowu ją tutaj zaprosi. 
-Laska ma w sobie jakiś magnes na facetów- zauważam.
-Ale mnie już nie przyciąga, bo robi to ktoś inny.
-Ciekawe kto?- udaję, że nie wiem o co chodzi.
-No wiadomo, że ty- daje mi całusa w usta.
-Ogólnie to Marcel mieszka tutaj sam?
-Mieszka z siostrą, ale ona jest teraz chwilowo na wakacjach w Grecji czy gdzieś. Ich rodzice nie żyją. Jakoś od 13 roku życia wychowuje ich ciotka, która wyjechała do Niemiec i zostawiła im ten dom.

***

Wychodzę spod prysznica i spoglądam na panoramę Trójmiasta przez okno łazienkowe. Podoba mi się to co widzę. Ale mój spokój niszczy granatowy citroen, który znajduje się w niewielkiej odległości od domu, w którym się znajdujemy. 

-Martin! Chodź tutaj szybko!- wolałam go.
-Co jest Mary? Już się za mną stęskniłaś?- staje w drzwiach.
-Chodź tutaj i zobacz to co ja.
-Jezu. Co tam jest?- porusza się powoli w moją stronę.
-Sam zobacz.
-O kurwa- reaguje na to co mu pokazuję.-Kto to kurwa jest?! Czego on od nas chce? Idziemy do niego.
-Oszalałeś?! A co jeśli to jakiś psychol, który nas zabije?- boję się konfrontacji.
-A masz lepszy pomysł? No chyba w tej sytuacji nie zadzwonisz na policję.
-Daj mi dwie minuty. Tylko ubiorę coś na siebie.
Biegnę do pokoju. Nakładam na siebie byle jakie ubrania i razem z Martinem idziemy na spotkanie z naszym prześladowcą. 

-Boję się Martin.
-Proszę Mary, nie mów nic przez chwilę.

Podchodzimy blisko samochodu. W środku widzimy tylko mężczyznę w czarnej bluzie i kapturem zaciągniętym na twarz. Ma na oczach czarną opaskę do spania. Najwyraźniej uciął sobie drzemkę. Jego oblicze jest praktycznie niewidoczne.

-Otwieraj kurwa- Martin puka w jego szybę, budząc go.

Tamten zdejmuje opaskę z oczu, otwiera drzwi i wychodzi poza samochód. Od razu rozpoznaję kim jest.

-Denis?! Co ty tutaj robisz? Czemu za nami jeździsz? Co ty odpierdalasz?- zasypuję mojego brata lawiną pytań.
-Też się cieszę, że was widzę- mówi do nas.
-Stary, co ty tutaj robisz?- dopytuje Martin.
-Wyluzujcie. Nie mam złych intencji. Śledzenie Mary trochę weszło mi w nawyk. Widziałem, że ewidentnie na nią lecisz. Obiecałem sobie, że to ostatni raz kiedy jadę za nią. Pożyczyłem tego dnia samochód od kumpla, bo mój jest w naprawie. Chciałem zobaczyć czy jest z tobą bezpieczna. Potem widziałem co się wydarzyło. Pobiłeś tego skurwysyna, wybiegliście stamtąd. Chwilę później z garażu wyjechał samochód z dwoma typami. Z tylu była kobieta. Jechali za wami. Chciałem was dogonić i ostrzec przed nimi. W między czasie starałem się im przeszkadzać. Udało mi się was znaleźć i zgubić ich, dopiero w nocy. Kiedy byliście nad jeziorem. Prawie mi się udało. Wysiadłem już z samochodu żeby z wami pogadać, ale na mój widok zaczęliście spierdalać. Później pomogłem wam w ucieczce napierdalając się z nimi. Nie pytajcie jak, ale w końcu udało mi się was znaleźć już wczoraj wieczorem. Chciałem rano z wami porozmawiać, ale przysnęło mi się.
-Jak wyglądała ta kobieta?- pytam.
-O kurwa, jak ta, która idzie w naszą stronę- patrzy przed siebie.
-Co robimy?- panikuję.

Rozpoznaję, że to Anastazja Wach, czyli żona skurwiela, który prawie mnie zgwałcił. Kojarzę ją z social mediów i prasy. Boję się, że chce pomścić męża czy coś.

-Chłopaki chodźcie tutaj. Znalazłam tego skurwiela- woła kogoś.-Martin i Maria nie macie przed czym uciekać. Mam pokojowe zamiary. 

Podchodzi do nas z dwoma napakowanymi olbrzymami, którzy idą zajebać Denisowi.

-Pracujesz dla mojego męża chuju?- Anastazja zadaje pytanie mojemu bratu.
-Zostawcie go, to mój brat. Dla nikogo nie pracuje-wtrącam się. 
-I tak zasłużył na wpierdol za utrudnianie nam znalezienia was. Ale tym zajmiemy się potem. Nie przedstawiłam się jeszcze, niegrzecznie z mojej strony. Nazywam się Anastazja Wach. Jestem żoną Feliksa, a właściwie to już byłą żoną. Przyjechałam wam podziękować.
-W co ty grasz kobieto? Chcesz się zemścić za swojego męża?- przerywa jej Martin.
-Źle mnie zrozumiałeś cukiereczku. Naprawdę przyjechałam wam podziękować. Od dawna czułam, że mój mąż mnie zdradza. Kobiety to czują. Nie miałam żadnych dowodów przeciwko niemu. Więc zmyśliłam mu, że wyjeżdżam na konferencję do innego miasta. Chciałam go nakryć na gorącym uczynku. Zamontowałam w domu kamery. Wszystko obserwowałam wraz z moimi chłopcami z domu sąsiadki, która jest moją bliską znajomą. Myślałam, że nakryję go na zdradzie z inną kobietą, a zobaczyłam coś jeszcze gorszego. Widziałam jak próbował cię zgwałcić. Naprawdę z całego serca dziękuję ci młodzieńcze, że obiłeś mu mordę. Należało mu się. Przejechaliśmy połowę kraju żeby cię zatrzymać. Baliśmy się, że uciekniesz nie wiadomo gdzie. Chcę żebyś zeznała na rozprawie przeciwko niemu. Będziesz najważniejszym świadkiem. Dzięki tobie zabiorę mu wszystkie pieniądze i pójdzie siedzieć. 
-On żyje?- pytam.
-No tak, a czemu miałby nie żyć? Takie hieny jak on nie umierają tak łatwo. Zadzwoniłam wtedy  po znajomego lekarza, ale nic mu się nie stało. Stracił tylko przytomność na jakiś czas i jest lekko poobijany, ale sprawię, że zgnije w pierdlu. Nie skrzywdzi nigdy więcej żadnej kobiety. Potwierdź tylko, że na pewno będziesz zeznawać przeciwko niemu.
-Tak. Na 100% to zrobię- odpowiadam zdecydowanie.

W pewnym sensie odczuwam ulgę, że on żyje, bo Martin nie będzie miał przez to kłopotów.

Jak puzzleWhere stories live. Discover now