Rozdział 21

199 21 0
                                    

Przez ostatnie trzy dni unikałam Martina jak tylko mogłam. Co wcale nie było łatwe, bo nadal mieszkał naprzeciwko mnie, a wcześniej większość czasu i tak spędzał u mnie. Teraz spławiałam go ciągłymi wymówkami, że jestem zajęta. Cierpliwie to znosił aż do dzisiejszego wieczora. Czuję ciągle oddech Alberta na sobie, który co jakiś czas przysyła mi przypomnienie ile jeszcze czasu zostało. Zostałam zmuszona do poświęcenia naszego związku. Jeszcze nigdy nie byłam w tak pięknej relacji, a teraz muszę to wszystko zniszczyć. Nie wiem jak mam to zrobić. Żyję w ciągłym stresie i napięciu. Nie potrafię zasnąć w nocy, bo ciągle myślę o tej całej chorej sytuacji. Pokochałam Martina z wzajemnością, a teraz muszę złamać serce sobie i jemu. Wiem, że muszę w końcu to zrobić, bo mój czas się kurczy. Okazja przychodzi do mnie sama, bo odwiedza mnie Martin.

-Co jest Mary? Mam wrażenie, że unikasz mnie ostatnio- mówi bezpośrednio.
-Wydaje ci się- kłamię.
-Nie kłam. O co chodzi?- łatwo mnie przejrzał.
-O nic, naprawdę- nadal brnę w kłamstwo.
-Kiedy w końcu pójdziesz na policję?- zadaje mi pytanie, na które nie chcę odpowiadać.
-No właśnie...Nie pójdę.
-Co? Mam nadzieję, że nie mówisz poważnie- zaskakuję go tym co powiedziałam.
-Mówię poważnie. Nie zrobię tego.
-Wytłumacz mi dlaczego, bo nie potrafię tego zrozumieć. Jeszcze kilka dni temu chciałaś zabić tego chuja, a teraz kiedy masz dowody przeciwko niemu nie chcesz na niego donieść.
-Nie chcę w tym już dłużej w tym grzebać. Było minęło. Nie zamierzam dłużej tego poruszać.
-Jeszcze niedawno chciałaś żeby odpowiedział za to co zrobił.
-Ale już nie chcę. Przeszło mi. Poza tym nie chcę mu zniszczyć życia- wygaduję głupoty.
-Ale on na to zasługuje. Skąd wzięła się w tobie nagle Matka Teresa, wybaczająca wszystkie grzechy? On miał prawo zeszmacić ciebie i teraz nie ma za to odpowiedzieć? Czy ty słyszysz siebie?
-Nie będziesz mi mówił co mam robić. Nie chcę tego i musisz to zrozumieć.
-Nie wiem co się dzisiaj z tobą stało. Nie poznaję cię. Boisz się go czy o co chodzi? Będę z tobą przez cały czas.
-Dziękuję za twoje wsparcie. Po prostu uszanuj moją decyzję.
-Proszę cię Mary. Zrób to dla mnie. Pojedziemy tam razem. Jeśli boisz się go to możemy stąd uciec. Gdziekolwiek będziesz chciała.
-Ucieczka nie jest rozwiązaniem niczego- gaszę jego zapał.-Poza tym nie mamy pieniędzy. Lada dzień rodzice odetną mnie od wszystkich pieniędzy, a na ciebie nie można liczyć. Za te marne grosze, które zarabiasz na tym twoim miernym rapie, daleko nie pojedziemy- wbijam mu szpilkę.
-Mary, ale pieniądze to nie jest problem. Poradzimy sobie. Przecież zawsze podobało ci się to co tworzę i mówiłaś, że jestem zajebisty. Poza tym dobrze wiesz, że pracuję nad wydaniem nowej płyty. Może na tamtej nie zarobiłem nie wiadomo ile, ale zobaczysz, że niedługo zarobię o wiele więcej.
-Mój ojciec ma rację. Nie zapewnisz mi nigdy godnego życia na jakie zasługuję.
-Mary, co się z tobą nagle stało? Od kiedy liczą się dla ciebie tylko pieniądze? Nie poznaję cię.
-Nigdy mnie tak naprawdę nie poznałeś. Nie kocham cię i nigdy nie kochałam. Łączył nas tylko seks- tym razem wbijam mu igłę potężnych rozmiarów.

Widzę dezorientację i smutek na jego twarzy.

-Ale jeszcze niedawno mówiłaś mi coś innego.
-Oj wiesz, że ludzie potrafią powiedzieć wiele dla osiągnięcia własnych korzyści- nie patrzę nawet na niego.
-Czyli mam rozumieć, że bawiłaś się mną przez ten cały czas? Nigdy mnie nie kochałaś i właściwie to wykorzystałaś mnie? To w takim razie po co mówiłaś mi, że mnie kochasz skoro tego nie czułaś. Nawet nie wiesz jak się teraz czuję. Jesteś pierwszą osobą, w której szczerze się zakochałem. Widziałem nas w przyszłości. Ty miałaś być moja, a ja twój. Jesteś miłością mojego życia i nigdy nawet w najgorszych snach nie spodziewałem się tego, że jestem tylko i wyłącznie twoją zabawką, którą wyrzucisz kiedy ci się znudzi.

Milczę, bo chwilowo nie umiem wydusić z siebie ani jednego słowa.

-Powiedz coś- naciska na mnie.
-Chcę żebyś odszedł. Zajmuj się sobą i zapomnij o mnie.
-Dobrze wiesz, że nigdy o tobie nie zapomnę, bo miałem wrażenie, że między nami jest coś magicznego, czego nie da się opisać słowami. 

Udaję, że mnie to nie rusza, a jednocześnie dzieli mnie bardzo niewiele od rozpłakania się. Czuję się podle, jak najgorszy człowiek na świecie. Cały czas odwracam wzrok od Martina, bo nie mam odwagi żeby na niego spojrzeć, a on wykorzystuje to.

-Mary spójrz mi prosto w oczy i potwierdź, że mnie nie kochasz i nigdy ci na mnie nie zależało.

Z wielkim trudem, ale udaje mi się zmusić do tego czynu. Patrzę zimno prosto w jego brązowe tęczówki.

-Nie kocham cię i chcę żebyś teraz odszedł.
-Okej. Zrobię jak chcesz. Życzę ci żebyś się w kimś zakochała, a ten ktoś miał w dupie twoje uczucia, bawił się nimi, a na koniec z dupy powiedział ci, że nigdy go tak naprawdę nie obchodziłaś. Nie życzę ci źle, ale chcę żebyś poczuła się tak jak ja teraz i wtedy pomyśl o mnie, bo moje prośby w tym momencie zostaną wysłuchane i wróci do ciebie karma. A teraz żegnaj. Mam nadzieję, że nie zobaczę cię już nigdy.

W jego oczach żal miesza się ze smutkiem. Rzuca mi ostatnie spojrzenie przepełnione mieszanką tych dwóch uczuć i wychodzi, zostawiając mnie samą na zawsze. Zanim pozwalam sobie na upust emocji dzwonię do Alberta, który odbiera od razu.

-Zrobiłam to co chciałeś.
-Grzeczna dziewczynka. Zgodnie z umową nie zobaczymy się już więcej.
-I bardzo dobrze. Mam tylko nadzieję, że pewnego dnia ktoś sprawi, że poczujesz się jak gówno jak ja teraz- zaraz po wypowiedzeniu tych słów rozłączam czas.

Wreszcie mogę pozbyć się łez, które napływały do moich oczu przez tyle czasu. Płaczę jak małe dziecko. Najgorsze jest to, że zostałam z tym wszystkim sama i nie mogę nikomu powiedzieć jaka jest prawda.

Jak puzzleWhere stories live. Discover now