Rozdział 24 - Znowu razem

266 14 23
                                    

"Horkruks. Tego dotyczyło jego pytanie."

"Ty i Draco stanowicie odrębną część tej historii. Wspólnie możecie bardzo dużo."

"Nie mierz go tą samą miarą co innych Śmierciożerców."

"Ogłoszę was prefektami naczelnymi."

Hermiona szła przed siebie, w zasadzie nie widząc otaczającego ją świata. Powoli stawiała kolejne kroki jak pchana przez kogoś innego. W jej głowie roiło się od różnorodnych myśli. Strzępy zdań wypowiedzianych przez profesora Dumbleodore'a wracały, wciąż na nowo i na nowo grzmiąc w uszach dziewczyny. Potykała się o ramiona innych uczniów, nie potrafiąc wydusić z siebie ani słowa. Nie była w stanie wychwycić tych wszystkich podejrzliwych spojrzeń wokół. Zaskoczonych nastolatków przyglądającym się bladej twarzy brunetki. Nie była świadoma swojego obłędu w oczach. Potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem. Jedyna rzecz, której była pewna. Częściowo wróciła na ziemię, chcąc zorientować się, gdzie jest. Tym sposobem szybko odszukała odpowiednią trasę do wyjścia na zewnątrz. Ruszyła żwawym krokiem, ignorując kołatanie w sercu i pulsujący ból głowy.

"To nie jego bajka, uwierz mi."

"Wszystkim osobom, którym ja ufam, ty też powinnaś."

"Musisz pozostać w Hogwarcie bez względu na wszystko."

Dlaczego dzisiaj Dumbledore przedstawił jej plany na przyszły rok? Co oznaczały te jego szyfry i zagadki? O czym wiedział? A może co ukrywał? 

Spragniona większej ilości informacji, jęknęła sfrustrowana. Pchnęła drzwi na najniższym piętrze i w tym samym momencie uderzył w nią powiew chłodnego wiatru. Było bardzo zimno, a Hermiona nie była na to przygotowana. Miała tylko koszulę, ale zignorowała ten fakt. Ruszyła w stronę błoń, zdając sobie sprawę z tego, że zapewne śniadanie powinno powoli dobiegać końca. Teraz to był jednak najmniejszy problem.

Zawędrowała jak najdalej od zgiełku szkolnych korytarzy, od wysokich murów okalających tak wiele tajemnic, od nauczycieli i uczniów niezdających sobie sprawy, z czym musi się borykać każdego dnia. Oczy Gryfonki zaszły łzami, chociaż w jej organizmie szalało o wiele więcej emocji. Radość z powodu wspomnień, do których w każdym momencie mogła wrócić, strach przed horkruksami będącymi jedyną drogą do unicestwienia Voldemorta, szok wszystkimi słowami dyrektora Hogwartu, kryjącymi w sobie tak wiele odmiennych tematów i zagadek. Jednak ponad wszystko brunetka była po prostu wyczerpana.

— Hermiona! — Usłyszała gdzieś blisko znajomy głos, co na nowo wyciągnęło ją z zamyślenia. Dopiero teraz dostrzegła, że dotarła aż pod Bijącą Wierzbę. Drzewo straciło już prawie wszystkie swoje zżółknięte liście, zwiastując nadchodzącą wielkimi krokami zimę. Dziewczyna stanęła w bezpiecznej odległości od rośliny i odwróciła głowę w kierunku hałasu. Spomiędzy drzew wyłonił się Draco. Ręce ukrywał w kieszeniach spodni, twarz miał dziwnie pobladłą, a w oczach ukryty był ten sam błysk szaleństwa, co u nastolatki. Wykrzywiła usta w podkówkę wiedząc, że właśnie ujrzała swoje męskie odbicie.

— Już po? — zapytała, chociaż doskonale znała odpowiedź. Nie trzeba dobrze znać Ślizgona, by wiedzieć, że coś nim wstrząsnęło.

— Przed momentem — przytaknął, zerkając za siebie — widziałem przez okna, jak wychodzisz. Wszystko okey?

Nastolatka prychnęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zadrżała, gdy kolejny chłodny wiatr uderzył w jej ciało. Ślizgon naprzeciwko bez zastanowienia zareagował na to, ściągając marynarkę i podchodząc bliżej. Zarzucił swoje okrycie na ramiona dziewczyny, jeżdżąc dla dodatkowego rozgrzania po rękach Gryfonki.

Nie zawiedź mnieWhere stories live. Discover now