1. Nic, a nic się nie zmieniłeś

880 50 46
                                    

Sam nawet nie wiem jak ten czas szybko minął, minęło dopiero 5 lat od przeprowadzi Kirishimy, i ani razu go nie widziałem od tego czasu. Przez to zostało mi skupienie się na zostaniu najlepszym bohaterem na świecie jak All Might, jednak ten imbecyl w zielonych włosach nim został, a ja jestem na drugim miejscu. Prawie każdy z tych debili został profesjonalnym bohaterem, a niektórzy sławnymi pomocnikami.
Teraz mam własny dom w którym mieszkam sam, co sprowadza się do tego, że dawno urwałem kontakt z dzieciakami z mojej dawnej szkoły. Nie jest to takie chujowe, mam znajomego, który pracuje jako kelner i czasami wpadam do restauracji w której pracuje, też jest głupkiem, ale ciężko pracuje, aby mieć dobry poziom życia w tym durnym mieście.

*********

Po złapaniu jednego z amatorskich złoczyńców wróciłem do mojego domu. Przebrałem się i zacząłem sobie przyrządzać kolacje. Przyrządzając makaron, mój telefon zaczął dzwonić, najpierw spojrzałem kto dzwonił, śmieszny kelner... Gdy chcę coś zjeść to nagle to coś musi dzwonić! Ostatecznie odebrałem od faceta siadając na chwilę na kanapę.

-Czego ode mnie znowu chcesz? Robiłem właśnie sobie obiad gdy nagle jakiś debil do mnie zadzwonił!

-Koleś nie przesadzaj, chcesz iść dziś do baru? Napijemy się i coś zjemy na mieście. - zaczął mówić entuzjastycznie co powodowało u mnie rosnącą złość.

-O nie! Ja zjem mój makaron, a Ty będziesz mi stawiał piwo, nie obchodzi mnie że chciałeś zjeść coś ze mną.

-Skoro robisz kolacje to czemu mnie nie zaprosiłeś? Tak to bym dawno kupił piwo i przyszedłbym pod Twój dom. - po części zaczął się śmiać.

-A idź mi z tym! Za pół godziny to zjem więc daj mi niecałą godzinę i nie marudź bo będę musiał zrezygnować z roli bohatera na siedzenie w pierdlu... - szybko się rozłączyłem nawet nie pozwalając mu się wysłowić.

Położyłem telefon na komodzie i wróciłem do robienia kolacji.
Szybko zrobiłem sobie kolacje i zacząłem w swoim tempie jeść. Wszystko to trwało nie całe pół godziny, zdążyłem umyć naczynia i się przyszykować.
Temperatura była nie za ciepła, ani nie za zimna, drzewa zaczęły już kwitnąć co powodowało u mnie cholerę bo wszędzie były te pierdolone pyłki.
To wszystko powodowało u mnie dziwne uczucie pustki w głowę ponieważ nie mogłem się skupić, nie było, ani jednego dnia gdzie bym ne wrócił do domu bez zatkanego nosa.
Po pewnym czasie dotarłem do baru w którym zawsze pijemy z Katō, gdy wszedłem do baru, jak zawsze było dosyć głośno, ludzie zawsze się muszą tam przekrzykiwać, co jeszcze bardziej mnie wkurwia, patrząc na prawie wszystkie zapełnione miejsca przy blacie, usiadłem czekając nadal na tego jednego nieudacznika i od razu zamówiłem sobie drinka.

Barman po chwili podał mi dość małego drinka, a ja położyłem pieniądze na blacie. Rozglądając się po barze wypiłem alkoholową mieszankę powoli niecierpliwiąc się. Po piętnastu minutach nasz drogi książę zabawy przybył jednak z kimś jeszcze, nie mogłem dokładnie zobaczyć jego twarzy, ponieważ światła, które oświetlały tę część baru nie pozwalały mi cokolwiek dobrze zobaczyć.

-Hej Bakugo! Już coś zamówiłeś? - Katō przywitał się jak gdyby nigdy nic patrząc na mnie i moją pustą szklankę.

-Cymbale! Gdzie Ty się podziewałeś do jasnej cholery?!

-No sorry ale w drodze spotkałem kilku znajomych, których dawno widziałem. - Zaczął bezsensownie się tłumaczyć.

-I? Miałeś mi postawić piwo i co zrobiłeś? Gówno!

-Oddam Ci pieniądze, weź nie dramatyzuj królowo dram - Zaśmiał się pod nosem siadając ze swoim nowym towarzyszem obok mnie.

-Jeszcze raz tak powiesz, a możesz już się żegnać ze swoim językiem.

Popatrzył się rozbawiony chwile na mnie, a następnie zaczął zamawiać jakiś alkohol. Czułem się nieprzyjemnie w obcym towarzystwie nowego typa, nie mogłem zobaczyć nawet jego twarzy uważnie bo od razu niespodziewanie się rozglądał lub akurat na mnie nie patrzył jakby w ogóle nie zauważył mojego towarzystwa, a światło w barze nie pomagało.

-Ej kto to jest? - W końcu się spytałem Katō, który na chwile przerwał picie, co ważniejsze zwróciłem uwagę również nieznajomego.

Panowała wokół nas cisza, gdy patrzyłem się na księcia pokazywał swoim wyrazem twarzy, że nic z siebie nie wydusi. Jednak nieznajomy powiedział ciepłym głosem, którego nie słyszałem od dawna.

-Nic, a nic się nie zmieniłeś - W końcu wprost popatrzył się na mnie, bez unikania mnie.

Zatkało mnie, nie wiem czy byłem pod wpływem alkoholu. Po tych 5 latach wrócił do swojego naturalnego koloru jakim był czarny, już ich nie układał żelem. Łamiącą się świadomością podniosłem rękę ze swojego kolana i objąłem jego policzek, chłopak tylko ciepło się uśmiechnął nie ukrywając chwilowego zdziwienia moim ruchem.
Minęło całe 5 lat, a ta jebana suka nie odzywała się do mnie przez ten pieprzony czas!
Z emocji podniosłem gwałtownie rękę i mocno uderzyłem go w tą pierdoloną mordę tak, aby jego uśmiech zeszedł z twarzy. Zdążyłem tylko zobaczyć Kirishime łapiącego się za swoją twarz z kurewskim zdziwieniem razem z Katō. Szybko jak tylko mogłem wyszedłem z tego baru pękając w cholernych szwach.

-To coś śmie się ze mną spotkać, a nawet nie powie że tutaj jest?! Jeden z niego pieprzony chuj! - Przeklinałem pod nosem chodząc po chodniku próbując komuś nie przyjebać, gdy ktoś tylko się na mnie spojrzał.

—————————
Witam! Więc to jest ta wyczekiwana 3 część mojego opowiadania KiriBaku, podejrzewam że może to nie jest najciekawszy rozdział ale postaram się poprawić w następnych!

Ps. Zapomniałam nick pewnej osoby która podsunęła mi ten pomysł, chciałabym za to przeprosić. Jeśli ta osoba to czyta, niech napisze komentarz, a ja ją zapisze pod rozdziałem.

Dziękuje za uwagę!

Nie zostawiaj mnie już nigdy //KiriBaku//Onde histórias criam vida. Descubra agora