Mediator

1.9K 129 73
                                    

     Spałam tak długo, że kiedy w końcu się obudziłam, nie miałam pojęcia gdzie jestem ani jak się nazywam. Zapewne spałabym jeszcze dłużej, gdyby nie czyiś okropny wrzask.

Zerwałam się jak rażona prądem, przy okazji wyrywając jakieś kable z pikającej maszyny obok. Ból eksplodował w mojej klatce piersiowej niczym prawdziwa bomba atomowa: palące mrowienie rozeszło się aż do koniuszków palców u stóp. Miałam nadzieję, że przynajmniej nie zerwałam szwów. W końcu praca Tokio nie mogła pójść na marne.

     Promienie słońca wpadały przez odsłonięte rolety, rzucając osobliwe cienie na plamy krwi pokrywające mój kombinezon. Śmierdziałam jak bezdomny, którego pobito do nieprzytomności, a następnie wrzucono do kubła na śmieci. Ja rozumiem, że każdy ma swój kombinezon, ale naprawdę nie mogli mnie przebrać w coś bardziej estetycznego?

     Nagle tuż za drzwiami rozległy się czyjeś kroki. Odrzuciłam kołdrę i ignorując ból, odkleiłam z siebie elektrody, a na koniec pozbyłam się wenflonu. Ałć.

- Jasna cholera, Kiciu, pilnie potrzebujemy twojej pomocy. - Nairobi z impetem wpadła do pokoju, dysząc ciężko. - No wiesz co, mogłaś to zrobić nieco delikatniej - dodała, gdy jej wzrok padł na swobodnie wiszące przewody

- Słyszałam jakieś krzyki... Co tam się stało? - Za te kilkanaście godzin moje gardło zrobiło się tak suche jak pustynia. - Ile godzin przespałam?

- Nie mam pojęcia, ile dokładnie minęło czasu, ale jestem pewna, że jeszcze nigdy tak dobrze się nie wyspałaś. - Uśmiechnęła się, jednak widziałam po jej minie, że coś było nie tak. - Zanim ci powiem, co się stało, muszę się upewnić, że już dobrze się czujesz.

Usiadła obok mnie i przyłożyła dłoń do mojego czoła.

     Żółć podchodziła mi do gardła, a głowa bolała tak mocno, jak gdyby odbywała się w niej impreza techno. Czułam się okropnie, gorzej niż kiedykolwiek wcześniej, ale nie mogłam dać tego po sobie poznać.

- Nie masz gorączki, ale jesteś strasznie blada...

     Nagle w głębi mennicy ponownie rozległy się krzyki. Nairobi wyprostowała się jak struna i zaklęła soczyście.

- Chrzanić to, przecież kotki się ze wszystkiego wylizują, prawda? - Ścisnęła mnie za rękę i czule odgarnęła strąki włosów z mojej twarzy. - Policja znalazła w naszym samochodzie guzik Berlina. Przed chwilą oskarżyli go w telewizji o liczne kradzieże, handel ludźmi i molestowanie nieletnich...

     Jasna cholera, po co ja się w ogóle budziłam? Zakręciło mi się ostro w głowie, jakimś cudem powstrzymałam wymioty.

Może to właśnie o to chodziło Sergio? Może to właśnie przed tym mnie ostrzegał? Handel ludźmi? Wykorzystywanie ich, skazywanie na ogromne cierpienie i poniżenie... Nie, to niemożliwe. Nawet Berlin nie byłby do czegoś takiego zdolny.

- Jezu, Kiciu, oddychaj spokojnie. Berlin jest sukinsynem, ale dobitnie uświadomił mi, że te oskarżenia to podłe kłamstwa. - Wskazała na swoją szyję i dopiero wtedy zauważyłam ślady po podduszaniu.

- Boże, nawet nie mów, że to on ci to zrobił. - Ta sytuacja coraz bardziej zaczynała mnie przerastać.

- Chyba zbyt mocno wczuł się w rolę dominatora. - Wzdrygnęła się z obrzydzeniem. - Czasami żałuję, że nie wybrałaś sobie kogoś bardziej zrównoważonego psychicznie. Zastanawiałaś się kiedyś, jak będzie traktował wasze dzieci?

- Nairobi, wiesz, że cię kocham, ale to chyba nie jest najlepszy czas na takie rozmowy. - Wtrąciłam się, uśmiechając się przepraszająco. - Co tym razem zrobił mój diabeł?

𝑰 𝒅𝒐𝒏'𝒕 𝒄𝒂𝒓𝒆 𝒂𝒕 𝒂𝒍𝒍 ❥︎𝐿𝑎 𝑐𝑎𝑠𝑎 𝑑𝑒 𝑝𝑎𝑝𝑒𝑙ꨄ︎𝐵𝑒𝑟𝑙𝑖𝑛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz