u enjoy being watched, don't u

12.4K 551 823
                                    

Wreszcie nastał ten dzień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wreszcie nastał ten dzień. Długo wyczekiwany, wypełniający moje serce, żołądek i płuca tym osobliwym zniecierpliwieniem, tak słodko i rozkosznie łączącym się z nutką radości oraz pożądania. Czułem, jak całe moje ciało wręcz wyło z utęsknienia za Jeonggukiem, a każda, nawet najdrobniejsza rzecz w zasięgu wzroku, jak i każda wykonywana czynność przypominała mi o tym, że już za kilka godzin miałem zobaczyć jego twarz, usłyszeć ten przyjemnie wysoki, spokojny głos i wtulić się w silne, ale pełne miłości oraz troski ramiona ukochanego. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że na własne życzenie obaj skazaliśmy się na cierpienie, że tak właściwie mogliśmy widywać się w czasie przepustek Gguka, ale musieliśmy jakoś ratować swój związek. Wspólnie zdecydowaliśmy, że prawie dwuletnia rozłąka to jedyna okazja na naprawę naszej relacji. 

Byliśmy razem, odkąd tylko pamiętam i wiedziałem, że potrafię poświęcić wszystko, by tak pozostało. Od piaskownicy wspólnie doświadczaliśmy całego życia. Wszystkie moje najpiękniejsze czy najgorsze wspomnienia, jak i wszelkie pierwsze razy dzieliłem z Jeonggukiem. Pierwsza przyjaźń, pierwsza bójka, pierwsze tajemnice, pierwsza kłótnia, pierwszy pocałunek, pierwsza miłość, pierwszy seks, pierwsza wyprowadzka z domu rodzinnego. Gdziekolwiek byłem, on stał u mego boku, a świadomość, że kiedyś mogłoby go zabraknąć, wierciła mi dziurę w sercu. Wiedziałem, że nie przeżyłbym bez Gguka nawet godziny. Nie mógłbym funkcjonować ze świadomością, że nie jest już mój, albo, o zgrozo, że na tym świecie nie ma go już wcale. Nie byliśmy nierozłączni, ale ja zwyczajnie potrzebowałem świadomości, że gdzieś, nawet na drugim końcu świata, bijące miarowo serce, jak i spokojny oddech przystojnego bruneta należy tylko i wyłącznie do mnie.

To była taka swego rodzaju symbioza dusz. Potrzebowaliśmy się wzajemnie, rozumieliśmy nawet bez słów i tworzyliśmy razem cudowną, spójną całość. Nie było między nami tajemnic, a nasze wypowiedzi i czyny cechowały się brakiem jakiegokolwiek tabu, we wszelakim znaczeniu tego krótkiego słowa. Z przyjaźni po grób utworzyliśmy silny związek, oparty na solidnych fundamentach i mieliśmy poczucie, że nikt ani nic nie będzie w stanie nas zniszczyć. Jednak los okazał się o wiele bardziej okrutny, a paskudny, mijający nieubłaganie czas udowodnił nam obu, w jak wielkim błędzie się znajdowaliśmy. Z początku były to drobne kłótnie, które po cichu, niczym śmiertelna, ukryta choroba, odbierały nam witalność i chęć do wspólnego spędzania czasu, aż w końcu najzwyczajniej w świecie mieliśmy siebie dość. Nie mogliśmy wytrzymać ze sobą nawzajem, a gdy kolejny raz w środku nocy poczułem rozdrażnienie przez jego słodki, spokojny oddech na moim karku, zrozumiałem, że musimy odpocząć.

Obowiązkowa służba wojskowa, którą Jeongguk zdecydował się odbyć tuż przed rozpoczęciem studiów, spadła na nas niczym manna z nieba. Obaj czuliśmy, że to idealny moment na to, aby dać sobie czas na odpoczynek i przemyślenie niektórych spraw, bo za nic w świecie nie chcieliśmy kończyć naszego związku. Przecież zależało nam na sobie bardziej, niż na czymkolwiek i kimkolwiek innym, więc nie mieliśmy zamiaru tak łatwo się poddawać. Sam wiedziałem, że to nie będzie łatwe i prawdopodobnie prędzej utopię się we własnych łzach, niż wytrzymam niespełna dwa lata bez mojego ukochanego Króliczka, ale nie chciałem, abyśmy zabili tę cudowną relację, skazując się na okrutną śmierć z rozpaczy — na podłe i bezwzględne zwiędnięcie niczym uschnięty kwiat na środku pustyni, bez najmniejszej kropelki wody, tak niezbędnej do życia.

vanilla and chili ☘ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz