Prolog - ,,Dziękuję Ci, że jesteś...''

220 13 25
                                    

Dom jest tam, gdzie ludzie którzy cię kochają i cię potrzebują... Dom jest tam, gdzie czujesz, że jest twoje miejsce, nieważne, jakie błędy popełnił*ś ani jak postrzegają twoje życie inni... Dom jest tam, skąd możesz wyjechać, jednak zawsze wiesz przy tym, że masz gdzie wracać...

Dom...

Miejsce człowieka na Ziemi... łączenie pokoleń... klucz do wspomnień... Miejsce, do którego zawsze się wraca... Choćby we wspomnieniach...

Rodzina...

Tu zaczyna się życie, a miłość nigdy się nie kończy... Rodzina to kompas, który nas prowadzi... inspiruje do zdobywania szczytów... i pociesza... kiedy się potykamy...

Dom... Rodzina... Jakże piękne i pełne ciepła słowa... Jednak nie każdy ma szczęście... Bowiem, czy da się kochać dom, który nie ma swojego oblicza i w którym kroki są pozbawione sensu? Czy da się kochać dom, w którym panuje smutek, żal i strach? Nie... nie da się...

Dom to pojęcie zupełnie mi obce i odległe... Nigdy nie zaznałam czegoś takiego... A moja rodzina? Stara się jak może, ale trudno ukryć, że z każdym dniem coraz bardziej się rozpada... Jedyne, co sprawia, że nasza rodzina wciąż jest razem, to my - ja i moje rodzeństwo. Mimo to wątpię, że nasza rodzina będzie jeszcze taka jak za dawnych czasów...

A przyjaciele? Zostawili mnie, kiedy najbardziej ich potrzebowałam... Z każdym dniem dociera do mnie, że tak naprawdę właściwie nigdy ich nie miałam...

***

Był wieczór, a słońce chowało się powoli za linię horyzontu. Ostatnie jego promyki padły na moją twarz, po chwili całkowicie znikając pośród mroku. Idąc przed siebie i spoglądając na otaczające mnie piękno przyrody, zdałam sobie sprawę, iż nie mogę więcej dusić w sobie, pożerających mnie od środka emocji. Tego było za wiele... Nie miałam już siły na dalszą walkę... Podchodząc do stawu znajdującego się w pobliżu, usiadłam na stojącej nieopodal ławce. Ukrywając twarz w dłoniach, zaczęłam płakać... To wszystko mnie przerastało...

I tak, będąc samotnie w lesie, zalewałam się łzami, podczas gdy moi ,,przyjaciele'' bawili się w najlepsze na jakiejś imprezie, na którą nawet nie zostałam zaproszona.

Nagle ktoś kurczowo złapał mnie za ramiona. Serce zaczęło mi bić szybciej, a niepokój przyśpieszył mi tętno. Przerażona, chciałam zacząć krzyczeć. Jednak stojąca za mną postać, zauważywszy moje zamiary, szybko zakryła mi dłońmi twarz, uniemożliwiając mi tym samym wydobycie z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Czułam jakby coś ściskało mnie za gardło, jednak był to jedynie efekt mojego strachu. Sparaliżowana siedziałam bez ruchu, zamykając oczy i nie mogąc powstrzymać łez.

- Ej... Ćśśśś.... Spokojnie. To tylko ja... Nie bój się...- usłyszałam znajomy głos i poczułam jak kamień spada mi z serca. Stojąca za mną postać zabrała dłonie z moich ust, umożliwiając mi dostęp do tlenu.

- Czy ty jesteś normalny?! Chcesz, żebym zawału dostała czy od razu padła trupem?!- krzyknęłam przez łzy pod wpływem silnych emocji, od razu odwracając się w stronę postaci.

- Przepraszam... nie chciałem... Wybacz...- powiedział niepewnie, drapiąc się w kark. Z jego spojrzenia można było wywnioskować, że naprawdę było mu przykro.

- Nic nie szkodzi... Wybacz, że się uniosłam...- powiedziałam, spuszczając głowę i stopniowo się uspokajając.- Po prostu następnym razem najpierw się odezwij, Raph... - dodałam, ocierając łzy.

Owa postać wyłoniła się w końcu z ciemności (i zza moich pleców), po czym niepewnie usiadła obok mnie na ławce. Był to chłopak - 15-nastolatek, średniego, a raczej dość niskiego wzrostu. Jednak nie taki zwyczajny jakby się mogło wydawać... Nie był człowiekiem, a kimś w rodzaju hybrydy żółwia i człowieka, choć lepszym określeniem jest słowo: mutant. Miał błyszczące i piękne zielone oczy oraz zawiązaną na głowie czerwoną bandanę, nieco postrzępioną na końcach. W okolicy tułowia miał przewiązany brązowy pas, na którym były zamocowane po równoległych stronach dwa sai. Na jego kolanach i łokciach znajdowały się również ochraniacze, a na nadgarstkach i nogach miał zawiązane coś w stylu ciemnobrązowych bandaży. Można było także zauważyć pęknięcie w kształcie błyskawicy po lewej stronie skorupy, które jest jego ,,pamiątką'' sprzed lat.

TMNT 2012 - Never give up hopeWhere stories live. Discover now