9. Niezręczność, napięcie i dziwna atmosfera

1K 66 22
                                    

Obudziłem się w samym środku nocy. Sądząc po tym, że wciąż było całkowicie ciemno, nie mogłem przespać dłużej, niż trzy, może cztery godziny. Mruknąłem niezadowolony, przeciągając się i zastanawiając, co do cholery mnie obudziło o takiej godzinie. Mimo początkowego zajebania, zajęło mi jedynie kilka chwil uświadomienie sobie, że słyszę ciche mamrotanie i pociąganie nosem. 

- Tweek? - mruknąłem zaspany, chrząkając, by pozbyć się chrypy - Która godzina? Czemu nie śpisz?

- Nie wiem - szepnął płaczliwie, co od razu mnie rozbudziło - Przepraszam, że cię obudziłem. 

- Co się dzieje? - usiadłem. Po chwili, gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, zobaczyłem skulonego blondyna, szarpiącego swoje włosy w samym kącie pomieszczenia. 

- Nie wiem - powtórzył - Zasnąłem tylko na chwilę, obudził mnie jakiś dźwięk... To brzmiało jak wilk - jęknął, owijając się ochronnie ramionami i oddychając ciężko - Boże... To mój koniec, tak? Mogę się już pożegnać z życiem. Rozszarpią nas, zjedzą, jesteśmy w środku lasu, nikt nigdy nie znajdzie naszych ciał...

- Hej - wyczołgałem się ze śpiwora i podszedłem do niego na czworaka - Spokojnie. Jimbo i Ned śpią z bronią pod poduszką, jeśli cokolwiek by nas zaatakowało, obroniliby nas. 

- Nie mogę oddychać - wydusił Tweek, a moją pierwszą myślą było przytulenie go, co po chwili wahania zrobiłem. Usiadłem koło niego, przyciągnąłem go do swojego boku i objąłem mocno ramieniem. To wyglądało na atak paniki, a ja nie miałem pojęcia co robić, nigdy wcześniej nie widziałem go na oczy.

- Jesteś bezpieczny, nic cię nie skrzywdzi. Jest nas siedem osób, poradzimy sobie. Cartman zmiażdży swoją grubą dupą każdego wilka, który odważy się zbliżyć do namiotu - plotłem każdą pierdołę, która przyszła mi do głowy. Nie byłem pewien czy to coś da, jednak chłopak zaczął się powoli uspokajać. 

- Dziękuję - mruknął i spuścił głowę - Jak chcesz, możesz już iść spać. Ja i tak nie zasnę przez resztę nocy. Nie czuję się tu bezpiecznie. 

- Śpij ze mną - palnąłem bez zastanowienia, od razu żałując wypowiedzianych słów. Tweek spojrzał się na mnie dziwnie, a ja nie miałem innego wyjścia, jak kontynuować - Mnie uspokaja spanie z innymi ludźmi. Znaczy, spanie w jednym łóżku, oczywiście, nie mówię o... - zaczynało się robić ekstremalnie niezręcznie, ale blondyn na szczęście uratował sytuację. 

- To tak właściwie niezły pomysł - spojrzał na mnie nieśmiało - Ale śpiwory są strasznie małe, będziemy musieli spać naprawdę blisko siebie...

- Nie ma problemu - powiedziałem od razu. Śpiwór Tweeka był cały rozwalony, prawdopodobnie szarpał się, by jak najszybciej się z niego wydostać, więc wybraliśmy mój. Najpierw blondyn się do niego władował, potem ja, starając się jak najmniej go dotykać, co, oczywiście, nie wyszło. Skończyło się na tym, że przylegałem całym ciałem do pleców chłopaka, a jego potargane, zniszczone włosy kłuły mnie w nos - Dobranoc.

- Dobranoc - szepnął.

***

- Wstawać, suki! - wydarł się Cartman, wbijając do naszego pomieszczenia. Poczułem, że Tweek wzdrygnął się i skulił, a ja szybko zabrałem rękę, którą zapewne w nocy nieświadomie zarzuciłem na talię blondyna, i przeprowadziłem nieudaną próbę przewrócenia się na plecy. Pokazałem chłopakowi środkowy palec, dziękując Bogu, że nie skomentował widoku naszej dwójki w jednym śpiworze. 

Gdy zostaliśmy sami, rzuciliśmy sobie krótkie, niezręczne spojrzenie i zaczęliśmy się ubierać. Blondyn mamrotał coś pod nosem, jednak nie byłem w stanie zrozumieć słów. Gdy wyszliśmy na powietrze, przeciągnąłem się, i nie mogłem nie zauważyć wzroku Tweeka lądującego na kawałku mojej skóry, który ukazał się w wyniku tego działania. Mimo, że powinienem czuć się miło, jakaś cząstka mnie od zawsze była bardzo niepewna na punkcie mojego ciała. Było dokładnie tak, jak Cartman zauważył na początku września - brak mięśni, wklęsły brzuch i tnące papier obojczyki. W dodatku z każdym miesiącem coraz trudniej było utrzymać mi moją wagę, nie mówiąc o przytyciu.

honey | bxbWhere stories live. Discover now