3. Mam do ciebie prośbę.

7.5K 309 1.1K
                                    

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Miłego czytania :)

Do końca tygodnia nie działo się dosłownie nic. Tata zabrał mi telefon, więc nie miałam kontaktu ze światem zewnętrznym. Szczerze mówiąc, nie czułam się z tym jakoś bardzo źle. Thomas nie dawał o sobie znaku życia, a to wystarczyło, żebym jakoś sobie normalnie radziła. Wciąż jednak nie miałam kontaktu z Dylanem i Amy, ale i w tym doszukiwałam się pewnych korzyści. Zacieśniłam dzięki temu więź z moim ojcem. Graliśmy w planszówki, razem ugotowaliśmy obiad i mimo iż rano po imprezie urodzinowej bliźniaków bolała mnie głowa, i tak miałam dobry humor. Wiedziałam jednak, że tata był zawiedziony moim zachowaniem i nieprędko nasze stosunki miały stać się tak dobre, jak wcześniej. On po prostu należał do tej grupy ludzi, gdzie nienawidzi się niedotrzymanych obietnic. Też tego nie lubiłam, rzecz jasna, ale w moim przypadku nie było to aż tak nasilone, jak w jego.

A dzisiaj był poniedziałek.

Powiedziałabym jak każda typowa nastolatka, że ich nienawidziłam, ale musiałabym okrutnie skłamać. Najbardziej nie lubiłam wtorków z powodu dwóch godzin rozszerzenia z angielskiego z Sarah Pocket. Szczerze, bałam się też tego dnia, bo o ile Williams miał pojawić się w szkole, zostałabym skazana na jego obecność na angielskim. Jakoś nigdy mi nie przeszkadzał w znacznym stopniu, ale od kiedy wypłynęły bardzo nieprzyjemne fakty, moja sympatia do niego umarła z głośnym jękiem.

Zamykałam właśnie drzwi od mojej szafki, kiedy jak ninja obok pojawił się Dylan. Dźgnął mnie w plecy, przez co podręczniki do matematyki i chemii wypadły mi z rąk wraz z telefonem, który dostałam od taty. Oczywiście z klawiaturą i tylko jednym wbitym numerem. A i owszem, tym, należącym do mojego ojca.

– Ja pierdolę! – warknęłam, podnosząc swoje rzeczy z ziemi. Nienawidziłam być dźgana i łaskotana, a ten bałwan doskonale o tym wiedział. Dodatkowo mnie przestraszył.

– A kogo? – zawołał śpiewnie. Miał bardzo dobry humor. Pomógł mi zebrać moje rzeczy.

– Ciebie. W głowę za chwilę – odpowiedziałam sucho, przez co blondyn zaczął rechotać. Spoważniał jednak, kiedy dostrzegł mój telefon. Wziął go w ekspresowym tempie do dłoni i wstał, oglądając swoją zdobycz. – Oddawaj to! – zażądałam, kiedy podniósł komórkę ponad swoją głowę, żebym nie mogła go sięgnąć. To wyglądało komicznie.

– Czy twój telefon nie zdążył do północy i zamienił się w kamień? – Zaczął się jeszcze głośniej śmiać i po dokładnych oględzinach oddał mi urządzenie.

– Jeśli to miało być nawiązanie do Kopciuszka, to nie wyszło ci to za dobrze. – Przewróciłam oczami i zatrzasnęłam z hukiem swoją szafkę.

– Nie odbierałaś cały weekend, martwiłem się. Miałem już do ciebie jechać, gdyby nie to, że mamita zrobiła mi wykład o poprawnym zachowaniu. Dowiedziała się, co wyczyniam na lekcjach u Pocket i nie była zbyt zachwycona.

We are drowning in the darkWhere stories live. Discover now