Rozdział 6.

230 12 1
                                    

Harry obudził się z snu o zbierających się Ślizgonów budujących armię, Bellatrix z fanatycznym błyskiem w oczach i uśmiechu wariatki oraz Salazara Slytherina, rosnącego w coraz większą potęgę. Cały dzień spędził nad rozmyślaniami na temat zbliżającej się wojny. Utworzył nawet nową Gwardię Dumbledore'a. Nazwał ją GD2. Wysłał sowy do wszystkich byłych członków pierwszej GD. Słyszał obrady Zakonu Feniksa, odtworzonego w obliczu nieuchronnej wojny. Nie mógł znieść myśli o rzezi, jaka nastąpi w świecie nie-magicznym. Minerwa Mcgonagall wdrożyła do Hogwartu zajęcia o samoobronie i walce bronią białą. Każdy uczeń Szkoły Magii I Czarodziejstwa zbroił się do nadchodzącej wojny między-rasowej. Członkowie Gwardii Dumbledore'a 2 uczyli się białej magii i władaniem mieczem. Neville, Luna oraz Ginny ogłaszali rekrutację dla uczniów klas 4-7, wyłączając Ślizgonów. Budowali tunele, okopy i podziemne placówki, żeby mogli trenować. Hogwart został otoczony potężnymi zaklęciami obronnymi. Nikt nie czuł się już bezpiecznie.
Syriusz jedynie mógł pocieszać chłopca, że to nie jego wina.
■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■
Bellatrix Black siedziała samotnie nad powieścią jakiegoś mugola. Pomimo głębokiej odrazy do nich, musiała przyznać, że mają talent do pisania.
-Charles Dickens. Całkiem fajny.- mówiła do siebie, czytając z narastającą ciekawością. Nagle pomyślała o wojnie- zupełnie zapomniała, że jeszcze nie zabiła, "Tego, Który Przeżył" aka Harry'ego Pottera. Dwie minuty później ktoś zapukał do drzwi.
-Wejść-powiedziała sucho. Po chwili w drzwiach ukazał się Antonin Dołohow, bułgarski idiota, który nie potrafił ułożyć dobrego zdania.
-Pany Black, prejmujemy mysję, w gdórey myala pany zlykwydowac Harry'ego Pottera. Ofycjalne Salazar Slitheryn stracil do pany zaufane.
-Świetnie.- rzekła sarkastycznie.-Teraz zjeżdżaj, zanim cię potraktuję jakąś klątwą, ruski.-syknęła.
-Kiedy ja Ot Bulgariya.
-Powiedziałam, zjeżdżaj, tępaku!
-Juz, dobrze.- Bułgar ukłonił się, po czym wyszedł.
-Nie pozwolę, żeby ci idioci zabijali Pottera. Miał z przyjaciółmi jechać do Wenecji, więc udam się tam, na wszelki wypadek.-deportowała się na jakiś most w pobliżu katedry. Tam założyła kaptur i w pewnym czarodziejskim sklepie kupiła miecz.
-Co będzie pani robić tym mieczem, siekać warzywka w kuchni?-zapytał szyderczo sklepikarz.
-Jak chcesz mogę CIĘ posiekać.- powiedziała ostro.
-Ale jesteś straszna, no zaraz ucieknę z płaczem.
-Rictusempra!- facet zaczął się śmiać, po czym niespodziewanie upadł na podłogę.
-I co teraz?- zapytała szyderczo, szczerząc zęby w uśmiechu i wychodząc ze sklepu. Schowała miecz do pochwy, która znajdowała się w zestawie z mieczem. Nagle usłyszała krzyki oraz zaklęcia miotane przez ludzi.
-Chyba się zaczęło.-mówiąc to, nagle poczuła, że ktoś wpycha ją do wody.
Szybko z niej wyszła i deportowała się na miejsce zdarzenia.
¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤¤
-Mieliśmy tylko mieć wakacje, a tu pojawili się śmierciożercy!-mruknął Ron, rzucając zaklęcia. Grupka Ślizgonów na czele z Dołohowem, śmiali się i atakowali Złotą Trójcę.
-Sega kakvo, małolaty?-zapytał Bułgar. -Nikt wuam ne pomoze. Avada...- nagle jakaś postać deportowała się z mieczem w ręku. Ten ktoś był cały mokry i szybkim ruchem ciął mieczem w nadgarstek Dołohowa. Jego dłoń poleciała do góry i upadła z głuchym pac.
-Aaaaaaaaa, mojata ruka!-wrzasnął, uciekając z pola walki. Postać ryknęła:
-Potter, Weasley, Granger, zjeżdżajcie stąd!
-Kim jesteś?-zapytał Ron.
-Albus Dumbledore.-sarkastycznie powiedziała kobieta, odsłaniałąc kaptur. Była to Bellatrix, z śmiercionośnym wzrokiem patrzyła na trójkę młodzieńców i powiedziała:
-Idźcie już! Poradzę sobie.
-Dobrze wiesz, że potrzebujesz naszej pomocy. Drętwota!
-Expelliarmus!
-Avada Kedavra!
-Protego! - uciekajcie stąd. Już! - trójka młodzieńców niechętnie deportowała się z pola bitwy.
-I co, Bellatrix? Mogłaś siedzieć w swoim domu i cieszyć się życiem. A tak... Salazar czeka. Expelliarmus!- różdżka i mecz Belli poszybowały daleko. Kobieta została uderzona w twarz i straciła przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Nie mogę uwierzyć!-wykrzyknął Ron
-Tak, uratowała nas! To naprawdę niesamowite.
- Nie o to chodzi. Znalazłem udko z kurczaka!- mówiąc to, zaczął zajadać się mięsem. Harry nie wytrzymał:
-IDIOTO! PRZEZ NASZĄ GŁUPOTĘ BELLATRIX ZGINIE!- ryknął chłopak.
-I po co się przejmować? Przecież to tylko jakaś głupia wiedźma, która całe życie płaszczy się do Voldemorta, jak jakiś robak.
-RONALDZIE WEASLEY! JAK MOŻESZ MÓWIĆ TAK O CZŁOWIEKU!- teraz wybuchła Hermiona, która pomimo nienajlepszych relacji z Black, zawsze przejmowała się losem innych osób.
-Ech... nie możemy nic na to poradzić.- mruknął rudy.- nie wtargniemy do głównej siedziby Salazara Slytherina!- teraz mogli tylko się domyślać, co się stało z ich obrończynią.

Tylko martwi widzieli koniec wojny- Bellatrix Black i Harry PotterWhere stories live. Discover now