°dog tag°

325 15 3
                                    

Niewiele wychodziła z pokoju - zazwyczaj tylko na salę treningową

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Niewiele wychodziła z pokoju - zazwyczaj tylko na salę treningową. Po prostu nie umiała się zgrać. Nie chciała wpychać się im w towarzystwo, choć wyglądało jakby Wanda i Kate wręcz się do niej pchały. Blondynka czuła, że po prostu jest im jej żal. Choć w jakimś stopniu. Lena nie wychodziła też już na ten balkon - dziwnie się czuła po spotkaniu tam Jamesa. Była zła na siebie, że pokazała się od tej gorszej strony. Myślała o sobie wtedy, jako o płaczce z koszmarami, która jest, kolokwialnie mówiąc, nieogarnięta emocjonalnie. Przekręciła się na łóżku i zerknęła na godzinę - czwarta nad ranem. Dobrze wiedziała, że kiedy obudzi się o takiej godzinie, to już nie zaśnie. Stanęła na nogach i ruszyła do łazienki, gdzie opłukała twarz zimną wodą. Wyjątkowo, tamtej nocy koszmary nie doprowadziły jej do płaczu. Cóż, nie ważnie jaką zgrywała, jaką odwagę wyrażała jej postura czy cięty język- tak naprawę była jedną wielką rozsypką. Zatopionym parowcem, którego nie da się wyłowić.

Szybko ubrała leżący na szafce sportowy stanik oraz krótkie spodenki. Rzadko ubierała do treningu taki strój, ale doszła do wniosku, że na sali raczej nikogo nie będzie. Zerknęła jeszcze na małe cięcia na plecach, a następnie powoli wyszła na korytarz, nie chcąc nikogo obudzić. Szczególnie Barnesa, którego pokój był zupełnie obok jej. Wślizgnęła się do hali, ale przystanęła w progu. Wspomniany wcześniej mężczyzna stał tyłem do drzwi i z całej siły uderzał w worek treningowy. Blondynka od razu podejrzewała, że to on był sprawcą dziury w ścianie na przeciwko. Jak zwykle, uderzał perfekcyjnie - jak w szwajcarskim zegarku. Pot lśnił na jego nieokrytych plecach. Lena mimowolnie przyglądała się miejscu, gdzie jego metalowe ramię łączyło się ze skórą. Dalej była tam przeogromna blizna, którą pamiętała. Mimowolnie zerknęła na swoje ramiona, które nie wyglądały lepiej. Jedyny plus- nie robiły się czerwone, były strasznie wyblakłe, lecz w momentach, w których przypominała sobie jak powstały do nie miało znaczenia. W końcu zauważyła, że Barnes odwrócił się w jej kierunku. Kiwnęła głową, jakby wiedziała co innego zrobić.

- Przyjdę później.

- Zmieścimy się na jednej sali - mruknął.- Wiesz, że nikogo nie musisz unikać?

- Czemu tak myślisz? - kiedy podchodziła bliżej, starała się wydawać pewnie.

- Bo - przejechał dłonią po krótkich włosach.- Nieważne jak tego nie chcesz, to cię znam, tak jak ty mnie. Takie rzeczy się widzi.

Otaksował ją wzrokiem, a następnie poszedł po kolejny worek gdyż tamten pękł. Blondynka w tym czasie skierowała się w kierunku strzelnicy przeznaczonej dla Kate i Clinta, którą wykorzystywała aby ćwiczyć rzucanie na dużą odległość. Miała w sobie serum, które znacznie w jej tym pomagało - jej siła była wielka, tak samo jak zmysł wzroku więc trafienie nożem w punkt oddalony o trzydzieści metrów nie był niczym dziwnym. Zamachnęła się, a ostrze wbiło się prosto w głowę manekina. Czuła, że mężczyzna się jej przyglądał więc uśmiechnęła się pod nosem i rzuciła jeszcze raz, dwa sztylety na raz.

No Peace For My Soul| Marvel|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz