04 | desperacja

1.7K 460 254
                                    

Wieczorem Cassie postanowiła porozmawiać na chwilę z Winstonem. Wgramoliła się na jego łóżko i usiadła obok bruneta. Zaczęli rozmawiać, wspominając przede wszystkim te dobre czasy ze Strefy. Dobre chwile, jednak... Zależy dla kogo.

— Nie, Winston! — zawołała w pewnym momencie nastolatka, cicho chichocząc. — Nigdy się nie upiłam podczas ogniska! Nigdy!

— Czyżby? — Uniósł brew, zerkając na dziewczynę. — Mam ci przypomnieć, jak stałaś pod prysznicem i...

— Podglądałeś mnie?! — Otworzyła szeroko oczy, chwytając leżącą obok jej nogi poduszkę. Cisnęła nią w stronę chłopaka. — Wstydź się!

— Nie, to nie tak! — prychnął, w ostatniej chwili łapiąc lecącą w jego stronę poduszkę. — Nie moja wina, że napiłaś się tego świństwa, które pędził Gally! Słuchaj, normalnie wypiłaś duszkiem cały słoik, po czym wstałaś i oznajmiłaś nam, że ci jest "smutno". — Zrobił cudzysłów palcami. — Ja wywaliłem wtedy na ciebie gały i wprost zapytałem, o co ci chodzi. A ty mi na to, że musisz iść z kimś pogadać.

— To nieprawda! — mruknęła na wpół zła, na wpół rozbawiona.

— Posłuchaj do końca. Gdy tylko to powiedziałaś, odwróciłaś się i ruszyłaś pod prysznice. Nam wszystkim nie pozostało nic innego, niż pójść za tobą. — Zaśmiał się, na wspomnienie tamtego wieczora. — Widok był bezcenny, naprawdę. Weszłaś do środka i odkręciłaś zimną wodę. Gapiłaś się jeszcze chwilę na słuchawkę, po czym zaczęłaś prosić, żeby przestała płakać.

— Nie było czegoś takiego! Wkręcasz mnie. — Cassie ukryła czerwoną twarz we włosach.

— Spytaj się Minho. To on odciągał cię od tego prysznica.

— Wal się.

— A, teraz już wiem, że ci się przypomniało. — Uśmiechnął się do blondynki triumfalnie.

— Dobra, dobra — prychnęła. — Przyznaję się, pamiętam coś z tego wieczora. Ale to było dawno i nieprawda!

— Wmawiaj sobie, wmawiaj. — Winston wystawił dziewczynie język, wciąż chichocząc.

— Ej, wy tam! — Cassie usłyszała wściekły głos Thomasa. Zerknęła w dół i niemal od razu napotkała zabójcze spojrzenie bruneta. — Próbuję się, cholera, przespać. A wy mi w tym nie pomagacie.

—- Dobra, już dobra. — Przewróciła oczami, kręcąc głową. — Nocnych wycieczek ci się zachciało — dodała szeptem. Na szczęście nikt nie usłyszał jej słów. No, nie słyszał nikt oprócz Thomasa, który kolejny raz posłał jej spojrzenie, które zabija. Gdyby to zadziałało, to już dawno leżałaby martwa na podłodze.

***

Po kilku godzinach drzwi pokoju otworzyły się i do pomieszczenia wszedł dość liczny i uzbrojony oddział żołnierzy. Cassie uniosła głowę, opierając brodę na krześle. Zmierzyła strażników nieufnym spojrzeniem, przyglądając się im badawczo. Dopiero po chwili na przód przepchnął się Janson, trzymając w dłoni jakiś spory plik kartek.

— Witajcie, moi drodzy. — Blondynka miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje słysząc przesłodzony ton głosu mężczyzny w garniturze. — Dziś zaczniemy badania. Nie macie się jednak czym martwić. Będzie to zaledwie tylko kilka godzin w tygodniu.

— Zapowiada się genialnie — mruknął Minho, przyglądając się siwowłosemu. — Nosz, purwa, nie możecie choć na chwilę zostawić nas w spokoju?

Janson prychnął cicho, kręcąc głową. Nie zamierzał jak na razie wdawać się z nastolatkami w zbędne dyskusje.

— Jako pierwszy pójdzie z nami. — Mężczyzna wytężył wzrok, rozglądając się uważnie po pokoju. Jego spojrzenie niemal od razu zatrzymało się na siedzącym na łóżku brązowookim blondynie. — Ty, młody człowieku.

WE ARE IDIOTS, GREENIE • THE SCORCH TRIALS [1]Where stories live. Discover now