~Sky~

678 39 93
                                    

Pov Felix

Wszedłem do mieszkania, ładnie ściągnąłem butki żeby nie nabrudzić.

- To zrobie nam herbatki i pójdziemy robić tą matmę. - mruknąłem idąc już do kuchni.

- Dobrze. - odpowiedział starszy ściągając dopiero buty.

Nalałem wodę na herbatkę, a do dwóch kubeczków wrzuciłem saszetki z suszonymi owocami. Zaraz za mną pojawił się Chan, który objął mnie w pasie, kładąc głowe opierając się o moje ramię. Uśmiechnąłem się pod nosem, a po moim ciele przeszła przyjemna fala ciepła, kochałem być tak przytulanym.

- Jaką robisz? - spytał głaszcząc mnie po brzuszku.

- Owocową, może być?

- Oczywiście.

Przytuliłem się do niego czekając tak aż woda się zagotuje. Nie minęły trzy minuty, a herbata była już zalana i posłodzona.

- Zaniesiesz? Nie chce się poparzyć...

- Do salonu, czy pokoju?

- Do salonu, bo w pokoju zaraz zasnę, a przecież mieliśmy jechać nad jeziorko oglądać zachód słońca. 

- Gwarantuje, że nie zaśniesz. Leć po zeszyt i książkę. 

Pobiegłem szybko do pokoju i po chwili wróciłem z obiema rzeczami. Usiadłem sobie na kolanach Chana, był wygodniejszy niż ta kanapa, no i chciałem być bliżej niego.

- Od razu chcesz zacząć sam, czy mam ci na początek coś wyjaśnić?

- Od razu zadania, rozumiem już, najwyżej zrobię kilka błędów. - nie chciałem w nieskończoność robić tych zadań. 

- Dobrze w takim razie sobie rozwiązuj, a ja będę patrzył. - tak jak wcześniej ułożył brodę na moim ramieniu.

Zacząłem powoli rozwiązywać zadania i w sumie szło mi całkiem dobrze, tulący mnie Chan jakoś teraz nie zawstydzał, a motywował swoimi czułościami. Po kilku dłuższych minutach pokazałem mu zadanie, chociaż byłem pewien, że śledził każdy mój ruch i wiedział, czy coś jest źle. Wziął w rękę zeszyt. Sprawdził zadanie jeszcze raz i uśmiechnął się pod nosem.

- Wszystko jest dobrze. Jestem naprawdę z ciebie dumny. - odłożył zeszyt i znowu mnie w siebie wtulił.

- To wszystko twoja zasługa, mój nauczycielu. - położyłem dłonie na tych jego zaraz zabierając jedną z jego rączek, żeby bawić się jego paluszkami, nie wiem, miałem jakąś dziwną potrzebę żeby to zrobić.

- Faktycznie, mogłem się troszeczkę do tego przyczynić. - po miział mnie swoim policzkiem.

Uśmiechnąłem się radośnie. - Troszeczkę bardzo. To co, zbieramy się Hyungie?

- Najpierw może zrobimy jedzonko?

- Ah tak, zapomniałem. - wstałem zaraz biorąc Chana za rączkę, żeby też wstał. Razem udaliśmy się do kuchni.

- Kanapeczki muszą być, to jasne, ale coś jeszcze zabierzemy?

- Piciu i zjadłbym winogrona. - uśmiechnąłem się do niego.

- Dobrze i co jeszcze? - wyciągnął rzeczy do robinia kanapek.

- Hmm, wydaje mi się, że jak zjem kilka kanapek to dużo nie wcisnę, ale jakieś słodycze można wziąć. - stanąłem obok chłopaka i przyglądałem się temu co robi, oczywiście gotowy, żeby mu pomóc.

- W takim razie wyjmij te słodycze, które chcesz zabrać.

Wyjąłem z szafeczki wie paczki żelków i jakieś kilka lizaczków. Położyłem na blacie obok rzeczy, które przygotowywał starszy.

Your Hope | Chanlix Donde viven las historias. Descúbrelo ahora