Właśnie wróciłem! lecz nie na długo...

78 10 1
                                    

Nastał wieczór, gdy Kirushi wrócił do królestwa Ghari. Królestwo położone na elfim kontynencie, temperatura jak zwykle nieco chłodniejsza niż o południu. Na ulicach wszelkie stragany zostały puste, żadnych broni, jedzenia do kupienia, czy książek. Ludzie powoli spacerowali po głównych alejkach wzgórzystego miasta, przyglądając się słońcu, które zachodziło. liczne grupki młodych par, siedzących na ławkach i rozmawiających ze sobą, czy dzieci, biegnące wzdłuż ulic, robiąc sobie wyścig, kto jest lepszy... Wszystko to sprawiało, że protagonista czuł, że jest to miasto, w którym się urodził. Po kwadransie spacerowania w plecakiem po mieście znalazł mieszkanie swoich rodziców. Drewniane drzwi, które zawsze skrzypiały, niegdyś przyprawiały go o dreszcze. Teraz lis jedynie uśmiecha się przypominając sobie te sytuacje. Po wejściu, pierwsze co go powitało to lustro, w którym mógł się przejrzeć. Niegdyś mały chłopak a jaskrawo-pomarańczowych włosach, jak i ogonie oraz uszach, bardzo podobny do swojej matki. Delikatnie rysy na pulchnej twarzy, czerwone jak rubin oczy i drobna dziecięca figura. Niewiele się zmieniło, oprócz tego, że wyrósł, ubarwienie włosów się zmieniło. Na niegdyś pomarańczowych włosach zagościła krucza czerń, a na białych końcówkach szkarłatna czerwień. Jedyne co odróżniało go od rodziców, to grzywka, zakrywająca zegarek, będący w lewym oku. Zegar wskazywał godzinę wpół do dwudziestej. Mężczyzna cicho ziewną, przeciągając się, po czym ruszył do salonu, gdzie zostawił plecak. Salon był jednym z tych miejsc, gdzie wpadały promienie światła, gdy słońce zachodziło. Z salonu na wprost był pokój Kirushi'ego. Po lewo były małe schodki, które prowadziły do łaźni i sypialni rodziców. Po prawo wielkie szklane drzwi, prowadzące do balkonu, gdzie jego Matka miała własny ogródek.
- Ah... Dziewiętnaście lat podróżowania, a teraz czas na powrót tutaj... - Mruknął do siebie, ruszając do swego pokoju, który był całkiem ciemny, przez zakryte okno. Zmęczony zasnął niemalże natychmiast, po zdjęciu z siebie swoich szat, które tak uwielbiał nosić.

Minęła dziesiąta, nim upał go obudził. Cicho westchnął, leniwie się przeciągając.
- Kurwa... gorąco... - Powiedział dość jąkliwie, wstając, po czym dobrał się do zrzuconych szat, jak i plecaka. ruszył do łaźni, gdzie szybko zrobił pranie, jak i wziął długą, relaksującą kąpiel. Dopiero teraz docenił posiadanie ciemni w łaźni. Pomimo zapalania świec, był pewny, że zegar w jego oku nie będzie tykał w przeciwną stronę. O jedenastej wyszedł, po czym przebrał w jedną z szat w szafie, po czym wyszedł na balkon, by rozwiesić pranie. Chcąc wyjść na miasto, przy drzwiach zastał oddział armii królewskej.
- Kirushi Kurogane? - spytał mężczyzna o krótkich blond włosach, ledwo widocznych przez hełm. Cały był ubrany w stalową zbroję, zaś za nim stało jeszcze czternastu rycerzy.
- Tak, co się stało?
- Okropne rzeczy, król został zatruty. Mamy wyruszyć do królestwa Tasnia, na kontynencie Vāyu
- Teraz? - spytał lis, lekko niedowierzając.
- Nie... Słyszeliśmy, że dopiero co pan wrócił. Ma pan trzy dni na przygotowanie się. Spotkanie o piątej pod bramą na wschód
- Dobrze, do widzenia
- Do widzenia - odpowiedział posłaniec i ruszył w stronę miasta.

Całemu zajściu przyglądała się elfka o blond włosach i dość niskim wzroście. Gdy zaś wojskowi odeszli, Kirushi mógł zobaczyć, że elfka prócz włosów do pasa miała również krótką grzywkę, szmaragdowe oczy i smukłą twarz. Ubrana była w luźną zieloną marynarkę, z oddzielnymi rękawami. Do tego miała czarną sukienkę krótką do połowy ud. Miała do tego czarne zakolanówki i buty luźne do kolan w kolorze żakietu. Chłopak mógł zobaczyć w niej swoją dawną koleżankę z młodości.
- Kirushi! - powiedziała znajoma już Lisowi elfka, która biegła do niego. Będąc bliżej, rzuciła się na niego zadowolona, powalając go. Wtedy mężczyzna poczuł to jak dorosła, zwłaszcza gdy jego głowa spotkała się z jej wygodnymi poduszkami. Kirushi znowu został w domu, lekko zadowolony. Zamknął drzwi za pomocą wiatru. Blondynka usiadła na jego brzuchu z delikatnym uśmiechem.
- Myślałam że będziesz nieco silniejszy - powiedziała żartobliwie, cicho się śmiejąc - gdzie byłeś? Długo cię nie było, myślałam, że już nie wrócisz... - mówiła nieco bardziej smutniejąc z chwili na chwilę
- Nie no coś ty... Ayla, ja bym nie wrócił? - spytał nieco rozbawiony, obejmując ją w biodrach - Znasz mnie przecież... Zawsze wracam, choćbym nie wiem, co się działo - powiedział ciepło, zaś w jego brzuchu słychać było burczenie.
- Ale nie zawsze przy tym o siebie dbasz - przypomniała, patrząc się na niego karcącym wzrokiem - Na co masz ochotę?
- Co zrobisz - odparł żartobliwie, zaś elfka wstała, niemalże od razu prowadząc go do jej mieszkania.

Mieszkanie nie zmieniło się za bardzo. Kamienna podłoga i białe ściany. Dom wewnątrz wyglądał tak samo jak mieszkanie lisa. Różniło się jedynie meblami i wystrojem. Jak u mężczyzny wnętrze wygląda harmonijnie, tak tutaj wszystko wygląda potulnie i miło. Kuchnia połączona z salonem wyglądała bardzo ładnie. Dziewczę szybko zajrzała do swych szafek i po chwili wyjęła filet z indyka, który zaczęła kroić, a potem smażyć wraz z gotowymi od wczoraj ziemniakami.
- Więc... Gdzie byłeś?
- Podróżowałem, zwiedzałem, trenowałem...
- A po co przyszło do ciebie wojsko? Słyszałam coś o królu
- Tak, został zatruty, mam znaleźć następcę, a raczej ich do niego zaprowadzić...
- Mogę tobie z tym pomóc - mruknęła elfka, przez co Kirushi widocznie się zarumienił
- A co z zakładem?
- powodzi nam się. Ostatnio mieliśmy takie łowy, że mogę sobie odpuścić polowań na rok - oznajmiła radośnie, podając już gotowy posiłek.
- W takim razie możemy ruszyć, tylko chcę cię mieć na oku - mruknął zasiadając do stołu i powoli jedząc. Posiłek był dla niego zaskakująco przyjemny i bardzo nostalgiczny. Przez ciągłe jedzenie w tawernach zapomniał jak wygląda i smakuje domowy posiłek.
- Dobrze, dobrze - oznajmiła zadowolona.
- Znalazłaś kogoś?
- Nie, ale... Widziałam kilku urokliwych klientów
- Świetnie! Może jak wrócimy to z nimi porozmawiasz?
- Tak, jasne, ale... Chyba będę potrzebowała małej pomocy - mruknęła nieco wstydliwie.

Po zjedzonym posiłku podróżnik postanowił po spacerować po mieście, przyglądając się temu, jak wygląda zwykły dzień w ruchliwym mieście. Gościł w wielu różnych miejscach, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Patrzył się na pary młodych elfów, grupy żołnierzy patrolujących miasto, miejscowych iluzjonistów którzy zabawiali dzieci, Wreszcie przyszedł do rodzinnego zakładu swojej koleżanki. Budynek nie zmienił się za bardzo, nie licząc cen.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - spytała starsza elfka, a Kiru jedynie się uśmiechnął w jej stronę.
- Dzień dobry. Właśnie rozglądałem się po okolicy
- Och doprawdy? jest może coś, czego szukasz?
- Nie, nie... Nie za bardzo
- Och dobrze. Kogoś mi przypominasz, tylko nie pamiętam za bardzo kogo
- Ach tak, Kirushi Kurogane, niegdyś pani sąsiad i najlepszy przyjaciel Ayli
- Kirushi? Wróciłeś? Rany... Ayla bardzo się martwiła o ciebie, nie poznałabym cię, naprawdę
- Domyślam się - Zaśmiał się cicho i przyglądał się zbrojom, zrobionych ze skóry
- Widzę, że swojego stylu nie zmieniłeś
- Wygodne są te szaty, co więcej mam mówić
- Ach... Nic, jest może coś, co mogłabym dla ciebie zrobić?
- Tak, za niedługo wyjeżdżam z Aylą w podróż wraz z wojskiem... Mógłbym zachować u pani klucze do mieszkania?
- Tak, oczywiście, tylko nie wiem po co Ayla idzie na to
- Sama chciała mi towarzyszyć, proszę się o nią nie martwić - oznajmił pogodnym tonem i chwycił za klamkę
- Dobrze, wierzę ci na słowo, do widzenia
- do widzenia - powiedział Lis i wyszedł z pomieszczenia z lekkim uśmiechem.

Po całym dniu spacerowania po mieście, mężczyzna wrócił do swego domu, gdzie zdjął pranie, po czym zaczął pakować swój plecak. W pojemniku był już zestaw dziesięciu noży, dwa krótkie miecze, na wzór katany. Miecze wraz z pochwą i pasem założył na plecy, zaś noże włożył w specjalny pas pod szatą. Ubrania szybko złożył i schował do plecaka. Gotowy ruszył po Aylę, zamykając dom. Delikatnie zapukał, a po chwili Elfka mu otworzyła. Zaskoczona spojrzała na niego.
- Już? masz jeszcze trzy dni
- Nie jestem zbyt cierpliwym człowiekiem
- No dobrze, daj mi kilka minut
- Dobrze - powiedział wręczając jej klucze - Zostaw je gdzieś, jak wrócimy to wezmę
- Dobrze, w takim razie poczekaj chwilkę - powtórzyła i zamknęła drzwi. Po niecałym kwadransie wyszła, ubrana tak samo, a prócz tego na plecach miała łuk i podobny plecak, co jej towarzysz. Oboje ruszyli w stronę wyjścia, gdzie zawiadomili jednego ze strażników, by zawiadomił wojsko o ich gotowość to wyruszenia. Usiadli przy pobliskiej zadowoleni, patrząc się na zachodzące słońce
- Wiesz przynajmniej gdzie będziemy iść?
- Jasne... będzie to około trzy miesiące drogi - oznajmił lis, dalej patrząc się na słońce.
- Przypomniało mi się, jak niegdyś pomagałeś mi przy strzelaniu z łuku
- Dawno temu to było - zaśmiał się cicho, lekko obejmując ją od boku, na co lekko zaskoczona zarumieniła się.
- Może byśmy się zmierzyli? - zaproponowała z uśmiechem, patrząc się na niego. Kirushi zaskoczony spojrzał się na nią.
- Skoro chcesz... Tutaj? - spytał, na co elfka przytaknęła głową, i otworzyła główną kieszeń plecaka i wstała, w pozycji gotowej do walki.
- przecież szybko to oni tu nie przyjdą - zaśmiała się cicho. Mężczyzna wstał, wyjmując tylko jeden miecz. Stał widocznie rozluźniony, czekając na jej pierwszy atak.

WybranyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz