☆*:.。. what is your problem..? .。.:*☆

585 29 5
                                    

|||

Pov. ???

Coraz częściej przesiaduję na parapecie z kawą w dłoni. Patrzę na przejeżdżające pod moim domem samochody, obserwuję ludzi.
W takich chwilach zastanawiam się, dlaczego oni wszyscy są akurat tutaj i teraz, w zasięgu mojego wzroku?
Równie dobrze mogli pojechać lub pójść okrężną drogą, wyjść pół lub dwie godziny później...
Lecz oni wybrali właśnie ten moment, to miejsce; w sumie, co mi do tego?
Każdy ma swoje życie, a z pewnych powodów los chciał, aby byli tu i w tym czasie, przechodząc i przejeżdżając pod moim cholernym domem.

W takim razie, dlaczego los zarządził, aby nie było tutaj akurat ciebie...?
Dlaczego zniknąłeś teraz; wtedy, kiedy ciebie potrzebuję...?

Dlaczego nie posiadam cię w moim polu widzenia...?

|||

Pov. Jimin

-Jimin, kurwa, daj mi spokój.

Z ust chłopaka wyszły takie o to słowa. Przeklinał strasznie, jednak nie za bardzo mi to przeszkadzało.

-Daj się dosiąść, widzę, że coś cię trapi - słysząc nacisk w moim głosie przewrócił oczami, lecz łaskawie ruszył swoje cztery litery.

To Min Yoongi, mój przyjaciel, chociaż nie jestem pewny, czy mam prawo nazywać go w ten sposób. Nie określiłbym naszej relacji jako typowo koleżeńskiej, chociaż jestem jedynym, z którym się dogaduje.
Mniejsza z tym, bo jak na razie to wydaje się być bardziej przygnębiony niż zazwyczaj.

-Odezwij się, jestem tu generalnie po to, aby cię wysłuchać - kontynuowałem - Oferuję ci pomocną dłoń, więc schowaj dumę do kieszeni i chociaż raz mi zaufaj.

Chłopak nie wyglądał na przekonanego.

-Nie wyglądasz na mądrego, a twoje rady z reguły są do dupy. Nie możemy zjeść po prostu w ciszy? - odpowiedział z niechęcią, po czym wgryzł się w kanapkę z samym masłem.

Chwila, z samym masłem..?
Na tą myśl ostentacyjnie westchnąłem.

-Yoongi, nie mów, że znowu to robisz - powiedziałem, nie podnosząc wzroku znad jego kanapki.

-Cego chces? O co ci choszi? - wyseplenił z buzią pełną jedzenia.

-Znowu ktoś ci zarzucił, że jesteś zbyt otyły?

-Eeh..? - przełknął przeżuty kawałek kanapki - Nie mam pojęcia, o czym mówisz. Wiesz, że zajebię każdemu, kto tak do mnie powie - demonstracyjnie rozłożył się na ławce, pozwalając promykom słońca dotknąć jego twarzy.

Jego słowa nie były prawdą. Może i w gębie jest groźny, jednak jak przychodzi co do czego, to wraca z podbitym okiem. Przemilczę jednak ten temat i pozwolę mu się nacieszyć posiłkiem.
Po skończonej przerwie na lunch, rozeszliśmy się do swoich klas.

...

Po lekcjach często umawialiśmy się u mnie lub u niego, by pograć w jakieś gry. Z reguły wygrywał w nie on, mając o wiele większe doświadczenie po nieprzespanych nocach poświęconych klikaniu na konsoli.
Od razu po przekroczeniu progu jego domu rzuciłem się na kanapę, a on zajął się włączaniem sprzętu.

-Ej, w co ostatnio graliśmy? - zapytał.

-Nie pamiętam, włącz cokolwiek.

Włożył wybraną płytę do odtwarzacza
//jak się to nazywa??// i nacisnął „play".
Pierwsza runda, wygrana fartem przeze mnie, gdyż jego postać upuściła swój miecz podczas walki. Druga wygrana przez niego, oczywiście. Tak samo trzecia, czwarta, piąta...

-Chłopie, daj mi wygrać chociaż raz! - zacząłem narzekać, bo taka gra po pewnym czasie staje się nudna.

-Przecież dałem! - zaprotestował - W pierwszej rundzie upuściłem swój miecz, pamiętasz?!

-Zrobiłeś to przypadkiem, nie udawaj, że celowo! - zawołałem z udawaną obrażoną miną.

-Taki mistrz jak ja zawsze wygrywa, debilu! Nie ma opcji, żebym przegrał z kimś takim przez głupie upuszczenie miecza! - wykrzyknął, rzucając we mnie dla żartu kontrolerem.

-Oż ty! - wziąłem zamach poduszką i uderzyłem go w jego ramię.

-Ała, co ty robisz?! Popieprzyło cię?! - krzyczał masując swoją rękę.

On żartuje, nie?
Chociaż nie wiem, może faktycznie za mocno rzuciłem?

-Przepraszam, nie chciałem tak mocno... - zacząłem.

-Wiem. Uspokój się, Jimin, nic strasznego się nie stało, a ty z przejęcia dyszysz jak stara baba.

-To ty przed chwilą prawie ryczałeś z bólu od uderzenia p o d u s z k ą.

-Ta poduszka jest w cholerę twarda, wiesz?! - na te słowa zacząłem się śmiać i poszedłem do kuchni w celu wzięcia sobie czegoś do jedzenia.

-Mogę wziąć sobie jogurt? - spytałem.

-Taa, bierz co chcesz.

Zaskoczyłem się po otwarciu lodówki. Znajdowały się tam zaledwie 3 jogurty, parę butelek wody i masło. Sprawdziłem więc chlebak, był tam jedynie jeden bochenek z piekarni znajdującej się bardzo blisko jego domu.

-Yoongi, dlaczego masz tak mało rzeczy w lodówce?

-Cicho, wiem, muszę wyjść do sklepu za jakiś czas.

Spojrzałem na niego lekko zmartwiony, jednak jak na razie nie będę się wtrącał w jego jadłospis.

Minęła chwila niezręcznej ciszy, którą na szczęście przerwał Yoongi:

-No, to teraz gramy szóstą rundę..? - spytał z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Tak, jasne - odparłem, siadając obok niego.

Czas mijał, a nim się spostrzegłem, minęła dwudziesta pierwsza.

-Jezu, muszę już lecieć! - w popłochu począłem zbierać swoje rzeczy kierując się do wyjścia.

-A-ale Jimin, nie skończyliśmy! Poczekaj! - złapał mnie za kawałek kurtki, który szybko wyrwałem mu z dłoni.

Nie mogłem sobie pozwolić na zatrzymanie, więc po prostu wybiegłem z jego domu.
Będąc już na ulicy, odwróciłem się i pomachałem mu w biegu.

Yoongi jednak tylko stał w bezruchu na werandzie ze spojrzeniem utkwionym w moją oddalającą się od niego sylwetkę; stał tak, na tle gwieździstej nocy, pozwalając wiatrowi muskać jego płowe włosy.

~~~
//Heeej, będę wdzięczna za każdą krytykę i wskazanie choćby najmniejszego błędu, szczególnie przy dialogach, których pisanie sprawia mi trudność. Starałam się jednak, aby jakoś to w miarę dobrze wyszło, lecz obawiam się, iż nie widać różnicy między myślami wewnętrznymi Jimina a rozmową między bohaterami czy coś. Proszę, poprawiajcie mnie, z góry dziękuję i zapraszam na kolejne części, o ile wam się w ogóle podobało :^
Możecie pisać, co mam zmienić, czy taka forma pisania wam pasuje ☆彡
Do zoba czy coś.

~słowa: 927 ☆彡

 ❝𝐇𝐀𝐍𝐃 𝐓𝐎 𝐇𝐀𝐍𝐃❞ || ʏᴏᴏɴᴍɪɴ Where stories live. Discover now