☆*:.。.laying on the bathroom floor .。.:*☆

274 24 13
                                    

Pov. Jimin

Nie wierzę mu.
Po prostu mu nie ufam.
Nie wiem, czy on ma mnie za debila, ale to chyba jasne, że nie odżywia się tak, jak powinien.
A ja mam na to kolejny dowód, przez sytuację, która wydarzyła się w szkole.

-No to co, powiesz mi w końcu, dlaczego zemdlałeś? - spytałem pewny, że to od ilości jedzenia, którą ostatnio spożył. Czyli tyle, ile kot napłakał.

-Jezu, skąd mam wiedzieć - wzruszył ramionami - Zdarza się przecież, nic wielkiego.

Szliśmy chodnikiem wracając do domów.
Z tym, że wczoraj ominęliśmy lekcje, spotkało nas parę problemów.
U Yoongiego - ze strony nauczycieli, u mnie - ze strony matki.

Zdarzył się właśnie jeszcze jeden problematyczny incydent. Tudzież na wuefie Yoongi podobno źle się poczuł, więc podparł się o rurę przy trybunach. Za długo tak nie postał, bo stracił przytomność, a znajomi z klasy zaprowadzili go do pielęgniarki.

*timeskip, następny dzień w szkole*

Pov. Yoongi

Jak zwykle, na przerwie ukryłem się w szkolnej toalecie. Tak nienawidzę tego miejsca, tych ludzi, nauczycieli, uczniów...
Wszystkich.

Wziąłem kilka głębokich wdechów, aż usłyszałem głos należący do pewnego chłopaka o imieniu Lee.

-Jesteś tam, gruba szmato?! - na te słowa zastygnąłem, a zza kabiny dało się słyszeć salwy śmiechu.

Teraz ścianki od ciasnego pomieszczenia trzęsły się od kopniaków jego kumpli. Dodatkowo, poruszali klamką gwałtownie w górę i w dół, jakby z zamiarem jej oderwania.

-Wyłaź stamtąd, zjebie! Chcemy zobaczyć twoją brzydką mordę!

Nagle usłyszałem brzdęk metalu o kafle, a na podłodze ujrzałem wspomnianą wcześniej klamkę.

Nie minęła sekunda, a Lee i jego banda przygłupów wtargnęli do miejsca mojego pobytu. Jeden z nich, Mark, podwinął mi bluzę do góry. Odskoczyłem jak oparzony, przywierając do ściany.

-Zostaw mnie, zboczeńcu! - zawołałem ze zgrozą w głosie.

Spojrzał na mnie z obrzydzeniem, lustrując moją sylwetkę od góry do dołu.

-Nie myśl, że ja to z pożądania robię, dziwko. Chciałem tylko jakoś upięknić ten twój tłuszcz.

Od razu po wypowiedzianych słowach, Lee i reszta złapała mnie za ręce i nogi, a Mark wyjął scyzoryk z plecaka.

-Proszę, nie... - zacząłem się szarpać, niczym zwierzę w konwulsjach.

Jednak Lee tylko dał mi w twarz, przez co widok stał się lekko zamglony.

Widziałem niewyraźnie, jak Mark powoli zbliża się do mnie z małą, lśniącą bronią w dłoni.

W tym czasie jakiś chłopak zdjął mi bluzę całkowicie, a reszta mu pomagała operując moimi rękoma.

Trząsłem się, nie wiedziałem co robić.

Zawsze myślałem, że jestem przygotowany na tego rodzaje sytuacje.

Że ucieknę z miejsca zdarzenia, że to komuś zgłoszę, lub że po prostu dam sobie radę.

Nie spodziewałem się jednak, iż jak przyjdzie co do czego, nie będę potrafił nawet się obronić.

Zamknąłem oczy, pozwalając łzom swobodnie spłynąć po mojej twarzy.

Jednak moje powieki nie trwały przymknięte zbyt długo, gdyż parę sekund później otworzyłem je gwałtownie na uczucie wbijającego się ostrza tuż nad moim pępkiem.

Chcąc nie chcąc krzyknąłem, miotając się w uścisku tych potworów.

-Haha, rusza się jak jakaś jebana mysz po truciźnie!

Gdy Mark począł jechać w dół trzymanym scyzorykiem, kreśląc długą, krwawą kreskę, a z moich ust wydał się kolejny wrzask.

Nie widziałem kto, lecz ten osobnik przyłożył mi rękę do ust, uniemożliwiając wydawanie jakichkolwiek głośnych odgłosów.

Wrzeszczałem więc niemiłosiernie w jego dłoń.

Czułem, jak ostrze Marka podważa moją skórę, zahaczając lekko o mięso pod nią, co doprowadziło do krwawienia.

Moja głowa pękała od zduszonych we mnie krzyków.

Nagle oprawca przestał ciąć, wytarł scyzoryk i polecił chłopakom mnie puścić.

Leżałem na podłodze, obserwując krwistoczerwoną ranę na bladym brzuchu.

Zarazem przerażające, jak i piękne. Kontrast między białą niczym śnieg skórą, a czystej postaci krwią.

Pov. Jimin

Gdzie jest Yoongi? Szukam go od dobrych dziesięciu minut, mieliśmy wracać do domu.

Zauważyłem kolegów z jego klasy, więc się spytałem, w którą stronę poszedł.
Odparli, że nie widzieli go od lekcji biologii.

Pobiegłem pod salę, w której owa lekcja się odbywała.

Nie było go.

Zmęczony szukaniem, poszedłem do szkolnej łazienki, aby obmyć twarz. Jednak gdy odkręciłem kran, usłyszałem łkanie dochodzące z jednej z kabin.

Szybko podbiegłem, a ujrzałem leżącego Yoongiego.

Bez bluzy.

Z raną na brzuchu.

-Boże, Yoongi, co ci się stało?!

Zacząłem szperać w plecaku w poszukiwaniu bandaża, chusteczek, czegokolwiek.

On podniósł głowę i spojrzał się na mnie zamglonymi, załzawionymi oczami.

-To Lee... i jego koledzy - wymamrotał.

Jezu, znowu oni.

Gdy ja przyklejałem znalezioną w odmętach mojego plecaka gazę do jego rany, on po krótce opisał mi, co się wydarzyło.

-Zgłoszę to komuś, Yoongi. Czy tego chcesz, czy nie - powiedziałem stanowczo.

-Nie rób tego. Ani mi się waż.

-I tak to zgłoszę.

Chwycił mnie za rękę w celu zdobycia mojej uwagi.

Chciał, abym patrzył wprostu na niego.

-Nie strać mojego zaufania i nie rób tego.

-Zastanowię się, ale nie licz, że przemilczę całą sprawę jak zwykle.

...

Z moją pomocą, dotarliśmy do jego domu. Całą drogę opierał się na moim ramieniu.

Generalnie, jego rana nie była aż tak poważna, jak wynikało z opisu bólu samego Yoongiego.
Lubił dramatyzować, zatem dałem mu trochę przestrzeni, by sobie pomarudził.

Położyłem go do łóżka, ponieważ co jak co, potrzebował odpoczynku.

Chwilę z nim rozmawiałem, o Lee i jego kolegach, o szkole, życiu...

Niestety po paru godzinach spekulacji i dyskutowania musiałem go opuścić.

Wychodząc z jego pokoju, nie skierowałem się od razy w stronę wyjścia. Zostawiłem mu trochę jedzenia w kuchni w nadziei, że cokolwiek z tego zje.

Po włożeniu odpowiednich składników do lodówki, opuściłem jego dom, kierując się do własnego.

// Ugh, jest jak jest. Mam nadzieję, że jest ok.

~ słowa: 894 ☆彡

 ❝𝐇𝐀𝐍𝐃 𝐓𝐎 𝐇𝐀𝐍𝐃❞ || ʏᴏᴏɴᴍɪɴ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz