just stop

60 11 4
                                    

Nigdy nie przypuszczałam, że wyląduję w schowku na miotły w naszej szkole z chłopakiem, który mi się podoba.

Sama nawet nie jestem pewna, jak do tego doszło. Po prostu uciekaliśmy przed kimś po kolejnym głupim kawale, który zrobiliśmy, i tak jakoś się stało, że Nikodem wpadł na genialny pomysł ukrycia się. Tylko czemu musieliśmy ukryć się w schowku?!

Staliśmy ściśnięci maksymalnie tak blisko siebie, że czułam jego przyspieszony oddech, którym chuchał mi gdzieś w okolicach ucha i doskonale słyszałam szybkie bicie serca. Sama zresztą też byłam zziajana po szaleńczym lawirowaniu pomiędzy uczniami.

Myślę jednak, że większą uwagę poświęciłam tejże bliskości. Bycie przyciśniętą plecami do torsu osoby, która ci się podoba zdecydowanie nie ułatwia uspokajania oddechu czy ukrywaniu swoich uczuć.

— Cholera — wyszeptał, na co prawie zadrżałam, gdy usłyszałam to tuż przy uchu. — Musimy to kiedyś powtórzyć.

Zmarszczyłam brwi. Jeżeli chodzi mu o takie bieganie, to ja dziękuję, ale chętnie postoję, naprawdę.

— Co powtórzyć? — odszepnęłam. Miałam nadzieję, że głos mi nie zadrżał. Umarłabym, gdyby tak się stało, przysięgam.

— Ukrywanie się tutaj. — Byłam pewna, że szczerzył się głupio. Znałam go wystarczająco, by to wiedzieć. Zawsze, gdy powie coś, co potencjalnie może mnie zawstydzić, szczerzy się, jakby co najmniej wygrał miliard złotych na loterii. — Chyba nie myślałaś, że mam na myśli ten bieg?

Nieznacznie spuściłam głowę, co uznał za potwierdzenie. Prychnął cicho, a ja mu się nie zdziwiłam. Nie wiem, które z nas bardziej nie lubi biegać.

Starałam zająć swoje myśli czymkolwiek niezwiązanym z Nikodemem Aniołem, ale było to cholernie trudne. Kojarzyło mi się z nim naprawdę wiele rzeczy. Od żab, na czekoladzie kończąc (nie pytajcie o szczegóły).

Znaliśmy się od pierwszej klasy podstawówki i Nikodem zawsze powtarza, że nie wie jakim cudem, zaprzyjaźniliśmy się dopiero w gimnazjum. Też tego nie wiem, a przynajmniej według oficjalnej wersji. Bo nieoficjalna jest taka, że zwyczajnie już wtedy mi się podobał i kompletnie bałam się do niego zagadać — w ogóle w podstawówce byłam na tyle dziwnym dzieckiem, że iście przerażała mnie sama myśl o rozmowie z jakimś chłopakiem. Zmieniło się to, gdy jako jedyni z naszej dawnej klasy trafiliśmy do tego samego gimnazjum, może i na innych profilach, ale jednak. Potem poszliśmy do tego samego liceum, znowu na inne profile, ale nie miało to dla nas żadnego znaczenia.

Ciężko mi jest stwierdzić, jak w ogóle doszło do tego, że się zaprzyjaźniliśmy, ale nie ma to dla mnie jakiegoś znaczenia. Liczy się tylko to, że na praktycznie każdej przerwie siedzieliśmy (siedzieliśmy to dużo powiedziane — zwykle to on podsadzał mnie, ja siadałam na jakimś parapecie, podczas gdy on stał obok) razem. Okazjonalnie uciekaliśmy przed jakąś naszą ofiarą.

Bo nie wiem, czy wspominałam, ale już kiedyś prawie wylecieliśmy za szkoły przez żarty. Nie przejęliśmy się tym i właśnie przez kolejnego psikusa znaleźliśmy się w tamtej — dla mnie trochę niezręcznej — sytuacji.

— Myślę — zaczął po chwili — że możemy już wyjść, bo chyba zaraz będzie dzwonek, a ty masz kartkówkę z chemii.

— Weź nawet mi o tym nie przypominaj, okej? — jęknęłam. Nienawidzę chemii i to ze wzajemnością. Kompletnie nie rozumiem, po co wiedzieć wszystko o pierwiastkach i innych takich. Ani to w życiu pomocne, ani przyjemne w nauce. A moja nauczycielka wcale mi nie ułatwia lubienia tego przedmiotu, wręcz swoim cudownym usposobieniem jeszcze bardziej mnie do niego zniechęca.

JUST STOP. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz