•29•

2K 168 39
                                    

hej, hej!!! jak tam taekookers? zadowoleni ze swoich ocen? mam nadzieję, że rozdział się spodoba, zostawcie coś po sobie!
————————————————————————
Chwilę po dosyć niezręcznej sytuacji jaka miała miejsce z udziałem Taehyunga, Jungkook ulotnił się do swojej sypialni tłumacząc się nawracającym bólem głowy.

Co oczywiście było nieprawdą.

Tak naprawdę młody mężczyzna nie mógł już znieść ciągłego towarzystwa Taehyunga, który mimo tego co zrobił i przede wszystkim tego co powiedział, co chwilę wysłał mu jakieś dziwne sygnały. Jak nie dziwne uśmiechy, to różne, niby subtelne dotyki, a Kook, który aż kipiał w środku, nie miał zamiaru dalej tego znosić. Nie po tym, jak Taehyung go tak upokorzył.

I okej, może prócz nich nikt nie wiedział o tym co się między nimi działo; kilkukrotnie na wyjeździe w górach i po urodzinach Yeonrin, ale jednak to nie zmieniało faktu, że Jungkook po raz kolejny poczuł się zwyczajnie i perfidnie wykorzystany. Czuł się zagubiony, zagubiony we wszystkim. W swoich myślach, uczuciach, w relacjach, które tworzył z pozostałymi z ich paczki. Szatyna z każdym z nich coś łączyło; od lat przyjaźnił się z Yeonrin, którą od zawsze traktował jak swoją siostrę, od kilku miesięcy tworzył na pozór szczęśliwy związek z Minzy, a z Taehyungiem? Z Taehyungiem sam nie wiedział co go łączyło. Niby zdążyli się już „zaprzyjaźnić" i było między nimi coraz lepiej, ale Kook wcale się tak nie czuł, dla niego wcale nie było okej i on sam nie wiedział jak długo będzie w stanie jeszcze to ukrywać.

Kilka godzin później, jak mężczyzna zamknął się w swojej tutejszej sypialni, cała reszta paczki, w końcu, również rozeszła się po pokojach. Jungkook przez te kilka godzin, kiedy miał czas tylko dla siebie, nie zmrużył oka ani na chwilę. Nie potrafił, nie chciał, nie mógł, bo coś skutecznie spędzało mu sen z powiek.

Albo ktoś.

Chłopak już nawet przestał udawać przed sobą, że wcale nie myśli o Taehyungu. Byłoby to dla niego zbyt trudne przez ten cały czas okłamywać samego siebie, jednocześnie jeszcze bardziej się zadręczając. Jednak to miało się ni jak przy tym co mógł usłyszeć później.

Kim Taehyung, który jeszcze kilka dni temu żalił mu się na swoją impotencję właśnie posuwał najlepszą przyjaciółkę Jungkooka zaraz za ścianą, nie krępując swoich donośnych jęków czy niskich sapnięć, które jeszcze dwa dni temu wydobywał z siebie przy brunecie.

Chuj by go strzelił.

Po tym, Jungkook był już pewien, że do rana nawet nie ma co liczyć na sen. Uważał Taehyunga za egoistę, kłamcę, tchórza i największego kutasa jakiego znał.

W przenośni i dosłownie.

Nie mógł uwierzyć w to jak bardzo zjebanym trzeba być, żeby robić takie rzeczy, ale dzięki temu wiedział, że już nigdy nie może zaufać starszemu. Pod żadnym względem.

Kiedy zza ściany od dobrych kilkunastu minut Jungkook nie był w stanie usłyszeć już nic, żadnych jęków, stłumionych pisków czy dźwięku odbijających się od siebie dwóch nagich ciał, mężczyzna spojrzał na zegarek.

4:47, idealna pora na papierosa.

Szatyn wymknął się po cichu z sypialni, bezszelestnie omijając przy tym twardo śpiącą już Minzy i chwytając za swoją ulubioną paczkę, czmychnął po cichu na taras.

Niebo powoli zaczynało przybierać jasnych kolorów, a śpiew ptaków był coraz głośniejszy. Czy ptaki nie mają spania, że hałasują o tej godzinie?

Dobra, nieistotne.

Mężczyzna zasiadł na tarasowej kanapie, podkurczając przy tym nogi, po czym w końcu odpalił mentolowego papierosa. Mimo tego, że Jungkook obiecał przed samym sobą rzucić ten wstrętny nałóg, to do tej pory tego nie zrobił, nie chcąc rezygnować ze swojego ulubionego (no może poza lodami o smaku słonego karmelu) smaku, który według niego, za każdym razem przyjemnie drapał go w gardło.

𝙸'𝚖 𝚜𝚘𝚛𝚛𝚢... <𝚔.𝚝𝚑 𝚡 𝚓.𝚓𝚔>Where stories live. Discover now