Część II - Klątwa lasu

402 51 97
                                    

Słońce wyłoniło się zza horyzontu. Wielka mosiężna krata uniosła się, a dworzanie Królestwa Aoba Josai wybiegli na most zwodzony, jak co dzień rozpoczynając poranny jogging. Biegli w pięknych, wypolerowanych, zbrojach, z napierśnikami, na których wykuta była twarz Jego Wysokości Wielkiego Króla Oikawy. Jednak nie wszyscy – był pewien szlachetnie urodzony siatkarz, który miał rozkazy władcy w kompletnym poważaniu i zamiast pełnego rynsztunku miał na sobie jedynie T-shirt i krótkie spodenki. I adidasy z Psem Pluto.

- Eee, Kyotani? – Kindaichi niepewnie zawołał do biegnącego na przedzie krótko ostrzyżonego blondyna. – Nie żebym ja ci mówił, co masz robić, albo coś... Ale może jednak włożysz zbroję? Iwaizumi-senpai ostrzegł, że jak nie będziesz przykładać się do treningów, to założy ci obrożę i zacznie zabierać cię na polowania jako ogara.

- On cię nie słyszy – mruknął Kunimi. – Nie zauważyłeś, że biegnie już jakieś pół kilometra przed nami?

Rzeczywiście. Powszechnie nazywany „Nadwornym Kundlem" (acz nikt nie miał odwagi, by używać tego tytułu PRZY NIM) Kyotani Kentaro znacznie oddalił się od grupy i właśnie wbiegał do wioski, od niechcenia kłapiąc zębami w stronę krzątających się po ulicach cheerleaderek.

- Ej, a w ogóle to, gdzie jest Kageyama? – spytał ktoś.

Cicho pogwizdując, Kindaichi zaczął intensywnie przypatrywać się swoim paznokciom.

- Króla też nie ma dzisiaj na treningu – zauważył ktoś inny.

- I drwala Iwaizumiego!

- Czemu opuścili poranny jogging? To się NIE zdarza!

Dokładnie wtedy z okolic zamku dobiegło głośne i złowieszcze:

- ŁAHAHAHAHA!

Dworzanie spojrzeli po sobie z minami pełnymi zrozumienia. I wszystko jasne!

XXX

- Nareszcie, NARESZCIE! Najlepszy siatkarz na świecie może być tylko jeden! Wiedziałem, że można na ciebie liczyć, Iwa-chan! Tak szybko pozbyłeś się tego irytującego smarkacza...

Oikawa siedział na tronie i wbijał zachłanny wzrok w złotą tacę z kawałem żywego serca, którą złożył mu na kolanach wierny drwal. Stojący z zakrwawioną siekierą opartą o bark, Iwaizumi jedynie przewrócił oczami.

- Mam nadzieję, że dotrzymasz słowa, Skurczykawa! Lepiej dla ciebie, by przed zachodem słońca popieprzone zwierciadło wylądowało na śmietniku.

- Tak, tak – Wielki Król od niechcenia machnął ręką. – Pozbędę się go zaraz po wspaniałej uczcie na moją cześć. Ach, ach... głównym daniem będzie rosołek z sercem zarozumiałego smarkacza. Rozkażę, by wrzucono je do zupy, a potem pożrę je w całości.

- Lepiej nie – Iwaizumi mruknął pod nosem. – Tego tylko brakuje, byś coś złapał. W końcu nie wiadomo, gdzie ten dzik się szlajał...

- Hę? Dzik? – zdziwił się Oikawa. – Jaki dzik?

Drwal szybko się zreflektował.

- Dzik... dzik... dzikUS! Chciałem powiedzieć „dzikus"! Nie wiadomo, gdzie ten dzikus Kageyama się szlajał!

- Taa, chyba masz rację – Król skrzywił się z niesmakiem. – Ten bezczelny gówniarz zawsze łaził, gdzie mu się podobało! Raz nawet poszedł do Shiratorizawy, chociaż mu zabroniłem... Wyobrażasz to sobie, Iwa-chan? Okazałem mu taką łaskę... tyle razy strzelałem do niego focha, zamiast po męsku strzelić do niego z łuku i go zabić. Poświęciłem mój cenny czas, by zrobić mu tyle upokarzających zdjęć, a jedno to nawet powiesiłem w sali tronowej! No wiesz, tamto, na którym kłania mi się w pas. Tak go wyróżniłem, a on co? Zero wdzięczności!

Yayımlanan bölümlerin sonuna geldiniz.

⏰ Son güncelleme: May 31, 2020 ⏰

Yeni bölümlerden haberdar olmak için bu hikayeyi Kütüphanenize ekleyin!

Siedmiu Krasnoludków i Królewicz Kageyama (Haikyuu)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin