4. Moriarty!

106 12 2
                                    


Dziewczyna nie zwracała uwagi na nic innego niż chudy palec Sherlocka Holmesa, wskazujący taksówkę, która zatrzymała się przy obserwowanej przez nich ulicy. Pojazd stał tam już dobre kilka minut. Nikt nie wsiadł oraz nikt nie wysiadł. W mgnieniu oka oboje wybiegli z restauracji, prawie zapominając o swoich rzeczach. Ile sił w nogach ruszyli w kierunku tajemniczej taksówki. Na próżno. Samochód odjechał, lecz niezwyciężony detektyw rzucił się dalej do biegu. Sprawnie poprowadził siebie i towarzyszkę przez ciemne uliczki, środki ruchliwych ulic. Bez wątpienia topografię Londynu miał w najmniejszym palcu. Jednak taksówkarz w dalszym ciągu był krok przed nimi. Mijali kolejne skrzyżowania i biegli przez boczne, ciemne nitki splątanej sieci londyńskich ulic. Wszystko, aby zapobiec następnym morderstwom. W końcu udało im się wyprzedzić pojazd i wyjść mu naprzeciw. Brunet bez zbędnych uprzejmości otworzył tylne drzwi.

- Och. Kalifornijczyk. – Zwrócił się do wystraszonego i lekko zdezorientowanego mężczyzny, który wielkimi oczami wpatrywał się w zdyszanego detektywa. Turysta nie zdążył się odezwać, kiedy zrobił do za niego Holmes. – Pierwszy raz w Londynie? Bon voyage!

Szatynka w tym samym czasie zaśmiała się w duchu. W pewnym sensie satysfakcjonowała ją pomyłka Sherlocka. Jej nowy współlokator nie był nieomylny, co dobrze wróżyło ich znajomości. Kiedy taksówkarz ruszył, Charlotte posłała brunetowi szeroki i szczery uśmiech. Mężczyzna, pomimo swojej porażki, nie wyglądał na zrezygnowanego – wręcz przeciwnie, był pełen zaangażowania w sprawę, a w jego oczach był blask. Wydawało się, że Holmes wierzył w swoje szczęście, a sytuacja z zatrzymaniem taksówki nie była przypadkiem.

Po powrocie do mieszkania na Baker Street Sherlock wraz z Charlotte zastali tam policjantów. Dziewczyna przypomniała sobie o walizce i natychmiast zaczęła się denerwować. Zostawiła detektywa samego z policją, a sama zeszła na dół, aby uspokoić panią Hudson i przede wszystkim siebie. Starsza kobieta martwiła się o Holmesa, traktowała go jak własne dziecko, o które należy zadbać, ponieważ wpakuje się w niesamowicie groźne kłopoty. Cały Sherlock. Jednak szatynkę najbardziej szokowało, że szorstkie traktowanie staruszki przez bruneta nie wpłynęło na jej sposób postrzegania mężczyzny – dalej była dla niego bardzo sympatyczna i troskliwa. Panna O'Neill zastanawiała się, czy sama potrafiłaby wybaczyć Sherlockowi oschłe zachowanie.

- W co on się znowu wpakował? – zapytała z wyraźną troską w głosie. W jednej ręce trzymała gorący kubek herbaty i ze smutkiem w oczach spoglądała na bezradną lokatorkę.

Po kilku minutach Charlotte postanowiła pójść na górę, aby zobaczyć, jak rozwiązała się sprawa pomiędzy Holmesem a zaciekawioną policją. W tym samym czasie pani Hudson, usłyszawszy dzwonek do drzwi, ruszyła przywitać kolejnego gościa w wieczornym cyrku na Baker Street. W salonie stało grono zaintrygowanych policjantów, którzy z wielką skrupulatnością śledzili każdy najmniejszy ruch młodego detektywa, który korzystał z laptopa swojej współlokatorki. Dziewczyna dużymi oczami wpatrywała się w swoje urządzenie i w myślach zastanawiała się nad sposobem ukarania zuchwałego mężczyzny. Jeszcze przez chwilę stała w drzwiach, ale później zdenerwowana weszła w głąb pokoju. Jej przybycie od razu rozproszyło śledczych. Skupiła nawet na sobie spojrzenie oschłej i szorstkiej Sally Donovan oraz kilku innych policjantów, których nie miała okazji nigdy poznać. Pomimo przeszywającego wzroku obcych ludzi usiadła na rogu stolika i popatrzyła na Sherlocka morderczym spojrzeniem. Bez żadnych wątpliwości, gdyby mogła go zabić, patrząc na niego, uczyniłaby to tu i teraz. Brunet nawet nie oderwał się od jej laptopa, natomiast bardzo szeroko się uśmiechnął, czując gniew współlokatorki.

- Oberwie ci się za to. Obiecuję, że pożałujesz momentu, w którym dotknąłeś laptopa – wyszeptała. Kto normalny zabiera pisarzom ich narzędzie pracy ze wszystkimi materiałami ściśle tajnymi? Sherlock jednak nie przestaje się uśmiechać z lekką drwiną. Oczywiście, że nie bierze słów Charlotte na poważnie.

Dziewczyna spod 221B »SherlockWhere stories live. Discover now