IX.Wspólny wróg

69 10 0
                                    

- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytała ze zmieszaniem Karyna.
- Słuchaj, nie mamy innego wyjścia. Żeby wzór miał większy zasięg, potrzebne będzie podstawienie niektórych wartości i nieco bardziej skomplikowane obliczenia, a to już matematyka. Nawet jeśli Brajan Pies jest idiotą, ma potrzebne zdolności - odpowiedział z powagą fizyk. - Teraz musimy go tylko jakoś zlokalizować - dodał.
- Mam dostęp do monitoringu w większości miasta, ale teraz nie ma na to czasu... Musielibyśmy wrócić do kwatery głównej. Masz jakiś inny pomysł?
- Bonzo - odrzekł Maciej bez chwili namysłu. - On może się włamać do kamer i przekazać nam informacje zdalnie. Na coś się to przyda...
Sięgnął do panelu dotykowego na przyłbicy, którą ciągle miał na sobie, wybrał Tigera wśród kilkunastu kontaktów do najbardziej znanych specjalistów od IT na pustkowiu i rozpoczął połączenie.
- Co znowu? - usłyszał w odpowiedzi po kilku sekundach.
- Musisz zlokalizować Brajana Psa. To znaczy Harry'ego Stylesa. Od tego zależą losy miasta, Bonzo - napotkał pytające spojrzenie Karyny. - Prawdziwy fizyk nigdy nie zostawia potrzebujących w potrzebie i dba o dobro świata. Tak już jest. Jeśli nie masz niczego lepszego do roboty, to włam się do monitoringu i sprawdź czy jakaś kamera go uchwyciła, prawdopodobnie ma na sobie czerwony garnitur. Proszę, zadzwoń jak będziesz coś wiedział, muszę kończyć - dokończył szybko i rozłączył się, usłyszawszy potakujące mruknięcie hakera.
Zbuntowane dzięki wzorowi Kota cyborgi przed nimi zostały zmasakrowane przez dominującą większość i w tym momencie sprawne jednostki zwróciły się w ich stronę, mierząc ich tępym wzrokiem. Większość miała wbudowane w ręce wysoko podniesione wywijające kółka kije bejsbolowe.
- Chodźmy już - Karyna lekko szarpnęła fizyka za rękę. Nie oponował.
- PODLASIE SILNE! - krzyknął ten stojący na czele, zanim zdążyli się odwrócić. Gdy Maciej przyjrzał mu się bliżej, okazało się, że wewnątrz wieńczącej jego potężny tors mikrofalówki znajduje się widoczny przez szybkę kręcący się na talerzu mózg. Na jej szczycie miał zamontowaną kamerę, a surrealistycznego wyglądu dopełniała piła mechaniczna zamiast prawej ręki.
- PODLASIE SILNE! - zawtórowała mu reszta.
- Ale nie pod takimi rządami. Nie jesteście prawdziwymi Podlasianami - wycedził fizyk i sięgnął pod marynarkę.
Zanim ktokolwiek zdołał się zorientować, rzucił nożem w mikrofalówkowego. To nie był celny rzut, ale z przebitego ramienia trysnął niebieski płyn, co i tak ich zdezorientowało na ułamek sekundy. To wystarczyło. Maciej błyskawicznie wyciągnął zza pleców kartę wzorów i szybko wyczytał wzorek na przyciąganie ziemskie, co z głośnym świśnięciem sprawiło wyrzucenie podlasian w górę na dobre 20 metrów. Po chwili niewidzialna siła cisnęła nimi o ziemię. Płotka i osioł Karyny głośno zaprychały i galopem rzuciły się do ucieczki.
- Strumień grawitacyjny.
- Słucham? - zapytała zaskoczona Karyna.
- Nic - teraz to on chwycił ją za rękę. - Musimy iść, oni mogą się zaraz pozbierać.
Minęli zamek i ruszyli wzdłuż podziurawionej ulicy, po chwili skręcając w wąską aleję przy rzece. Tym razem poszli mniej uczęszczaną trasą, nie zwracając na siebie uwagi. Woda szumiała tu intensywnie i rozbryzgiwała się o leżące w korycie większe fragmenty gruzu i opony. Ciągle słyszeli dochodzące z oddali coraz głośniejsze krzyki i strzały.
- A co jeśli Bonzo go nie znajdzie? Przecież oni będą mordować ludzi, dopóki nie znajdą tych kodów - powiedziała Karyna po dłuższej chwili ciszy. Byli w środku wąskiej alejki między dwoma ulicami.
- Trudno. W końcu temu zapobiegniemy, pomogę wam. Kononowicz nie może uzyskać dostępu do tych bomb, nie zdajesz sobie sprawy, jaki chaos na świecie by wtedy zapanował. Oglądałaś kiedyś Szkolną 17?
Dziewczyna się zatrzymała.
- Trudno? Trudno? - zapytała z oburzeniem. - Moje życie po wybuchu bomb to był koszmar, zostałam pozostawiona sama sobie, ale przetrwałam i wiem, że nikt nie powinien przechodzić przez coś takiego. Od lat jedyne, co się dla mnie liczy, to odbudowanie tego miasta. Stworzenie nowej, silnej społeczności przyjaznej dla wszystkich ocalałych. Nie będę patrzyła, jak umierają za jakiś świstek papieru! - krzyknęła.
Fizyk spojrzał jej w oczy. Sprawiała wrażenie, jakby zaraz miała się rozpłakać, ale jednocześnie uderzyć go w twarz.
Nie zdążył nic odpowiedzieć przez głośny sygnał przychodzącego połączenia do przyłbicy. Odebrał, stukając w panel.
- Halo?
- Siedzi na parkingu przy Kauflandzie. Spieszcie się, bo na razie nikogo tam nie ma i nie wygląda na to, jakby miał gdzieś się wybierać.
- Dobra, już idziemy - odpowiedział cicho fizyk i zakończył rozmowę. - Nie bój się, twoi ludzie przetrwają. - zwrócił się do Karyny i wziął jej dłoń.

Armia Kononowicza musiała się przebić do miasta w kilku innych miejscach, w drodze zauważyli, że walki trwały już nawet pod koniem wolności. Z pewnością miała przewagę liczebną, policjanci, nawet wyposażeni w miecze i stare karabiny zmodyfikowane do opoczyńskiego standardu wyraźnie nie dawali rady w starciu z zalewem podlaskich cyborgów, ale stawiali dzielny opór. Rondo pod koniem usłane było kilkoma płonącymi volkswagenami passatami służącymi do desantu cyborgów i ich ciałami.
Gdy Maciej i Karyna dobiegli do starego sklepu, Brajan Pies istotnie dalej tam był. Jak gdyby nigdy nic, siedział na krawężniku niedaleko głównego wejścia, pisząc coś gorączkowo na telefonie. Dalej miał na sobie ten sam, czerwony garnitur. Słysząc kroki, podniósł głowę i ich zobaczył. Szybko wstał, miał nietęgą minę.
- Czego chcecie? - wymamrotał z przerażeniem.
- Spokojnie. Wiemy, że oni też nie są do ciebie przyjaźnie nastawieni, więc przychodzimy z propozycją współpracy - rzekł fizyk.
- Współpracy? - zapytał ironicznie matematyk.
- Tak. Wygląda na to, że Kononowicz to nasz wspólny wróg. Wiem, że nie masz pomysłu, jak ich powstrzymać i myślisz jak by tu uciec, ale ci się nie uda, lada chwila sami obsadzą granice. My za to, mamy fizyczny wzorek, który może załatwić ich wszystkich jednocześnie.
- Potrzebujemy po prostu matematycznego dopracowania. To propozycja nie do odrzucenia - dokończyła Karyna.
- I co z tego będę miał? - zapytał Brajan.
- Damy ci spokój. Po odpowiedzeniu na kilka prostych pytań się stąd wyniesiesz.
- Dobra.
- Dobra? To tyle? - zapytał lekko zaskoczony fizyk.
- A co mam do stracenia? - mruknął. - Pokażcie mi ten wzór.
Maciej z lekkim wahaniem sięgnął do kieszeni i podał mu kartkę. Z drugiej kieszeni wyjął mały notes i pióro.
- Musimy podstawić tylko kilka liczb za niewiadome, żeby zwiększyć zasięg na całe miasto. Musi wyjść najwyższa możliwa wartość. Zabierajmy się za to, nie ma chwili do stracenia.
- A co robi ten wzór tak właściwie robi?
- Wpływa na umysły innych ludzi... I istot okołoludzkich - rzekł fizyk po chwili milczenia. - Nic więcej nie musisz wiedzieć. Do roboty, matematyku.

Obliczenia zajęły osobliwemu duetowi około dziesięciu minut. Karyna obserwowała ich z zaciekawieniem przez cały ten czas, słuchając krótkich sarkastycznych docinek z obu stron(które zaczął Maciej, wyjątkowo się oburzając na zbyt skomplikowany sposób zapisywania całek przez Brajana Psa) i upewniając się co chwila, czy nikogo nie ma w okolicy. W razie czego, trzymała swój poklejony taśmą pistolet w pogotowiu.
- Dobra. To jest to - rzekł w końcu zadowolony matematyk. - Idźcie, i im ode mnie dokopcie - dodał.
- Nie, ty idziesz z nami - powiedziała spokojnie Karyna.
- Po co? Nie jest nam już potrzebny - zapytał zdziwiony fizyk.
- Zaufaj mi - przybliżyła się do niego i ledwo zauważalnie szepnęła mu coś na ucho.
W odpowiedzi kiwnął tylko głową.
- Słyszałeś ją, idziesz z nami. Ruszamy znów odwiedzić konia wolności.

Ostatni FizykOnde histórias criam vida. Descubra agora