𝐙𝐚 𝐩𝐨𝐥𝐞𝐦 𝐧𝐚𝐦𝐢𝐨𝐭𝐨𝐰𝐲𝐦

1.6K 75 20
                                    

W pokoju na górze były poustawiane pojedyncze ławki, a na środku było widać kredową tablicę. Przez ułamek sekundy poczułam się jak uczennica, stojąca w szkolnej klasie. 

— Dobrze moi drodzy, rozsiądźcie się wygodnie — rzekł okularnik, którego wszyscy posłuchali i jak na komendę rozległ się odgłos oddawanych krzeseł.

Za mną siedział wysoki brunetem, a ja sama miałam widok na krótkowłosą, niebrzydką dziewczyną. Nasz „nauczyciel" podszedł do tablicy oraz szybkimi ruchami nakreślił na niej kredą „Żadnych danych", podkreślając to dwa razy, jak wściekły, aż przyszło mi na myśl, że może zrobić dziurę.

— Tak jak mówiłem na dole, nie zdradzacie nikomu swojego imienia ani nazwiska.  — powiedział mężczyzna, przyglądając się każdemu z nas uważne. — Jeśli zero danych, to musicie chociaż jakoś się do siebie zwracać, macie propozycje? — zapytał, zatrzymując na mnie wzrok.

— Miasta — odparłam szybko i bez zastanowienia oraz ku mojej uciesze wszyscy poparli ten pomysł.

— A więc niech będą miasta — powiedział, uśmiechając się lekko. — Ale do mnie zwracajcie się Profesor — aby zaznaczyć wagę swoich słów, okularnik uniósł palec wskazujący do góry.

I takim oto sposobem, brunet za mną został Denverem, ojciec chłopaka nazywany był Moskwą, krótkowłosa została Tokio, młodziutki chłopak znany był jako Rio, bracia bliźniacy nazwani zostali Helsinki i Oslo, elegancik w całkiem niezłym garniturze był Berlinem, marna optymistka została Nairobi, a blondynka z burzą pięknych loków była nazywana Sztokholm.

— Teraz ty — powiedziała Nairobi oraz zmierzyła mnie badawczym wzrokiem. — To musi do ciebie pasować, miasto musi odzwierciedlać twój charakter — dodała bez zastanowienia.

— Proponuję Londyn — odparł automatycznie Denver, uśmiechając się lekko w moją stronę. — Energiczne miasto, w którym zawsze coś się dzieje — dorzucił po chwili, aby uzasadnić swój wybór.

— No dobrze niech będzie Londyn — rzekłam niby od niechcenia, a chłopak zrezygnowany spuścił wzrok. — Całkiem mi się podoba ten pseudonim — dodałam uśmiechnięta, a twarz Denvera w jednym momencie cała się rozpromieniła.

Naszą rozmowę przerwał Profesor, który dalej chciał kontynuować swój wykład:

— Będziemy uczyć się pięć miesięcy. Spokojnie, spokojnie, w szkole uczycie się lata, a tutaj to tylko kilka miesięcy, a wasze dzieci i wnuki nie będą musiały pracować.

— O jakiej kwocie mówimy? — zapytał zaciekawiony Moskwa, wpatrując się uważnie w mężczyznę.

— 2,4 miliarda euro — odpowiedział okularnik z dumą w głosie, a moje oczy (najpewniej jako jedne z nielicznych) zaczęły się świecić z radości.

— Na co napadniemy? — spytała podekscytowana Nairobi.

Profesor podszedł do stołu zasłoniętego jakimś starym, białym materiałem. Nastała chwila napięcia, po której mężczyzna jednym ruchem zdjął prześcieradło, a naszym oczom ukazała się dobrze znana hiszpańska Mennica Królewska.

____

Nasze lekcje nabierały tępa, a my zaczynaliśmy się do siebie zbliżać, chociaż według niektórych zasad Profesora nie było to dozwolone, ale tak jak ja większość miała gdzieś ustalone zasady (w końcu byliśmy przestępcami, łamanie prawa leżało w naszych zwyczajach). Najważniejsze było to, abyśmy nie zaszkodzili tym naszemu planowi, to był nasz priorytet.

Osobiście zaprzyjaźniłam się z Nairobi i złapałam całkiem dobry kontakt z Denverem. Ta dwójka zdecydowanie umiała mi pobyt w Toledo.

— Nairobi — szepnęłam, a ciemnowłosa lekko obróciła się w moją stronę.

✓ 𝐙𝐀 𝐃𝐀𝐋𝐄𝐊𝐎 denverWhere stories live. Discover now