Rozdział 10

14.1K 567 8
                                    

Niki 

Podniosłam się z łóżka jak tylko Lukas wyszedł z pokoju. Nic więcej do mnie nie powiedział od kiedy poprosiła by nie odchodził. Może nie powinnam tego mówić. Nigdy nie byłam w nikim zakochana. Może źle interpretuje swoje uczucia i wdzięczność za małą cząstkę w ocaleniu mojej sytuacji biorę za zakochanie. On tylko mi pomaga i nie chce mnie w inny sposób. 

Postanawiam trzymać swoje emocje w sobie. Nie chcę być zraniona jego odmową. 

Ubrałam się w czarne leginsy i założyłam bluzkę na guziki, stwierdziłam, że zamiast siedzieć i się zamartwiać mogę coś zjeść a Lukasowi najwyżej wezmę na wynos. Po przekroczeniu progu zauważam Asha opartego o balustradę. Palił papierosa albo coś innego. Wolę myśleć, że to papieros i nie wnikać. 

-Chcesz coś zjeść? Właśnie się wybieram. Niedaleko widziałam knajpę. - proponuję.

-Mogę. 

Jego powściągliwość czasem mi przeszkadza. Rozmawia ze mną ale nigdy nie mówi nic o sobie. Jego oczy patrzą na mnie ale mam wrażenie, że myślami jest gdzieś indziej. 

Przez cały posiłek siedzi w ciszy a ja gadam o różnych rzeczach. Doszłam już nawet do tematu pogody i chwalę miłe promienie słońca co nie uchodzi uwadze Asha. Po raz pierwszy widzę jakąkolwiek zmianę jego mimiki. Możliwe, że jakbym się nie przyglądała to bym to przeoczyła. Jednak ten mały grymas mógł oznaczać w jego wykonaniu uśmiech. 

-Pójdę do łazienki i zabiorę zamówienie dla Luki. - mówię wstając co on także wykonuje.

-Ok. Czekam na zewnątrz. 

Szybko załatwiłam swoje sprawy i wychodząc zabrałam jedzenie. Kiedy stanęłam na chodniku nie widziałam nigdzie chłopaka. Jakby rozpłyną się w powietrzu. Powinien czekać i jestem pewna, że nie zostawiłby mnie tu samej. Rozglądając się usłyszałam jak coś się przewraca w małej ciemnej alejce przy końcu budynku restauracji. Ogarnął mną strach ale i tak zajrzałam do niej w poszukiwaniu Asha. 

Stał tam oparty o pojemnik na śmieci. Jakiś podstarzały mężczyzna celował w niego palcem i coś do niego mówił. Nie wiedziałam co zrobić i czy im przerywać. Przez chwilę lampa nad głową chłopaka zapaliła się i zaczęła mrugać. Wtedy to dostrzegłam. Na jego twarzy malowały się wszystkie emocje i to te najgorsze. Strach i lęk. Miałam wrażenie, że patrzę na małego chłopca, który boi się swojej kary. Skulił ramiona i ciężko oddychał. 

Pewnie powinnam pomyśleć zanim krzyknęłam na faceta i weszłam dalej. Jestem inteligentną kobietą albo za taką się raczej uważam. Jednak każda inna na moim miejscu by uciekała a ja sama pakuję się tam gdzie nie powinnam a to wszystko przez kolorowego chłopaka i jego dziwną reakcję. Jeśli bym nie obserwowała go przez ten tydzień nie zobaczyłabym iż to nie on tu stoi tylko zupełnie ktoś inny. Ash jest zawsze spokojny i zdystansowany a teraz widzę w nim zagubienie.

-Co tu się dzieje? Czego od niego chcesz? - pytam nie odrywając wzroku od czarnowłosego chłopaka.

-Ooo... Proszę kogo my tu mamy. Ślicznotka z restauracji. Może jak skończę z tobą parszywy robaku to zabawie się z nią. - Ash ruszył się w jego stronę. Jednak facet spojrzał na niego i powiedział. - Pozwoliłem Ci się ruszyć. - Chłopak stanął i nie zrobił, żadnego kroku dalej. Wyglądał jakby walczył w swojej głowie ale posłuchał tego gównianego głosu faceta. 

Przyglądam się mu bo nie rozumiem dlaczego go słucha. Facet ma spory brzuch i widać łysinę, jest mniej więcej wysokości chłopaka naprzeciwko więc też ma ponad metr dziewięćdziesiąt. Kiedy Ash się zatrzymał w miejscu zaśmiał się i ukazał swoje żółte zęby. 

Lukas Black Riders MC#1Where stories live. Discover now