Rozdział 29.

11.3K 530 7
                                    

-Mogłabyś posprzątać w łazienkach i toaletach? Obiecuję, że zrobię dla ciebie co zechcesz! - Kiwnęła głową znad kawy i wybiegłam w chłodny poranek. Gdy weszłam do samochodu Pierre szukał czegoś zestresowany w swojej torbie. Dopiero po chwili podniósł na mnie wzrok.

-Widziałaś gdzieś moją pracę na literaturę? Mógłbym przysiąc ze wczoraj pakowałem ją do torby w twojej kuchni.

-Mam ją przy sobie. Zostawiłeś ją na blacie w kuchni. -Podałam mu ładnie spięte papiery w sztywnej plastikowej koszulce. Uśmiechnął się do mnie uradowany i pocałował mnie mocno w usta.

-Uratowałaś mi tyłek. A tak w sumie, bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz. - cmoknął mnie jeszcze raz i wyjechał w podjazdu na drogę.

-Dziękuję. To pewnie dzięki Lei. Rano mnie uczesała i dała mi tą chustę i torbę w prezencie. - uśmiechnął się zadziornie i spojrzał na mnie kątem oka.

-Mam rozumieć, że już się pogodziłyście?

-Przecież się nie pokłóciłyśmy. - przewrócił teatralnie oczami. Przypomniała mi się moja wczorajsza reakcja na widok mojej siostry i zrobiło mi się głupio. Pierre mnie tylko zirytował tym, że mi to wypomniał. Obróciłam twarz w stronę okna i nie odzywałam się do niego przez całą drogę. W ogóle się tym nie przejął i gdy wysiadłam i ruszyłam żwawo z stronę szkoły zarzucił swoje ramię na moją szyję i przyciągnął do siebie. Warknęłam na niego co go tylko rozbawiło. Przy szafkach wyswobodziłam się z jego ramienia i szybko przepakowałam książki z torby do szafki uzupełniając je w te które miały mi się teraz przydać. Zatrzasnęłam szafkę z hukiem i odwróciłam się na pięcie. Pierre nadal stroił miny typu „ ach te kobiety” więc nie miałam zamiaru się z nim znowu kłócić. Przed odejściem od szafek powstrzymało mnie ostrzegawcze szarpnięcie za torbę. Odwróciłam się zagryzając nerwowo szczęki. Pierre uśmiechnął się do mnie szelmowsko i wyciągnął w moją stronę dłoń. Popatrzyłam na nią nie wiedząc czego ode mnie chce.

-Nie oddałaś mi mojej pracy na literaturę. - Westchnęłam głośno i niemalże rzuciłam w niego tą pracą. Jak gdyby nigdy nic pocałował mnie w policzek i oddalił się w stronę swojej sali. Pokiwałam zrezygnowana głową. Po części go rozumiałam. Gdyby miał się przejmować wszystkimi moimi humorami pewnie by zwariował, ale dla swojego dobra powinien chociaż dawać mi spokój zamiast mnie jeszcze bardziej rozsierdzać. Cały dzień uśmiechał się głupkowato i machał do mnie ręką. Coś mi się wydawało, że szukał zaczepki. Postanowiłam nie dawać mu tej uciechy i po prostu go ignorowałam. Bardzo lubił gdy byłam na niego wściekła, gdyż mógł to łatwo wykorzystać do swoich niecnych planów. Na stołówce usiadłam między Chelseą i Madlene i zaczęłam im opowiadać o Lei. Madlene szczerze się ucieszyła a Chelsea łakomie słuchała moich słów chcąc dowiedzieć się jak najwięcej na temat mojej siostry. Zignorowałam siadającego przede mną Pierra i skupiłam się na tym by udawać, że go nie widzę choć doskonale wiedziałam, że się teraz ze mnie naigrywa z Chadem, Blaisem i Julienem. Dziewczyny strasznie się ucieszyły na wieść, że organizuję piżama party na cześć mojej siostry. Miałam też zamiar zaprosić samego Blaise'a lecz teraz mi podpadł i spojrzałam na niego spode łba. Wychodząc ze stołówki spojrzał na mnie błagalnie.

-Przecież wiesz, że ja mam do niego słabość.

-Jesteś zdrajcą. - powiedziałam teatralnie wznosząc ręce do góry. - A już miałam zamiar cię zaprosić na piżama party w tą sobotę.

-Co?! - miał zdruzgotaną minę. - Przyrzekam ci, że gdyby nie był tak przystojny to bym go zignorował. - złożył ręce w błagalnym geście. - Przepraszam złotko. - Jego idealnie ułożone włosy zafalowały gdy prawie przede mną klęknął.

Bella Clairiere and City of Legends (I)حيث تعيش القصص. اكتشف الآن