p i ę t n a ś c i e

496 52 16
                                    

t h e o

Siedzieli na pnie starego, przewalonego już dawno drzewa, którego nikomu nie chciało się usunąć. Głowa Nica opierała się o jego ramię, ciemne włosy łaskotały opalony policzek Theodora. Spoglądał w horyzont (drugi brzeg jeziora), ciesząc się bliskością szatyna.

Wsłuchiwał się w jego równy, głęboki oddech. Trzymał jego chłodną dłoń w swojej, ciepłej. Wdychał jego zapach, dotykał jego biodro swoim.

Czuł się szczęśliwy. Spełniony, jeśli mógł to tak nazwać. Miał wrażenie, że teraz w końcu jest tak, jak od dawna powinno być.

- Cieszę się, że tu jesteś - szepnął Nico. - Nawet nie wiesz jak bardzo.

- Ja też bardzo się cieszę, że tu jestem - mruknął, chowając lekko zarumienioną twarz w jego miękkich włosach. - Nie chciałbym być gdziekolwiek indziej.

- To dobrze, bo nie zamierzam cię nigdzie puszczać - Nico uśmiechnął się lekko

- A ja nie zamierzam nigdzie iść.

Nico zaśmiał się cicho. Musnął ustami czubek jego nosa i wtulił twarz w zagłębienie w jego szyi. Och, jak było mu dobrze, kiedy Nico był obok...

- Chyba cię kocham, wiesz? - szepnął.

- Chyba?

- Na pewno.

Pocałował go, tak jak jeszcze nigdy. Była w tym jakaś tęsknota, było pragnienie bliskości i te wszystkie chwile, które spędzili razem. Nico wsunął dłoń w jego włosy, a on objął go jeszcze mocniej. Nie chciał, żeby ta chwila się kończyła.

- Ja też cię chyba na pewno kocham - mruknął prosto w usta Theo, którego serce podskoczyło w piersi.

Byli naprawdę razem. W końcu nie musieli się jakkolwiek hamować - i choć nie chcieli na razie robić nic poza pocałunkami, to uczucie podobało się im obu.

* * *

Kiedy Theo wrócił do domku późnym wieczorem, Annabeth i Malcolm już na niego czekali. Od razu rzucili się na niego z pytaniami, które zadziwiająco bardzo go śmieszyły.

- Czemu wcześniej wyszliście?

- Gdzie poszliście?

- Jak długo już jesteście razem?

- Czemu nam nie powiedziałeś?

- Pamiętaj, żeby się zawsze zabezpieczać,...

Theo zaśmiał się głośno, a Annabeth i Malcolm spojrzeli na niego urażeni.

- Zachowujecie się jakbyście byli moimi rodzicami. A do tego, ja mam piętnaście lat!

- Niektórzy zaczynają wcześniej... - obruszyła się Annabeth.

- Zapewniam cię, że jeżeli będę kiedyś uprawiać seks z Nico, użyjemy prezerwatyw. Ale na razie nam się do tego nie spieszy.

- My tylko nie chcemy żebyś popełnił jakieś głupstwo! - poparł siostrę Malcolm.

- Ależ wiem - zaśmiał się po raz kolejny. - To na swój sposób urocze.

- Drwisz z nas, Theo - stwierdziła Annabeth.

Wzruszył ramionami, powstrzymując kolejny wybuch śmiechu. Annabeth przewróciła oczami, a Malcolm sam próbował powstrzymać nadciągające rozbawienie. Theo spojrzał na niego i po chwili już oboje pokładali się ze śmiechu pod nogami starszej siostry.

- Stary - Malcolm zaśmiał się po raz kolejny - tylko nie przychodź do nas po porady związkowe. Ja nie mam żadnego doświadczenia, a Annabeth spotyka się... No, z Jacksonem.

wychowanek anioła || nico di angeloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz