1. Halder Deros

19 1 6
                                    

Siedziałem w karczmie w której bywałem gdy miałem wielką ochotę by napić się czegoś mocniejszego, sprawdzałem właśnie po raz chyba setny czy mam wszystkie rzeczy, które mogły być przydatne w mojej wyprawie. W tym samym momencie do karczmy weszła niepozorna osoba, płaszcz aż do stóp z kapturem zasłaniającym twarz. Przykuła moją uwagę dopiero gdy usiadła jedno krzesło ode mnie, obok baru i poprosiła o szklankę wody. Po głosie można było ustalić że ów postać jest mężczyzną lecz jakiej rasy nie byłem pewien. U pasa miał miecz zawinięty w coś na wzór pochwy z szmat. Kształt miecza wydawał się dość niecodzienny więc zaryzykowałem.

- Przepraszam.

Zwróciłem się do nieznajomego pewnym głosem.

- Chciałem zacząć pisać książkę o początkach wojowników, magów, barbarzyńców i różnych wielkich ludzi.

Nieznajomy dostał zamówiony napój i odwrócił się do mnie. Jego stalowe spojrzenie przeszyło mnie na wylot, był człowiekiem w średnim wieku o błękitnych oczach.

- O wyrzutkach także?

Zapytał zimnym pełnym bólu głosem. Jego odpowiedź mnie zaintrygowała, pokiwałem jedynie głową to wszystko na co się odważyłem. Chwyciłem pióro, kałamarz i kartkę czystego papieru po czym byłem gotowy do spisania, każdego jego słowa.

- Nazywam się Halder Deros pochodzę z regionu Zuwara...

* * *

Dwóch wojowników w szkarłatnych szatach stało na przeciw siebie z uniesionymi mieczami. Krążyli wokół siebie czekając aż przeciwnik wykona błąd. Oboje w tym samym momencie ruszyli na siebie. Każdy z nich doskonale odgadywał ruchy przeciwnika. Młodszy z nich nagle wykonał dziewięć szybkich cięć, pozostawiając dziewięć niewielkich ran. Starszy schował miecz po czym przemówił głosem pełnym aprobaty.

- Doskonale Halder, opanowałeś doskonale technikę dziewięciu cięć. Pisane są Ci wielkie rzeczy, zmienisz świat. Helder Deros mistrz szkoły dziewięciu cięć.

Młodzieniec skinął głową z uśmiechem mówiąc z pełnym szacunkiem.

- Miałem doskonałego mistrza, Mistrzu Une.

Oboje uśmiechnęli się i ruszyli w stronę klasztoru.

- Wiesz co Halder...

Zaczął Une.

- ... jesteś gotowy by stać się prawowitym członkiem naszego zakonu, a może i mistrzem. Przekaże wieści starszemu i za tydzień odbędzie się uroczystość.

- Mistrzu...

Zaczął młodzieniec.

- ... to dla mnie zaszczyt, lecz nie wiem czy jestem gotowy.

Une spojrzał na ucznia z zdziwieniem.

- Po za Tobą technikę dziewięciu cięć do perfekcji opanowało siedem osób. Niecałe trzydzieści osób w tym dwanaście z prawowitych członków potrafi ledwo osiem, reszta do maksymalnie siedmiu. Jesteś jednym z najlepszych kandydatów.

Halder miał już coś powiedzieć lecz mistrz dopowiedział.

- Zastanów się nad tym do jutra, a na razie życzę Ci dobrej nocy, jakbyś mnie szukał będę odprawiał modlitwy w klasztorze.

Młodzieniec lekko się ukłonił i poszedł do swojego łóżka, wciąż mając w głowie słowa Une. Z tą myślą pogrążył się w śnie. W środku nocy po klasztorze rozniósł się dźwięk dzwonu alarmowego. Halder chwycił za miecz i wybiegł na zewnątrz. Na placu kilku wojowników walczyło już z najeźdźcami, najpewniej z wrogiego regionu Fez. Jeden z wrogów pobiegł do młodzieńca, ten jednym szybkim ruchem powalił przeciwnika.

- Halder...

Podbiegł do niego mistrz Qwer.

-... biegnij do klasztoru. Chroń starszego i nie odstępuj go ani na krok. Ja i pozostali zajmiemy się wrogiem, liczymy na Ciebie.

Po tych słowach mistrz ruszył w stronę bramy. Młodzieniec nie myśląc wiele pobiegł do klasztoru w którym starszy właśnie modlił się przed ołtarzem ofiarnym. Halder stał na posterunku lecz po chwili namysłu uznał że starszy da sobie rade z każdym przeciwnikiem i ruszył szybko na pole bitwy, wspomóc swoich braci, pchany młodzieńczą ambicją i pewnością siebie zabijał kolejnych przeciwników. Po skończonej walce gdy wrócił do klasztoru starszy już nie żył stało przy nim kilku uczniów i mistrzów, którzy w szoku patrzyli na ciało starca, był tam także mistrz Une z łzami w oczach. Mistrz Qwer gdy zobaczył młodzieńca wyciągnął miecz, zniesławiony Halder poddał się z własnej woli by zapłacić za nieposłuszeństwo i opuszczenie stanowiska życiem.

- Halderanie...

Zaczął Mistrz Erun.

- ... zostajesz skazany na śmierć za zabójstwo starszego.

Słowa mistrza uderzyły w niego niczym piorun. Nie wierzył w to co usłyszał, jak mogli oskarżyć go o taką zbrodnie. Przepełniony winą i bólem wiedział że zabójca pozostanie bezkarny, jeśli czegoś nie zrobi. Bez namysły wyciągnął swój miecz i wykorzystując dezorientacje pozostałych rzucił się do ucieczki. Na jego drodze stanęło czterech uczniów gotowych go zabić, wiedział co musi zrobić, powalił uczniów na ziemię w kilku ruchach, posadzka zabarwiła się szkarłatem nie tylko szat lecz także szkarłatem krwi. Gdy młody wojownik uciekł z szkoły ruszył na północ i przez lata błądził po regionie Zuwara i Fez w poszukiwaniu wskazówek będąc wciąż ściganym przez swych dawnych braci, zmuszany do walki z nimi na śmierć i życie, każda z walk sprawiała mu ból, a zwycięstwa napełniały serce żalem. Nie mógł pojąć dlaczego został oskarżony o morderstwo. Pewnego dnia w czasie deszczu stanął przed nim jego rodzony straszy brat Heled. Oboje związani kodeksem ukłonili się i dobyli mieczy. Krążyli wokół siebie w milczeniu obserwując każdy swój ruch, oboje wiedzieli że jeden musi zabić drugiego. Deszcz sprawiał wrażenie że niebo płacze nad tym że muszą stanąć przeciw sobie rodzeni bracia. Ruszyli równocześnie walka nie była długa, Halder wykonał błyskawiczne dziewięć cięć, po czym jego starszy brat padł na wilgotną, zimną ziemie. Zwycięzca upuścił miecz i podbiegł do brata z łzami w oczach.

- Wybacz mi bracie, nie dałeś mi wyboru.

Heled spojrzał w oczy młodszego braciszka.

- Czemu zabiłeś starszego?

- Nie zabiłem go, przyrzekam.

- Starszy został zabity techniką dziewięciu cięć i to ty z nim byłeś w klasztorze.

Z trudem powiedział Heled. W tej chwili Halder już wiedział czemu go oskarżyli i wiedział że teraz musi odkryć kim jest zabójca.

- Wybacz mi bracie, pomszczę zarówno Ciebie jak i starszego.

Powiedział wojownik i zalał się łzami gdy jego brat umarł w jego ramionach. Halder pochował brata lecz nie miał czasu by go opłakiwać, wiedział że przybędą kolejni że wciąż go ścigają. Wojownik ruszył pod osłoną nocy wiedząc że aby pomścić brata, starszego i odzyskać honor musi za wszelką cenę poznać tożsamość zdrajcy.

* * *

-... od tamtej pory minął rok. Wciąż zbieram poszlaki i jestem coraz bliżej pomszczenia mojego brata, starszego i odzyskania honoru.

Podniosłem głowę.

- Czyli jeszcze nie udowodniłeś swojej niewinności?

- Nie.

Powiedział głosem bez uczuć. Już miałem zapytać o coś jeszcze gdy nagle Halder wstał mówiąc.

- Musze ruszać.

Siedziałem tylko patrząc jak odchodzi, człowiek o historii pełnej bólu i cierpienia, pełnego trudności i prób. Moje rozmyślenia przerwały odgłosy walki przed karczmą, byłem jednym z pierwszych, którzy wybiegli na zewnątrz. Po wojowniku nie było śladu, a na ziemi leżało dwóch mężczyzn w szkarłatnych szatach i mieczach takiego samego kształtu jaki miał nieznajomy. Wciąż ścigany za zbrodnie której nie popełnił, wyrzutek, wyrzutek Halder z Zuwara.

***
Pierwszy z naszych bohaterów, jak się podoba? Spróbuję by kolejne części były dłuższe.

Początki Bohaterów Where stories live. Discover now