drugi dzień

93 11 9
                                    

  Jisunga obudził irytujący budzik i niezidentyfikowany ból głowy. Zanim zasnął wczorajszej nocy minęła pewnie jakaś godzina. Dokonując szybkich obliczeń, można dojść do wniosku, że chłopak w ogóle się nie wyspał. Ostatnią rzeczą, jaką chciał w tym momencie zrobić, było ściągnięcie z siebie ciepłej kołdry i postawienie stóp na zimnych panelach. Była szósta trzydzieści. Jak się okazało jego współlokator już dawno temu wstał. Znów siedział z laptopem na kolanach, gotowy do wyjścia. Jakim cudem ogarnął się nie budząc przy tym blondyna? Przecież to jest awykonalne! Jednak zostawmy Chana w spokoju i skupmy się na zblazowanym szesnastolatku, który ewidentnie nie miał ochoty dziś funkcjonować. Był w takim stanie, że pewnie nic by mu nie pomogło. Chociaż kto wie, po nim można się wszystkiego spodziewać. Przetarł oczy wierzchem dłoni i niechętnie ruszył się z łóżka. Wziął ubrania z walizki i powędrował do łazienki by doprowadzić się do stanu 'używalności'.

Dziś postawił no coś bardziej wygodnego niż obcisłe jeansy. Skoro i tak jest zmuszony chodzić po mieście, niech przynajmniej czuje się w miarę komfortowo. Założył luźne czarne spodnie, a koszulkę, w której spał, zastąpił beżową bluzą. Jego włosy nie miały chęci na jakąkolwiek współpracę, ale niezbyt się tym przejął. Zawsze może narzucić na głowę kaptur i po problemie. Nie prezentował się spektakularnie, ale nie o to przecież chodziło. Miał tylko wyglądać jak człowiek, a nie jak chodzący trup. Zaraz gdy skończył się ubierać, wszedł znów do pokoju, niedbale rzucając swoje rzeczy w ich miejsce, i sięgnął po telefon. Zerknął na dwie wiadomości od mamy oraz pięć od Seungmina i nie racząc nawet odpisać, wszedł na Tumblr'a, w którym zatonął od razu.

Nim się zorientował, była godzina za piętnaście ósma, a do drzwi ktoś zapukał. Także nim zdążył cokolwiek zrobić, starszy chłopak, o którego istnieniu zapomniał podczas ostatniej godziny, otwierał osobie na korytarzu. Tą osobą, a raczej tymi osobami byli przyjaciele Jisunga, którzy po niego przyszli.

– Hej, my po tego idiotę z tyłu. No dalej Jisung, rusz się, ja nie mam całego dnia. – Mruknął Kim do Chana, a potem zwrócił się do blondyna, który z niewiadomych powodów był bardzo zdziwiony zaistniałą sytuacją.

– Dobra, nie drzyj pizdy. Już idę. – Warknął, zgarniając telefon do tylnej kieszeni i wyminął trójkę stojącą w drzwiach. Cholera, jeśli tak ma wyglądać reszta tego dnia, to on chyba sobie coś zrobi. Może kawa uratuje jego paskudny humor? Oby, bo inaczej będzie wyjątkowo nieznośny.

Ktoś na górze chyba wysłuchał jego błagań, bo kubek gorącego, przesłodzonego napoju pełnego kofeiny diametralnie zmienił jego nastrój. Niemal natychmiastowo się rozbudził i na dodatek uśmiechnął szeroko, jakby zobaczył coś wyjątkowo miłego (Seungmina spadającego ze schodów chociażby). Zszokował tym swoich znajomych na tyle mocno, że Felix z wrażenia zakrztusił się swoją herbatą. Był to kolejny moment, w którym przekonał się, że Han jest cholernie nieprzewidywalny i nawet najmniejsza rzecz może na niego ogromnie wpłynąć.

– A tobie co? Chan za mną stoi, że się tak szczerzysz? – Zapytał Lee, gdy opanował sytuację związaną z jego bliską śmiercią. Brzmiało to komicznie - umrzeć przez łyk herbaty i to na wycieczce szkolnej. Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać.

– Czy ty serio myślisz, że uśmiecham się tylko wtedy, gdy go widzę? Fakt, trochę to prawda, ale kawunia też może sprawiać mi przyjemność! – Fuknął, pijąc dalej, w międzyczasie rozglądając się po hotelowej restauracji. Wczoraj, gdy tylko zobaczył stolik, przy którym właśnie siedział, wiedział, że będzie z niego idealny punkt obserwacyjny. I ani trochę się nie mylił, widział ze swojego miejsca wszystko i wszystkich. W szczególności to, jak jego crush pochłania go wzrokiem, zamiast zająć się tym, co ma na talerzu.

kissOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz