Rozdział 20: Co jeśli powiem ci, że tak?

517 26 0
                                    

Wzniosłam lampkę szampana w geście toastu i prędko wypiłam jej zawartość. Lucas uśmiechnął się do mnie i zaraz wyprowadził z grupki, w której staliśmy. Usiedliśmy na kanapie przed ogromnym oknem niemalże na całą ścianę, a ponieważ byliśmy w apartamencie chłopaka na najwyższym piętrze, widok stąd zapierał dech w piersiach. 

— Wiem, że to przyjęcie, by uczcić twój nowy, ważny kontrakt, ale musiałeś zapraszać tu tyle modelek? Czuję się przez nie nieswojo. — Rozejrzałam się dookoła. 

— Nie masz powodu. — Odpowiedział i oparł rękę na zagłówku sofy. — Ciekawi mnie, dlaczego Peter jeszcze ani razu do ciebie nie podszedł? Zazwyczaj w takich sytuacjach trzymacie się razem. — Uniósł brew w geście zaciekawienia. Westchnęłam. 

— Ostatnio doszło między nami do burzliwej wymiany zdań, ale to nic wartego twojej uwagi. — Fuknęłam tajemniczo, gdyż nie chciałam, by Lucas zbytnio interesował się moją relacją z szatynem. Bałam się, że przez przypadek powiem za dużo. — Lepiej zdradź szczegóły twojej randki z Alyssą. Podobało jej się? — Spytałam. Uznałam, że zajęcie bruneta sobą odciągnie jego uwagę ode mnie. 

Nie pomyliłam się. Chłopak prędko się rozkręcił i zaczął opowiadać mi historię spotkania nadto szczegółowo. Z tego, co udało mi się wywnioskować z jego słowotoku i wyrazistego gestykulowania, poszło raczej sprawnie i jest szansa, że brunetka zechce ciągnąć dalej tę znajomość. 

Moja uwaga została w pewnym momencie skupiona na kimś zupełnie innym. Peter krzątał się po apartamencie, jakby nie mógł znaleźć dla siebie miejsca. Został zaproszony, ponieważ jest przyjacielem Lucasa, tak samo jak ja, a ponieważ przesiadywałam z brunetem, ten nie znał nikogo innego. Na dosłownie chwilę nasze spojrzenia się spotkały, lecz szatyn prędko odwrócił głowę i poszedł w jedynie sobie znanym kierunku. Nie wiem, dlaczego jego reakcja tak mnie zabolała. Czułabym się nieswojo, rozmawiając z nim, a mimo to chciałam, żeby do nas podszedł. Jego oschły wzrok mnie zabolał. 

— Evie? Słuchasz mnie? 

— Przepraszam, zamyśliłam się. — Odparłam. 

— Pytałem, czy idziesz ze mną na taras? 

— Nie, chyba nie. — Mruknęłam. — Powinnam znaleźć Petera i z nim porozmawiać. Później do ciebie dołączę. 

Lucas pokiwał głową. Wstałam i rozejrzałam się po ogromnym salonie. Tym razem brunet zaprosił mniej osób niż na swoje przyjęcie urodzinowe, lecz w dalszym ciągu było ich dość sporo. Jak zwykle - nie znałam nikogo. 

Apartament przyjaciela był ogromny. Przestrzeń zaraz przy wejściu była otwarta, ale prawdziwy labirynt zaczynał się w korytarzach, które prowadziły do sypialni. Było ich zdecydowanie więcej, niż chłopak potrzebował. Nigdy nie uważał się lepszy od innych z powodu swojej zamożności, choć nie ukrywam, że nie poradziłby sobie w biedzie, ale osiągnął to wszystko sam, ciężką pracą, by tylko uniezależnić się od surowych, nastawionych na sukces rodziców, więc jak najbardziej zasłużył sobie na wygodę. 

Miałam poszukać Petera, lecz moją uwagę przykuło zamieszanie wywołane przy drzwiach wejściowych. Dziewczyna swoim zachowaniem i pytaniami zaniepokoiła gości. Gospodarz moczył właśnie nogi w basenie na tarasie, więc postanowiłam sama zbadać sytuację. 

— Rachel? Co tu robisz? Lucas nie będzie zadowolony, gdy cię zobaczy. — Odezwałam się zaskoczona obecnością szatynki. 

Nastolatka o oliwkowej, opalonej cerze i ze zdrowymi, ciemnobrązowymi włosami skupiła na sobie uwagę tłumu dookoła niej, jednak chyba nie jej ponadprzeciętna uroda wprawiła gości w osłupienie, a podejrzane zachowanie dziewczyny. Wyglądała na zdesperowaną. 

Gdy Zostajemy SamiWhere stories live. Discover now