new world

490 26 6
                                    

Od zawsze wiadomo, że gdy zbliża się burza, ptaki zniżają swój lot, ale te kruki szybują tak wysoko, że nie obchodzi ich burza pod nimi.

- Hinata do kurwy nędzy wyjaśnisz mi łaskawie, po co mamy porozwalać łby dostawcom? - mężczyzna w koszuli z podwiniętymi rękawami wszedł do słabo oświetlonego pomieszczenia, prawie wybijając drzwi z zawiasów.

Miał prawo być wściekły. Zdążył pozałatwiać sobie parę prywatnych działek w tym miesiącu. Poza tym, dziewczyna od spisów też była niczego sobie. Jak już się przekonał, w łóżku była równie zajebista jak jej nogi.

Hinata poderwał się znad papierów. Jeszcze szybsi byli jednak Sugawara i Tobio, którzy wyjęli już zza pasków broń.

Kageyama zaciskał dłoń na Colcie 1911. Tego klasyka dostał od razu, gdy Hinata przydzielił go na stanowisko swojej prawej ręki. Wcześniej był snajperem i pracował z cięższym sprzętem, więc to była dla niego miła odmiana.

Koushi natomiast celował Berettą - swoją najlepszą przyjaciółką. Na dobrą sprawę, jej ufał najbardziej, wiedział, że nigdy go nie zdradzi. Nigdy go też nie zawiodła.

Ryunosuke serce podskoczyło widząc dwóch dobrych strzelców, wymierzających swoje zabawki w jego stronę. Podniósł ręce chowając je za głową.

- Miałem zarezerwowane trzy działki. Poza tym to bardzo dobry towar, jak u nich góra się dowie, to będziemy w dupie - mruknął pod nosem, zaciskając zęby. - To co robisz, jest głubsze od niektórych moich działań...

- Masz rację, ale nie lubię się dzielić, więc albo mam to na własność, albo nikt tego nie ma - odpowiedział Shoyo, strzelając palcami.

- Zachowujesz się jak dziecko - westchnął męczeńsko.

- Dziecko nie obraca milionami w narkotykach i nie zleca zabójstw, więc nie jestem dzieckiem - przeczesał dłonią rude włosy.

- Kto niby mógł aż tak ci zagrozić? - Tanaka parsknął śmiechem.

- Sierściuchy... - warknął. Cała "rodzina" Karasuno nazywała tak trzecią największą japońską mafię - Nekomę. Mieli mniejsze zasięgi, lecz o wiele więcej pionków na wyższych szczeblach.

Ryunosuke spoważniał momentalnie, patrząc z niedowierzaniem, to na Sugawarę, Tobio i z powrotem na Koushiego, jakby doszukując się potwierdzenia w ich oczach.

- Nekoma - wymamrotał, krzywiąc się przy tym. - Co zamierzasz zrobić?

- Zabić całą górę - wyciągnął swój ulubiony pistolet i przełatował go. - Nikt nie może przeżyć.

- Idziemy na wojnę? - spytał, przekrzywiając głowę z lekkim uśmiechem.

- Obawiam się, że tak - westchnął Dom kładąc Taurusa PT92 na biurku, lufą wycelowaną w Tanakę. - Problem w tym, że szanse są wyrównane.

- A jeśli Aoba się wtrąci? - tym razem odezwał się Sugawara,który zdążył już schować swoją przyjaciółkę.

- To nas wesprze - prychnął Shoyo. - Słyszałeś, że brań raz do roku sama wystrzela?

- A z jakiej racji mają nam pomóc? - dopytał się Ryunosuke ignorując ostatnie słowa Hinaty.

- Dług kretynie, mówiłem już o tym - przewrócił oczami teatralnie.

Po tych słowach zapadła cisza. Przez dłuższą chwilę spojrzenia tej trójki się wymieniały. Tylko trójki. Tobio, mimo że już nie celował w Ryunosuke, to nadal trzymał broń w dłoni i nie odwracał od niego wzroku.

- Ale... Skąd masz pewność, że Nekoma nie zaatakuje pierwsza? - Kouchi zatrzymał wzrok na Shoyo. - Mogą chciać się nas pozbyć...

- Wiesz, czasem warto znać osobiście Domy... Kuroo jest gejem, a my weszliśmy w posiadanie jego słabości. O ironio, zupełnie przypadkiem - zaśmiał się Hinata. - Nic nam nie zrobią.

- Mówisz o tym młodym hakerze? - Kageyama w końcu się udzielił.

Mężczyzna skinął jedynie głową. Brunet uśmiechnął się pod nosem.

- Czyli jednak mamy minimalną przewagę - Tanaka opuścił powoli ręce.

- Tak, sierściuch Kozume uratował nam dupę - mruknął Shoyo, aby zaraz po tym parsknąć śmiechem.

Po raz pierwszy kot uratował życie krukom.

kruki szybują wysoko || kurokenWhere stories live. Discover now