🅧🅘🅘🅘

1.6K 97 61
                                    

~Brendan~

Siedziałem wraz ze swoimi teściami w ich kuchni. Piliśmy razem herbatę a Adelajda pytała mnie o różne sprawy. Bardzo lubię z nią rozmawiać. Jest bardzo miła i opiekuńcza. Więc musi być świetną luną i matką. Toni zawsze tłumaczyła mi, że luna watahy to taka matka dla wszystkich. Pomaga innym i można się jej wyżalić, kiedy coś cię dręczy. Richard natomiast był twardym facetem, który mam wrażenie, mnie nie lubi. No, ale nic na to nie poradzę. Jego dzieci i żona mnie lubią więc przegłosowane.

Nagle wielki alfa niepodważalny władca jakby wytężył słuch. Obrócił głowę jakby w stronę salonu. Ciężko powiedzieć. Mam ludzki słuch więc raczej rzadko się na niego zdawałem. I na pewno nie słyszę tyle ile wilkołak alfa.

- Chodź. - Rzucił w moja stronę, wstając z krzesła. Podszedł do blatu i zabrał herbatę. - Toni się obudziła. - Wyjaśnił, zapewne widząc moje zdziwienie.

Posłusznie ruszyłem za alfa, idąc w bezpiecznej odległości jakiegoś pół metra. Ten zapukał do drzwi i wszedł do pokoju córki. Ja na razie nie wchodziłem, dając im chwilę. 

- Hej Toni. - Ton alfy całkowicie zmienił. Teraz wydawał się ciepły i pełen troski. - Brendan przyszedł. - Oświadczył już nieco mniej zadowolony. - Nie kombinujcie. 

- Serio tato? - Spytało moje oburzone kochanie. - Jesteście z mamą na dole, a ja przed chwilą umierałam. 

- Więc mogę was zostawić. - Alfa opuścił pokój, mierząc mnie zabójczym spojrzeniem. 

Wszedłem do pokoju i uśmiechnąłem się szeroko do Toni która piła herbatę przyniesiona przez jej ojca. Podszedłem bliżej i wyjąłem z kieszeni kluczyki do jej motoru, które położyłem na jednej z szafek. Zaśmiała się na to lekko. Ta ja na motorze bez prawka. To było mocno głupie, ale co tam. W końcu położyłem się na łóżku, a Toni przytuliła się do mojej klatki piersiowej. Zwykle jest na odwrót, ale dzisiaj tak będzie lepiej. 

- Jak się czujesz wilczku? - Spytałem zmartwiony, spoglądając na moją mate. Jedno dłonią głaskałem jej ramię, a druga obejmowałem jej talię. 

- Nie najlepiej. - Wydusiła, przytulając się do mnie mocno. - No, ale pewnie szybko mi przejdzie. Czasem każdy musi pochorować. 

- Zwłaszcza po tym, jak wczoraj wracałaś na piechotę do domu? - Spytałem, całując czubek jej głowy. 

- Miałam ochotę na spacer okej? Widocznie tym się dobiłam. Ostatnio słabo się czułam. - Oświadczyła spoglądając na mnie, tymi niebieskimi oczami w których zakochałem się od pierwszego wejrzenia. - A teraz się zamknij i idź ze mną spać. 

- Dobrze skarbie. 

Z kobietą alfa nie ma dyskusji. Dlatego po prostu przytuliłem ją do siebie mocno i przymknąłem oczy. Zresztą i tak byłem zmęczony, bo niewiele spałem. Dlatego z chęcią prześpię się z moją mate. Przymknąłem oczy i już po chwili zasnąłem. 

~Anthwanette~ 

Obecność mojego mate bardzo mi pomogła. Od razu poczułam się lepiej. Jego obecność sprawiała, że czułam się bezpiecznie. Moje ciało się rozluźniło pod wpływem jego dotyku. Uśmiechnęłam się mimowolnie, kiedy mnie pocałował. Rzuciłam jeszcze jakaś konśliwą uwaga, a on szybko zasnął. Pewnie nie spał zbyt wiele. Mam tylko nadzieję, że nie siedział tu zbyt długo. 

Zamknęłam oczy nadal bardzo zmęczona. Nie wiem, co ostatnio się dzieje jednak liczę na to, że w końcu mi przejdzie. Skupiłam się na spokojnie bojącym sercu Brendona i szybko zasnęła. 

Obudził mnie dzwoniący telefon. Otworzyłam oczy i dostrzegłam swojego mate który zaklnął pod nosem. Odebrał telefon i przyłożył urządzenie do ucha. Uważnie go oberwowałam i to jak na jego twarzy maluję się wkurzenie. W końcu zakończył połączenie, patrząc na mnie błagalnie. 

- Muszę coś załatwić dla matki. Poradzisz sobie? - Spytał z troską w głosie. 

- No przecież nie umrę. - Rzuciłam rozbawiona. - Idź i się nie martw. - Odsunęłam się od niego w ten wstał z łóżka i zaczął pić moją herbatę, która pewnie i tak była już zimna. - Ej! Czego wbijasz ryj do mojej herbaty? - Spytałam rozbawiona. Czułam się już o niebo lepiej. 

- Była zimna. Nie powinnaś pić zimnej, kiedy jesteś chora. - Pocałował mnie w czoło i ruszył do wyjścia z pokoju. - Wpadnę jutro, zobaczysz czy o siebie dbasz. 

- Dobrze vir.

Odprowadziłam Brendana wzrokiem do wyjścia i przykryłam się kołdrą. Było mi dziwnie zimno, chociaż pociłam się niemiłosiernie. To nie było do końca normalne, jednak nic na to nie poradzę. Pamiętam, że czułam się podobnie po przemianie, która była katorgą. Jak dzisiaj pamiętam ból łamiących się kości i naciąganych mięsny. Do tego palenie w oczach i niemiłosierny ból głowy od nadmiarów bodźców, a to dopiero pierwsza przemiana. Wtedy zmieniłam się w wilkołaka miałam zaledwie trzynaście lat. Rok później zaczęłam się znowu przemieniać. Znowu ten sam okropny ból tym razem ogarniający również szczękę. I jedno słowo w głowie. Jedno pragnienia każące mi polować i pić krew. Po tym miesiąc dochodziłam do siebie, dzień w dzień czując się tak okropnie, że nie wstawałam z łóżka. To było istne piekło na ziemi.

Obróciła się na drugi bok, nie chcąc o tym dłużej myśleć. Zamknęłam oczy a sen przeszedł równie szybko, co wcześniej. Byłam serio ledwo żywa, mimo że przespałam praktycznie cały dzień. 

Obudził mnie nieprzyjemny chłód. Uchyliłam powieki i podniosłam się na łokciach. Nie byłem jednak w swoim pokoju. Byłam pośrodku lasu. I to dosłownie. Znałam to miejsce bardzo dobrze. Było to rytualne miejsce wilkołaków, które według wierzeń miało wielką moc. Podniosła się z ziemi i rozejrzałam dookoła. Co się tutaj do cholery dzieje!? Mam już tego serdecznie dosyć. 

Rozejrzałam się i zaczęłam węszyć, jednak ostatni raz ktoś był tu bardzo dawno temu. Westchnęłam cicho. Musiałam wrócić do domu, zanim ktoś się zorientuje. Spojrzałam w niebo. Słońce dopiero wschodziło. Może nikt się nie zorientował, że zniknęłam. Używając hybrydzie szybkości, wróciłam do domu w mgnieniu oka. Wskoczyłam przez otwarte okno i oparłam się o ścianę by nie upaść. Zakręciło mi się w głowie przez co musiałam chwilę odczekać. Kiedy poczułam się lepiej zaczęłam nasłuchiwać. Wszyscy spali. Odetchnęłam z ulgą, stwierdzając, że muszę się kogoś poradzić. I wtedy wpadłam na pomysł. Złapałam za telefon i wybrałam numer starszego brata. 

- Hej młoda. - Odebrała po trzech sygnałach. - Coś się stało, że dzwonisz tak wcześnie? 

- W zasadzie to tak. - Powiedziałam mu o wszystkim, co działo się przez ostatnie dni. 

W akademii uczą ich o bardzo różnych rzeczach. W tym o chorobach i innych rzeczach, które dotykają nadprzyrodzonych. Liczyłem na to, że będzie umiał jakoś mi pomóc. Lub chociaż wskazać czego powinnam szukać. On był moją ostatnią deską ratunku, zanim się załamie i zacznę urządzać pokoik dla dziecka. Bo pomału zaczynałam wierzyć w to, że mogę być w tej cholernej ciąży. 

- Chyba wiem, co może się z tobą dziać. Jednak wątpię, by odpowiedź ci się spodobała. 

Królowa alfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz