🅧🅧🅥🅘

1.2K 80 33
                                    

Szłam dosyć szybko. Byłam mocno zestresowana i pogrążona we własnych myślach. Jeśli okaże się, że jestem w ciąży, będę potrzebowała plan B. A na razie nie mam żadnego zapasowego planu. No dobra póki co nie mam żadnego planu. Wszystko robię, na żywioł licząc, że podejmuje właściwe decyzje. Można powiedzieć, że jestem sama sobie królową. Jednak nie mam pojęcia czy to, co robię, jest dobre. Jestem niczym dziecko błądzące we mgle. Nie mam pojęcia, dokąd idę. Jednak chce wieżyc, że podążam dobrą ścieżką. Bo tylko i wyłącznie ta wiary daje mi siłe, by stawiać każdy kolejny krok. Bez niej po prostu się załamie i usiądę w miejscu by czekać, na pomoc która może nigdy nie nadejść.

Nagle do moich uszu doszedł dźwięk kroków. Ktoś od dłuższego czasu za mną podąża. A teraz kiedy jestem na tej nieszczęsnej opuszczonej drodze, kroki stały się znacznie szybsze i głośniejsze. Ja naprawdę potrzebuje nowej drogi do dziadków. Najlepiej prowadzącej przez tłoczne miasto. W końcu się zatrzymałam. Udałam, że sprawdzam coś w telefonie, by sprawdzić, czy ta osoba która za mną idzie mnie minie. Równie dobrze to może być moja paranoja, a za mną idzie tylko człowiek który chce dostać się do wsi. W końcu, nie tylko moi dziadkowie tam mieszkając.

Mężczyzna stanął obok mnie i podał mi białą kopertę, na której widniało moje imię. Odebrałam mu ją i bez zwłoki otworzyłam. On w tym czasie ruszył dalej. W kopercie tym razem znajdowały się zdjęcia mojej rodziny. Nie tylko rodziców i braci. Koperta była mocno zapchana i znajdowały się w niej również zdjęcia dziadków i wujostwa. Podniosłam wzrok ze zdjęć jednak mężczyzny już dawno nie było. Wróciłam na fotografii, skupiając się na ostatniej. Przedstawiała łąke przy jeziorze, gdzie rodzice wzięli ślub. Często też chodzę tam z Brendanem. No i wszelkie imprezy rodzinne odbywają się właśnie tam. To miejsce jest ważne dla mojej rodziny. A on musiał to doskonale wiedzieć.

Momentalnie zawróciłam, rozumiejąc, że on nie zamierza na mnie czekać. Czułam jak ogarnia mnie złość, a mój wilk daje o sobie znać. Obaj byliśmy wkurzeni. I szczerze oddałabym wszystko by móc z nim porozmawiać i się go poradzić. Jednak to nie jest realne. I tak właśnie idę na spotkanie z wariatem, który może tak po prostu strzelić mi w łeb. Zabawnie co nie?

Dotarcie na polane zajęło mi trochę czasu. Rozejrzałam się uważnie w poszukiwaniu czegokolwiek. Koperty, jakiegoś wampira czy też wilkolaka. Spodziewałam się dosłownie wszystkie tylko nie tego, że nic tutaj nie zastanę. I kiedy byłam już gotowa, odejść usłyszałam kroki i dźwięk przeładowania broni. Z lasu wyszedł wampir celujący mi prosto w głowę. On jednak nie był przedwiecznym. Wyglądał raczej jak wampir klasy srebrnej.

- Ręce do góry. - Rozkazał, ja jednak odpowiedział tylko warczeniem. I wtedy z lasu wyszły trzy wilkołaki i jeszcze dwa wampiry. - I co teraz? - Spytał, uśmiechając się cwaniacko.

- Zaczyna się prawdziwie filmowa akcja. - Posłusznie uniosłam ręce do góry.

- Przeszukaj ją. - Zwrócił się do jednego z wilkołaków.

Wilkołak podszedł do mnie i zaczął szukać, sama nie wiem czego. Przeszukiwał mnie chwilę, a kiedy znalazł telefon, wyrzucił go gdzieś w las. Nic więcej nie znalazł dlatego skinął głową, cofając się o dwa kroki.

- Zgaduję, że to nie Ty mnie szukasz? - Zwróciłam się do wampira, który zdał się dowodzić wszystkimi.

- Nie. Ja tylko walczę a czystość rasy. - Oświadczył, podchodząc nieco bliżej. - Bo takie mieszańce jak ty nie powinny mieć prawa do życia. - Poklepał mnie otwartą dłonią po policzku. - Do kogo ty pasujesz? Do wampirów? Do wilkołaków? Jesteś odmieńcem, który przeczy podstawowym prawą natury. Nie pozbyła się ciebie, kiedy miała okazję, więc my poprawiamy.

- Żeby cię diabli wzięli. - Warknęłam on jednak tylko skinął na drugiego wampira, który skół mnie w kajdanki.

- Pewnie są na ciebie o wiele za słabe jednak to tylko zabezpieczenie. - Oświadczył, cały czas celując do mnie z broni. - Już za długo wampirami rządzi ten szczeniak.

- Czekaj. To teraz chodzi o Filipa? - Spytałam już nieco zdezorientowana.

- Chodzi o wszystko. Chodzi o słabego króla wampirów i skundlonego alfę wilkołaków Europy. Potrzebujemy nowego przywódcy. Silnego i niepokonanego. Aktualnie władcy są słabi. Zaślepieni miłością i innymi głupotami. - Wampir zaśmiał się rozpaczliwie. - Jesteśmy potworami z legend ludzkich. Ich koszmarami i największymi lekami. I co z tego zostało? Dwie słabe nacje ślepo posłuszne ludziom. To tak nigdy nie powinno wyglądać. Kłaniam się tym rzałosnym istotą, a to one powinny kłaniać się nam.

- Czyli przeszkadza ci wszystko. - Podsumowałam, analizując jego wypowiedź. - Mieszanie gatunków. Słabe rządy. Nasza pozycja w nowoczesnym świecie. Ten świat nie jest na nas gotowy i powinieneś to rozumieć.

- Nie Anthwanette. To nasi przywódcy nie są gotowi na ten świat. Bo my jesteśmy gotowi i na tyle silni, by rzucić rasę ludzką do stóp.

- Wy jesteście obłąkani. - Rzuciłam czując, że stanęłam przed obliczem prawdziwych fanatyków.

- My tylko pozbyliśmy się strachy, który blokował naszą prawdziwą siłę. - Oświadczył podnosząc mój podbródek lufą od pistoletu. - Idziemy. - Zażądał wampir a jego przydupasy pociągły mnie w bliżej nieznanym mi kierunku.

- Śmiem twierdzić, że przywódcy szkoleni do władania niemal od urodzenia znają się nieco lepiej niż wampir najniższej klasy. - Rzuciłam, nawet nie stawiając oporu. Sama tu przyszłam i teraz pozwolę się doprowadzić do tego wariata.

- Niektórzy twierdzą, że demokracja jest zawodna. Zgadzam się z tym w stu procentach. Idioci, których jest znacznie więcej, podejmują decyzję w sprawach o któtych nie mają pojęcia. - Tłumaczył dokładnie tak, jakbyśmy prowadzili luźną rozmowę. - I dlatego w naszym świecie nie ma na nią miejsca. Niestety przez to by obalić chujowe rządy trzeba znacznie więcej. Trzeba rewolucji. A czasem, by ją wywołać należy zabić kogoś ważnego.

- Rozumiem, że tą ważną ofiarą jestem ja? - Spojrzałam na wampira, który uśmiechał się psychopatycznie.

- Jesteś ważna dla obu stron. Król wampirów obdarza cię wielką przyjaźnią. A wielki alfa cię kocha, bo jesteś jego córką. Zabicie ciebie podburzyć obie strony. A tego właśnie nam trzeba. Chaosu i szczerej nienawiści połączonej z żalem po stracie kogoś ważnego. To one sprawia, że wielcy przywódcy nie będą w stanie myśleć trzeźwo.

- I zaczną popełniać błędy, które staną się podstawą do rewolucji. - Dokończyłam nie wierząc, że to naprawdę się dzieje.

- I widzisz, jaka z ciebie mądra dziewczynka? Aż szkoda, że musimy cię zabić.

Chciałam coś powiedzieć, jednak poczułam jak ktoś wbija mi igłę w szyję. Oddech utkwił mi w gardle. Czułam jak substancja, roznosi się po moim ciele. Wszystkie bodźce dochodzące z zewnątrz stały się niewyraźne. Ostatnie co pamiętam to, że upadłam i ktoś mnie złapał.

Królowa alfWhere stories live. Discover now