s h i n i n g d i a m o n d s

27 7 0
                                    

Pełni radości biegli boso brzegiem morza. Tylko jeden z nich stwierdził, że będzie szedł w sandałach mimo piachu. Dla pozostałych był to powód do śmiechu i nawet on sam też się już z tego śmiał. Jeden z nich śmiał się najgłośniej. Może i nie biegł z przodu, bo do tych szybkich nie należał, ale biegł mniej więcej w środku grupy. Często coś dopowiadał, komentował, zgrywał się i aktorsko reagował na komentarze ze strony innych. Czasem nawet, gdy ktoś o to poprosił, odgrywał swój mały skeczyk.

Nad nimi zbierały się już ciemne chmury, ale mimo to mało kto miał ochotę wracać. Zbyt dobrze się bawili w swoim towarzystwie. Po jakimś czasie jednak zaczął padać coraz to mocniejszy deszcz, a piasek pod stopami zaczął moknąć i twardnąć. Stwierdzili wtedy że pora wracać do samochodu, ale nie spieszyło im się, szli spacerkiem, dalej się śmiejąc. Deszcz nie był przeszkodą.

Gdy dotarli już do pojazdu, nieco zmoczeni, otulili się kocami i ręcznikami. Jeden z nich wyjął z torby termos z gorącą herbatą, którą podzielił się z przyjaciółmi. Dopiero po jakimś czasie jeden z nich zwrócił uwagę na przemoczone i pełne piachu buty przyjaciela, który trwał całą drogę w przekonaniu, że butów nie ściągnie. Kolejny był to powód do śmiechu.

Uwielbiali tak spędzać czas. Bez żadnych planów, zobowiązań. Tylko ich trzynastka, a śmiechu nie było końca. Znali się już tyle lat, nieprawdaż? Ale nigdy się sobą nie znudzili. Czasami czuli jakby mieli być po prostu braćmi. Bez żadnych pytań, bez żadnych słów, rozumieli się.

W końcu, ruszyli. Ruszyli do kawałek dalej położonej stamtąd willi, którą wspólnie wynajęli, aby dobrze spędzić czas. Jeden z nich włączył muzykę, co zaskutkowało śpiewem kilku z nich. Nawet podczas drogi dobrze się razem bawili. Wcześniej jeszcze zagrali w papier, kamień, nożyce o to, kto będzie siedział na miejscu obok kierowcy.

Chmury opatuliły całe niebo tak, że po słońcu już śladu nie było. Od czasu do czasu gdzieś grzmiało, a ich pojazd, jak i drogę zalewały strumienie kropli deszczu.

Zła pogoda nie była dla nich przeszkodą w dobrym spędzaniu czasu, ale samochód nadjeżdżający z drugiej strony już był.

Jechali drogą przy skarpie, gdyż w tej części Francji tylko tym sposobem można było wrócić na jakąś ulicę z nad morza. Jechali ostrożnie, z powodu burzliwej pogody, ale nie spodziewali się, że ktoś z przeciwnej strony nie będzie uważał. Droga ta była bardzo wąska, więc przy wymijaniu się samochodów trzeba było bardzo uważać. Nadjeżdżający samochód jednak jechał z dużą prędkością.

Jeden z nich, ten, który kierował próbował go jakoś wyminąć, aby nie zderzyli się czołowo. mocno zakręcił, a ponieważ droga była zabłocona z powodu ulewy, samochód wykręcił się i spadł ze skarpy.

「home;seventeen」Where stories live. Discover now