#4

7 2 0
                                    

 Czasami jak idę ulicą to bawię się w łowcę sekretów. Obserwuję ludzi i wyobrażam sobie, co najgorszego mogli zrobić w życiu. Nieco prostacka i bazująca głównie na filmach i stereotypach zabawa, ale zabija czas i zagłusza myśli.

Mija mnie wysoki mężczyzna w płaszczu, obsesyjnie poruszający palcami w kieszeniach to wyobrażam sobie złodzieja, którego aż roznosi, byleby czegoś znów nie zawinąć.

Mam przed sobą lalunię zrobioną od góry na dół to myślę sobie, że kupiła folloversów na instagramie, byleby być w gronie bardziej prestiżowych.

Dziewczynka z za dużym, jak na nią lizakiem najpewniej wyłudza szantażem emocjonalnym od swoich rodziców wszelkie zachcianki.

Czasem jednak pojawiają się ludzie zagadki, którym ciężko przypasować jakiekolwiek przewinienie. I nawet nie chodzi mi tu o dzieci aniołki czy dziewczyny roześmiane do promieni słońca. Mam na myśli tych cichych, wypranych z mimiki twarzy ludzi, którzy zdają się iść w rytm marszu pogrzebowego. Nie mają żadnej konkretnej cechy, żadnej widocznej emocji. Nie chcę nazywać ich socjopatami, bo to grząski grunt. Bardziej chodzi mi o takich odjechanych szaraków, którzy nie wiadomo, czy za osiągnięcie uważają jakąkolwiek interakcję z drugim człowiekiem, czy mają piwnicę pełną trupów.

Zastanawia mnie też, jak ja jestem odbierana. Jest we mnie wielka dziura pełna negatywnych emocji, która nieraz zasysa wszelkie inne odczucia. Staram się nie zwracać na to uwagi, by nikogo nie wystraszyć, ale są dni, gdy to ja jestem tym nieobliczalnym szarakiem. Poza tym mam swoje za uszami.

- Gołąb Panią bacznie obserwuje. - słyszę za plecami jakiś dziecięcy głos.

Obracam się i widzę małego chłopca, który wskazuje na ptasiaste zwierzę.

- Słucham?
- Gołąb Panią obserwuje, jakby miał jakiś interes do Pani. - mówi do mnie z pełną powagą.

Pochylam się nieco w stronę chłopaka i cichym, pełnym konspiracji tonem mówię:
- Przekazuję mu godziny urzędowania w parku staruszek, by wiedział, kiedy przylecieć na obiad. A poza tym pracuję dla ich zwiadu, więc wszystko to jest zaplanowanym spotkaniem, czeka na znak.

Chłopak zakrywa swoimi małymi rączkami usta w geście niedowierzania.

- Dlatego zawsze zlatuje się tyle gołębi naraz, jak rzuca im się chleb? Wiedzą o tym od Ciebie?
Kiwam powoli głową, rozglądając się, coby nikt nas nie podsłuchiwał.

-Ale musisz zachować ten sekret dla siebie, bo inaczej cała nasza spółka się posypie i gołębie będą głodować.

Dzieciak kiwa z przejęciem głową i wyciąga do mnie mały palec, który chwytam swoim na znak zawartego paktu.
Następnie słyszę w tle krzyk nawołującego go kobiety, prawdopodobnie mamy. Odwraca się szybko i biegnie w jej kierunku, a ja żegnam go, trzymając palec na ustach.

Kobieta patrzy na mnie i w jej oczach widzę, że prawdopodobnie ma mnie za pedofila. Lepsze to, niż moje prawdziwe przewinienia.  

Niedopowiedziana znajomośćWhere stories live. Discover now