prolog

206 16 18
                                    

Promienie słońca przedarły się przez zasłony niczym nieśmiały, dziewiczy gest. Na zewnątrz wciąż panował ruch, ale w tej części Japonii było inaczej; tak jakby zatrzymał się czas. Wszystko wokół w to leniwe popołudnie uspakajało się, lecz jedynym zaprzeczeniem tego stanu był wiercący się młody mężczyzna na łóżku, którego dzień dopiero się zaczynał.

Atsumu nie był rannym ptaszkiem, ale ostatniej nocy w klubie tak zaszalał, że do domu wrócił dopiero po piątej nad ranem i obudził się o szesnastej. Zjadł obiad i dalej wsunął się pod kołdrę, wylegując się na materacu jak dachowiec. Teraz, dwie godziny później, z powrotem energii nadal nie wiedział jak spędzi resztę dnia, a raczej wieczoru.

Oczywiście dostał ultimatum od swojego kochanego braciszka. Jako bliźniacy oraz omegi wiedzieli jak wygląda ich sytuacja w świecie rządzonym przez hierarchię. Stanowili mniejszość społeczeństwa, więc byli najmniej szanowanymi obywatelami. To właśnie na ich barki spadały jedne z najcięższych oraz namniej płatnych robót, zawodów jakie istniały. W lepszej sytuacji były bety, których liczebność wynosiła ponad połowę ludzkości. Prowadziły normalne, ustabilizowane życie z dziećmi w domkach jednorodzinnych na obrzeżach, ale często również w mieście. No i najlepiej ustawione alfy, które przejmowały wysokie stanowiska w rodzinnych firmach albo dobre posady w korporacjach. Oczywiście były też i takie, które podejmowały mniej płatne pracę. A było tylko to spowodowane wielkością ich wykształcenia. Niektórzy nie mieli środków na szkołę wyższą, a pozostali woleli zakończyć swoją podróż z edukacją.

Miya odstawał oczywiście od tych stereotypów. Jako ten ambitniejszy z rodzeństwa skończył studia na wydziale ekonomii na uniwersytecie tokijskim, dorabiając w międzyczasie jako pracownik sklepu odzieżowego. Za coś przecież musiał żyć, a nie chciał kłopotać rodziców kosztami. Tymbardziej od momentu, w którym byli ze sobą skłóceni.

Poszło niby o głupotę. Pan Miya skomentował dość negatywnie w programie publicystycznym wypowiedź omegi o ich równouprawnienie. Jako typowy alfa nie popierał żadnych nowych ustaw wprowadzanych w celu rozwoju hierarchii omeg. Dla niego wszystko było dobrze jak było.  Starszemu bliźniakowi od razu włączyła się ostrzegawcza lampka i zanim pomyślał powiedział, co miał na myśli, co doprowadziło ojca do białej gorączki. Początkowo awantura objęła tylko teren salonu, ale w ciągu następnych kilku minut było ich już słychać w całym domu. Matka bliźniaków bała się ignorować w tą dyskusje tymbardziej, że stawała się coraz zażarta, a żaden mężczyzna nie dawał za wygraną. W końcu Atsumu powiedział, że ma tego dość tego i jego noga nigdy nie postanie w tym domu innym razem. Po zawtórowaniu przez rodziciela, podszedł szybko po swoje rzeczy i z trzaskiem drzwi opuścił rodzinny dom. Od tamtej pory nie pokazał się rodzicom na oczy. Czasem jednak dzwonił do mamy, z którą nie zamierzał tracić kontaktu tylko ze względu na wybuchowy charakter ojca, który po nim swoją drogą odziedziczył.

Na samo wspomnienie o tym, niczym porażony wygrząsł się spod pierzyny i pościelił łóżko. Stanąwszy prosto jęknął z powodu bólu głowy.

Za dużo alkoholu, za dużo.

Sięgnął więc po czystą koszulkę oversize, zakładając ją na swoje smukłe ciało  i wyszedł ze swoich czterech ścian.

W kuchni czekał już na niego Osamu z tym swoim wrednym uśmieszkiem, który aż krzyczał, że wiedział jak to się skończy. Zauważając pół żywego omegę, szarowłosy podsunął mu szklankę wody, w której rozpuścił witaminę C, która miała postawić "tego chudego trupa" na nogi. Sam natomiast po chwili usiadł, trzymając dłoń na swoim lekko wzdętym podbrzuszu.

— Może pora już dorosnąć, bezrobotny łajzo... - powiedział bardzo usatysfakcjonowany z bólu brata, który w końcu poczuł po tylu latach szalonego imprezowania. On niestety był tym wrażliwcem i za każdym razem miał piekielny ból głowy oraz cały następny dzień spędzał na wymiotowaniu. Cóż, rzeczywistość się nie zmieniła tak bardzo. Różnica polegała tylko na tym, że bez zbędnego szaleństwa tkwił nad deską klozetową niekiedy kilka razy dziennie.

— Może pora zamknąć usta kolejnym ogórkiem z nutellą, mamusiu - odbił pałeczkę bratu, od razu wypijając pół szklanki napoju. Odkąd jego braciszek był w błogosławionym stanie starał się gryźć się w język, by nie zdenerwować niepotrzebnie Samu. Stres dla niego i dziecka nie był wskazany, po pierwsze dlatego że był to dopiero pierwszy trymestr, podczas którego często dochodziło do poronień. A tego nie chciał. Poza tym Rintarou, jego przyszły szwagier z tegoż powodu mógł rozszarpać mu gardło. I to dosłownie. Może wyglądał na spokojnego i cichego, ale jak się to lepiej pozna to jest nieco inaczej. I to duże nieco, skoro zaciążył jeszcze przed ślubem.

— Ale przynajmniej dostanę bezwarunkową miłość od naszego szczeniaka... - powiedział mimo to szczęśliwy, masując swój brzuszek. To był jego tik od pewnego czasu, ale nie narzekał na niego. A nawet Suna, który odkąd dowiedział się, że będzie ojcem nie opuszczał na krok narzeczonego, lustrując wzrokiem jego sylwetkę jakby z dnia na dzień miał wyrosnąć mu ogromny brzuch. Zapewne nastąpi to w przeciągu kilku miesięcy, ale na razie szarowłosy nie myślał o tym, ciesząc się z drobnych fikołków w żołądku podczas wieczornej sesji pieszczot ze swoją drugą połówką.

Jak na zawołanie drzwi od mieszkania otworzyły się, a po chwili wszedł do kuchni wspomniany wcześniej alfa, witając się na początku z młodszym z bliźniaków. Oczywiście nie trwało to tak szybko jak każdy by przypuszczał. Po czułym pocałunku w wargi, usta równolatka powędrowały pod koszulkę przeznaczonego, obcaływywując każdy zakamarek wzdętości Osamu. Ciężarny wstał od razu, tuląc się do piersi swojego przyszłego męża. Uwielbiał czułości i pieszczoty, nawet przy swoim głupim braciszku.

Jeżeli chodzi o starszego z rodzeństwa, siedział on nad blatem stołu, pukając opuszkami palców o tworzywo. Był trochę zdegustowany, chociaż cieszył się w głębi z szczęścia 'Samu. W końcu ten bardziej niewinny i parę minut młodszy od niego omega znalazł prawdziwą miłość, z którym doczeka się niedługo swojego pierwszego dziecka. Druga strona medalu bądź co bądź wrzała od zazdrości i smutku. W końcu on jako starszy oraz bardziej towarzyski chłopak powienien dawać przykład bratu i pierwszy znaleźć drugą połowę, z którą weźmie ślub i doczeka się gromadki dzieci. Życie jednak ułożyło im inny plan i to właśnie szarowłosy doświadczy tego wszystkiego jako pierwszy. Umniejszało to trochę omedze tym bardziej, że pomyślał, że może jak znajdzie dobrą pracę to znajdzie odpowiednią i pasującą do niego osobę, która zawładnie jego sercem.

Dość tego! Koniec picia z powodu kolejnych nieudanych ofert pracy. Jutro odpicuje się najlepiej jak potrafi i pójdzie na pierwszą lepszą rozmowę do pierwszej firmy na jaką trafi! Tak.

Wstał z hukiem od stołu, wypijając całą zawartość szklanki. Odłożył puste szkło i z bojowym nastrojem ruszył do swojego małego pokoju, gdzie zaczął wszystko planować i szykować na jutro. Ciężarny tylko wzruszył ramionami na zdziwiony wzrok jego przyszłego męża.

— Mówiłem Ci, że na starość się głupieje... - skomentował, a następnie oboje oddali się bardziej namiętnym i brudnym pieszczotą, które szybko przenieśli do sypialni.

I tego dnia Atsumu nie zaczął krzyczeć z drugiego pokoju, żeby przestali męczyć ten biedny materac. Cud.

———————

author's note: 1108 słów, mój rekord w ostatnim czasie! mam nadzieję, że wam się spodobało i zachęciło do czytania.
mam jednak do was pytanie:

wolicie takiej długości rozdziały czy krótsze?

dłuższe ---> \_____/
krótsze ---> \_____/

assistant [sakuatsu]Where stories live. Discover now