Rozdział VII: Rozmówki w Langleville

185 30 75
                                    

Wspólny, popołudniowy posiłek wszystkich domowników Langleville był pomysłem pani Antoinette. Do tej pory mieszkańcy ci bowiem jakoś rozmijali się ze sobą, izolując we własnym gronie: Coleen tylko konwersowała z Lydie, Francis z Maximillienem znów toczyli szachowe potyczki, a Vivienne w samotności malowała nowy, jesienny pejzaż. Dlatego też pani de Langleville uznała, iż wspólny obiad może być wyśmienitą okazją do wypytania niedawno przybyłych o życie w Nîmes oraz jednocześnie do dowiedzenia się co ciekawszych szczegółów z życia nowego gościa ⎯ i należytego zaznajomienia go z całą famille przyjaciela. Jedynie Lydie wymówiła się od biesiady.

⎯ Nie czuję się najlepiej, maman ⎯ oznajmiła stanowczo dziewczyna. ⎯ Obecność Coleen i Vivienne z pewnością wystarczy ⎯ dodała, a pani Antoinette, chcąc nie chcąc, musiała ustąpić.

Z tego powodu przy stole wyposażonej bogato zdobionymi, masywnymi meblami jadalni prócz pani Antoinnette zasiedli jedynie Francis, Coleen, Vivienne oraz Maximillien.

⎯ Cóż więc słychać ostatnio w Nîmes, Francisie? ⎯ zagadnęła pani domu. ⎯ Tak dawno cię tutaj nie było, że jestem pewna, iż zarówno ty, jak i twój towarzysz możecie opowiedzieć nam parę ciekawych historii...

Maman, mówiłem już tyle razy, że przebywamy w mieście dla nauki, nie brylowania na salonach ⎯ odrzekł pośpiesznie Francis z widocznym na twarzy zmieszaniem, przez co Maximillien z rozbawieniem przypomniał sobie (i to jakże częste!) wymykanie się współlokatora na schadzki z pewną damą... Spotkania te, co znamienne, odbywały się w dodatku akurat w czasie, gdy pan Blanchard, właściciel kancelarii, z dumą twierdził, iż Francis z godną podziwu gorliwością podjął się studiowania opasłych ksiąg prawniczych; uśmiech więc przemknął po twarzy Maximilliena, który jednak w końcu przyszedł w sukurs przyjacielowi.

⎯ Droga pani, studenci tacy jak my, choćby i wywodzący się z najlepszych czy najmajętniejszych rodzin, nie mają okazji regularnie pokazywać się w towarzystwie, gdy trwa nieprzerwanie ich zdobywanie wiedzy ⎯ stwierdził de Chevroix.

Coleen tylko czekała, by coś dodać od siebie.

⎯ Ależ, panie Maximillienie, zaiste musi to być wielka strata dla was, kawalerów, gdy omijacie możliwość poznania tylu uroczych dam! Wszak w mieście zapewne nie brakuje piękności, jakich chyba nie spotyka się u nas, na prowincji ⎯ wtrąciła niewinnie jasnowłosa z czarującym uśmiechem.

Francis, którego zmieszanie już minęło, słysząc wypowiedź siostry, aż się rozkaszlał, ale Maximillien tylko uśmiechnął się uprzejmie.

⎯ Prawdziwej damie nie należy odmawiać racji, dlatego zdaję się na pani osąd, mademoiselle, gdyż ja sam nie wydaję się osobą, której należy to oceniać ⎯ odrzekł de Chevroix, bynajmniej nie dając wciągnąć się w gierki Coleen, która teraz jedynie potwierdziła powzięte o niej pierwsze wrażenie ⎯ na jej nieszczęście, bynajmniej niezbyt korzystne.

Natomiast odpowiedź Maximilliena wywołała u Coleen ciche oburzenie. Zdawało się, że próżna panna, oczekując gorącego zaprzeczenia ⎯ ba!; komplementów dla jej osoby ⎯ i też ich nie otrzymując, ze złością zagryzła malinowe wargi.

⎯ Jednak ponieważ prawdziwej najważniejszej wartości arystokratki decyduje nie uroda, tylko lotność jej umysłu i zręczność odpowiedzi, niech więc pana nie zwiedzie niepozorność tutejszych pań, monsieur ⎯ odparła Coleen z największą godnością, na jaką było ją w tej chwili stać.

Mimo że jej wcześniejsze słowa nie trafiły do celu, dziewczyna nie zamierzała dać się całkiem pokonać, istotnie wykazując się umiejętnością odpowiedzi, nawet jeżeli wypowiedziane przez nią słowa były jej wyraźnie nie w smak.

Francuskie Nici [zawieszone]Where stories live. Discover now