XIV

95 10 0
                                    

Nastała głucha cisza.
– Co?
– O czym jest „We made it"? – chłopak westchnął cicho, pocierając kark. Wreszcie podchwyciłem jego niebieskie spojrzenie, kiedy powiedział.
– Widzisz, dlatego nie chciałem żebyśmy słuchali swoich piosenek. Żeby nie zobaczyć w nich czegoś, czego tam nie ma...

– Czy jako kompozytor, przywiązujesz do wszystkich tekstów tak ogromne znaczenie? Czy są ważne i ważniejsze? – spytała blondynka, przysuwając w moją stronę mikrofon.
– Myślę że nie mogę segregować w ten sposób moich piosenek. Każda z nich zawiera osobną treść, jest osobną wiadomością. Uważam że poprzez te piosenki my, artyści możemy rozmawiać ze sobą, to nasz sekretny język. Kod.
– To bardzo interesujące Harry, czy masz jedną osobę z którą najczęściej się komunikujesz w ten sposób?
  Pomyślałem o czerwonym na twarzy, szatynie o błękitnych, zaniepokojonych oczach, zagryzających z nerwów paznokcie, po drugiej stronie, wygłuszającej szyby.

↝♫༞♫

– Sekretny język? Kod? Harry pojebało cię?! – Louis chodził po pokoju w tę i we wte. Otworzyłem usta by odpowiedzieć, lecz chłopak jeszcze nie skończył – Interpretowanie naszych piosenek to nasza działka. Wiesz co się stanie kiedy ludzie zaczną nas wyręczać? Wiesz co niektórzy z nich zaczną widzieć w tych piosenkach?!
– To, co naprawdę w nich jest? To przed tym uciekasz Lou? Przed prawdą?
– Przed niczym nie uciekam. Ale dotąd mieliśmy władzę nad tym co robiliśmy. A dzięki tobie, teraz nie mamy kurwa żadnej władzy. Żadnej kontroli! A to przez twój „sekretny język artystów" – szatyn sparodiował mój głos. W moich oczach zebrały się łzy, bo jednocześnie miał rację, i jednocześnie tak bardzo nie chciałem mu jej przyznać...

– Zaprzecz Lou! Zaprzecz temu co powiedziałem a pójdę i odwołam każde pieprzone słowo! Tylko powiedz że tak nie jest. Że część twoich piosenek nie jest o mnie, a moich o tobie. Zapewnij mnie że to kłamstwo, a odwołam wszystko co powiedziałem! – mój głos się złamał.
Louis też się złamał.
Widziałem to w jego oczach.
Dlatego po prostu odwrócił się i odszedł, zostawiajac mnie tak zranionego i szczęśliwego zarazem.

– Louis po prostu powiedz mi o czym jest ta pieprzona piosenka – westchnąłem zirytowany. Czy możemy wrócić do naszej relacji, sprzed chwili kiedy wspomniałem o randkach? Do robienia zabawnych selfie, do fotobudki i słodkiej do porzygu waty cukrowej?

„We made it" jest o Eleanor. O tym jak spotykam się z nią w akademiku, jak chodzimy na randki i jak śpię z nią w pojedynczym łóżku.

Oh. Opisał jak sypia w pojedynczym łóżku... z nią. Oglądam się wokół siebie, na swoje wąskie posłanie.
– Coś nie tak Harry?
– Zastanawia mnie jedna rzecz – odparłem unosząc na niego wzrok –
– Co się stało Louis? Teraz manifestujesz to że masz dziewczynę jeszcze bardziej niż kiedy byłeś w One Direction. Dodatkowo odkąd tylko weszliśmy do waszego domu, jesteś strasznie spięty, co się...
Narzeczoną Harry. Mam narzeczoną. A oprócz tego jeszcze dziecko. Poza tym nie manifestuje tego. To że tak kole cię w oczy że już nie wolę chłopców to twoja sprawa.
– Nie kole mnie to w oczy. Po prostu pewnego dnia wstałeś z łóżka i stwierdziłeś „Oh, dziś już nie jestem gejem" myślisz że jak to miałem odebrać?!
– Ty też nie jesteś święty?! Zatytułowałeś całą piosenkę „She" i wypominasz mi że nie lubię chłopców? Poza tym...to był dzień w którym się opamiętałem.
– Opamiętałeś? Nawróciłeś ze złej drogi? Rozumiem że było ci ze mną tak źle, że na pomoc musiałeś ściągnąć Eleanor w lśniącej zbroi?! – zadrwiłem z niego. Byłem od niego o pół głowy większy, ale to on patrzył na mnie w tej chwili z wyższością. Przypominam sobie Louisa jeszcze sprzed chwili, kiedy mówił że nigdy nie słuchał żadnej z moich piosenek.

❝ уєѕтєя∂αу яαи∂єs νσυz- LARRY ❞Onde histórias criam vida. Descubra agora