Niespodziewana konfrontacja

370 27 3
                                    

Oikawa widząc, jak wygląda sytuacja, wiedział, że nie może dłużej bezczynnie się przyglądać. Oczywiście, już dawno zdawał sobie sprawę, że Karasuno zajdzie daleko, lecz nie spodziewał się, że pójdzie im tak szybko. Z drugiej strony czuł narastającą ekscytację, która coraz bardziej nakręcała go na nadchodzący mecz. Wieloletnie doświadczenie pozwoliło mu wystarczająco ją opanować, by nie być rozproszonym podczas gry... ewentualnie podczas przemowy trenera, jak to ma miejsce w obecnej chwili. Niechętnie to przyznaje, ale czuje w sercu pewnego rodzaju sentyment. Zupełnie jakby wczoraj odbył się pierwszy trening, wraz z omówieniem stylu gry i rzeczy wymagających szczególnej uwagi. Po raz kolejny rzeczywistość uświadomiła mu, że to jest ostatni raz. Ostatni raz stanie na boisku ze swoimi przyjaciółmi - których tak bardzo uwielbia denerwować - by wspólnie dotrzeć na sam szczyt (skutecznie, mając nadzieje, a nie jak zwykle zostać pokonanym, gdy jest się prawie u celu... eh, cholerny Ushijima i ten jego styl gry). Oikawa sam przed sobą to z trudem przyznaje, ale będzie mu bardzo brakować jego kolegów z drużyny. Oczywiście, jest jakaś szansa, że część z nich wybierze taką samą ścieżkę co on, lecz istnieje małe prawdopodobieństwo, że cała jego obecna drużyna będzie kontynuować dalszy rozwój w tym samym miejscu. Wszystkie tego typu myśli musi na razie schować z tyłu głowy. Po meczu będzie czas na rozmyślanie o innych sprawach. Nie chciał dodatkowo stresować trenera. Chyba każdy by go odczuwał w takiej sytuacji. Pomimo że pewne emocje ma pod kontrolą, nieco gorzej wychodzi mu ukrycie ekscytacji, co przechodzi na zawodników. Więcej nie mogą popełnić tego samego błędu i pozwolić, by gra rozciągnęła się do stopnia, gdzie gracze padają z wyczerpania, ale determinacja nie pozwala im przestać. Tym razem od razu i bezpośrednio dążą do celu, nie pozwalając Karasuno narzucić im ich tempa gry. Wszelkiego rodzaju zmyłki są mile widziane. W końcu czy jest coś lepszego od widoku poirytowanego Tobio, który nie przewidział czegoś tak oczywistego? Mogą mieć spisane zagrania i bloki w dziesięciu notesach. Każde z nich zostaną skutecznie zatrzymane.
Po części teoretycznej - o ile tak można nazwać przemówienie trenera i omówienie wszystkiego, nad czym pracowali, jak ważna jest jedność drużyny itd. - nadeszła pora na część praktyczną. Razem z Iwa - chanem już wcześniej zaczęli rozgrzewać nadgarstki, lecz to tylko minimalna część, będąca elementem ich przygotowań do gry. Ćwiczeń jak wiadomo nigdy za wiele, dlatego w drodze na boisko pracował już nad rękami i ramionami... na tyle, na ile pozwalała mu ograniczona przestrzeń korytarza i przechodzący w różne strony ludzie. Gdyby nie ten tłum, mógłby wcześniej zareagować na czyjąś rękę ciągnącą go w swoją stronę przy najbliższym zakręcie.
Wszystko stało się tak szybko, że nie zdołał wykrztusić słowa do idącego przed nim Iwa - chana. Oikawa próbował uspokoić gonitwę myśli w głowie, zaczynającą się od podejrzeń kto to może być, dlaczego to robi i czy naprawdę nie było lepszej okazji niż chwila przed długo oczekiwanym meczem z Karasuno? Często najmniej prawdopodobna opcja wydaje się tą prawdziwą, jednak tego nie spodziewał się nawet w najbardziej szalonych przypuszczeniach.

- Ushijima? Co ty... - może i chodzili do innych szkół, przez co Tōru nie poznał go jakoś lepiej, lecz wierzy, że styl gry na boisku oddaje w dużym stopniu osobowość gracza. O Wakatoshim mógłby powiedzieć wiele: stanowczy, opanowany, nienawidzący przegrywać, bezlitosny dla przeciwnika, który zbyt długo utrudniał zdobycie kolejnego punktu (taa.. całe Seijoh pamięta ten pamiętny mecz, po którym Oikawa zaczął nienawidzić kapitana Shiratoizawy z całego serca i za punkt honoru obrał pokonanie go chociaż raz. Zemsta może i bywa zła, ale za to jak słodko smakuje) - lecz na pewno nie taki... impulsywny? Zupełnie do niego to nie pasuje. Z drugiej strony, każdy z nas ukrywa jakąś cząstkę siebie przed światem. Ushijimie szło to naprawdę dobrze. Czyżby na zewnątrz zgrywał twardziela, ale w duchu był jedną z jego wielu fanek? Gdyby mógł, Oikawa zaśmiałby się na myśl o najsilniejszym graczu, jakiego do tej pory było mu dane poznać, znajdującym się wśród grona - jakże pięknych, lecz jakże banalnie prostych i nudnych na dłuższą metę - wielbicielek, ale obecnie wolał się skupić na przygotowaniu do meczu. W takich chwilach lepiej nie tracić cennego czasu.

- Musimy porozmawiać - powiedział, zupełnie jakby w jego zachowaniu nie było nic dziwnego

- Wybrałeś sobie nieco nieodpowiedni moment, nie uważasz? Bez względu na to, czym chcesz mi zająć cenny czas, musisz wiedzieć, że i tak nie będę tego wysłuchiwać. Mam inne priorytety jak na przykład nadchodzący mecz

- Mecz, podczas którego znowu będziesz chciał wpłynąć na wynik gry? - widząc reakcje Oikawy, Ushijima miał całkowitą pewność, że te plotki o notesie były prawdziwe - bez względu na to, jak bardzo udaje, że nie wie o co chodzi

- Wpłynąć na wynik gry? Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, czy nie, ale tylko piłka znajdująca się na ziemi i przeciwnej stronie siatki ma wpływ na wynik gry? - W każdym razie jest to jedyny dozwolony sposób. Wszystkie inne są zabronione i w przypadku znalezienia odpowiedniego dowodu, mogą prowadzić nawet do dyskwalifikacji.

- Daruj sobie te głupie wyjaśnienia. Wiem już o notesie i... - nie dokończył, bo przerwał mu Oikawa

- Nie mam pojęcia, skąd się dowiedziałeś, jednak jeżeli myślisz, że będziesz w stanie tym mnie jakoś prowokować, to jesteś w błędzie. Zresztą ich mecz dobiegł końca i teraz równie dobrze możesz zacząć się rozgrzewać, bo jak tylko ich pokonamy, przyjdzie wasza kolej - na te słowa Ushijima westchnął.

- Jak zwykle twoja nadmierna pewność siebie i duma towarzyszą ci aż do samego końca. Jesteś naprawdę dobrym zawodnikiem, byliście najbliżej z tych wszystkich drużyn do pokonania nas, lub chociaż sprawienia, że mecz będzie interesujący.

- No no... nie spodziewałem się takich słów od zawodnika twojego kalibru... nie no, żartuje. Oczywiście, że jesteśmy silni, wyniki mówią same za siebie. To, że zawsze udawało wam się zdobyć punkt czy dwa więcej, nie oznacza, że tym razem będzie tak samo, dlatego jakbyś mógł przejść od razu do sedna i pominąć to zbędne słodzenie to byłbym wdzięczny. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że dołączysz do mojego grona fanek? - Oikawa zaśmiał się krótko - te wszystkie miłe słówka i wcześniejsze czajenie się za rogiem można różnie odebrać.

- Idiotyzm - Ushijima skomentował krótko - twoja ciągła seria porażek została przesądzona w momencie, gdy wybrałeś złą szkołę.

- A ty dalej o tym? Będę to powtarzał, ile razy trzeba, żebyś wreszcie to sobie dobrze zapamiętał: ani razu nie uważałem moich decyzji za błędne. Zresztą nawet nie mógłbym się nagle przepisać na drugim roku czy w połowie pierwszego, bo totalnym bezsensem byłoby robienie tego na trzecim. Nie myślałeś chyba, że zostawię moje fan... znaczy się moją drużynę, zupełnie jakby nic dla mnie nie znaczyli i przybiegnę zapisać się do Shiratoizawy, krzycząc Ushijima senpai! Od początku miałeś rację, myliłem się!

- Jeszcze jakbyś skupił się na zmniejszeniu dzielących nas różnic, zamiast marnować czas na jakiegoś słabeusza pokroju Kageyamy Tobio z betonowej drużyny, to mielibyście szanse nas dogonić -w tej chwili Oikawa się zirytował. Tylko jednej osobie można było mówić źle lub dobrze o Kageyamie Tobio: samemu Oikawie Tōru.

- Nie nazywaj go tak! Kageyama to mój... -w sumie kto, tak właściwie? Na początku był jedynie egoistycznym, wkurzającym gnojkiem, z odrobiną talentu, którego nie potrafił dobrze wykorzystać. Pomimo gorszych chwil podczas meczów, nigdy nie przestawał się rozwijać i powoli, małymi krokami, stawał się kimś godnym uwagi. Teraz trafił pod skrzydła wspaniałego trenera i ma wyrozumiałych kolegów w drużynie, dzięki czemu obecnie jest zupełnie kimś innym. Lepszym. - ....najdroższy rywal i młodszy kolega, któremu mam zamiar ponownie podciąć skrzydła, dlatego radzę ci, drogi Ushi- san, lepiej się nie wtrącaj. Rywalizowaliśmy ze sobą odkąd pamiętam, nadal to robimy i lepiej, żebyś nie stawał nam na drodze. Jeżeli nadal będziesz na tyle uparty, by spróbować... zniszczę cię i więcej taki idiotyczny pomysł nie wpadnie ci do głowy. - te słowa spowodowały, że w oczach Wakatoshiego pojawił się jakiś dziwny, bliski obsesji blask, a na twarzy pojawił się podobny do tego blasku uśmiech

- Chętnie. To. Zobaczę.

Jesteś mójOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz