4. Pierwszy trening

724 26 0
                                    

Rano budzi nas dźwięk patelni czy czegoś takiego.

- Ubierać się! - krzyczy Eric.

Szybko sięgam po ubrania, idę do prowizorycznej łazienki i się ubieram. Patrzę na swoje odbicie w lustrze. Teraz jestem Nieustraszona. Kiedy wszyscy jesteśmy gotowi stajemy w rzędzie przed liderem.

- Pora abyście poznali parę zasad. Na salę treningową przychodzicie codziennie o ósmej. Trening trwa od ósmej do szóstej z przerwą na lunch. Potem możecie robić co chcecie. Pomiędzy etapami dostaniecie wolne. Zrozumieli?

Kiwamy głową, a on mówi - No to na śniadanie i trening. Ruchy.

Na śniadanie jem muffina. Wbrew pozorom Nieustraszeni mają bardzo dobre jedzenie.

Nagle jeden muffin wylatuje w powietrze i dostaję nim w głowę. - Ej.

- Przepraszam - mówi chłopak, który siedzi obok Willa. - Jestem Al, a to mój nieposłuszny muffin.

Śmieję się - Nie ma sprawy, ale byłoby miło gdybyś kontrolował swoje jedzenie. Ja jestem Ellie, a to Will, Tris i Christina.

- Miło poznać - Will uśmiecha się do niego z pełnymi ustami. Znowu.

- Will nie mówi się z pełną buzią. To niekulturalne - mówi Christina i wszyscy wybuchamy śmiechem.

- Nie opluj się - prosi Tris.

- Siebie nie, ale was to inna sprawa - odpowiada chłopak z pełnymi ustami.

- Grozisz nam? - pytam oskarżycielskim tonem nie potrafiąc powstrzymać śmiechu.

Gdy już przełyka zaczyna się śmiać, a my mu wturujemy. Przez całe śniadanie rozmawiamy i śmiejemy się. Teraz czas na trening. Kiedy idziemy do sali bardzo się stresuję. No i oczywiście w ciemności znowu na kogoś wpadam. Modlę się w duchu żeby to nie był Peter, ale to chyba nic nie daje.

- Widzę, że ktoś tu na mnie po prostu leci - mówi chłopak bezczelnie się szczerząc.

- Nie przeginaj, Peter.

- Bo co mi zrobisz, Sztywna?

- Ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem Sztywna? Ani ja ani Tris.

- Tris? Czyli tak nazywa się ta twoja drętwa przyjaciółka. A ty? Jak masz na imię?

- Ona nie jest drętwa, a ja nazywam się Ellie i mam nadzieję, że właśnie tak będziesz do mnie mówił - oznajmiam mu i przyspieszam żeby zrównać krok z przyjaciółmi.

Na treningu stoimy w rzędzie, a Cztery mówi. - Pierwsze czego się dzisiaj nauczycie to jak używać pistoletu, drugie to jak zwyciężać w walce. Na szczęście skoro tu jesteście to wiecie jak wsiąść do pędzącego pociągu, a także jak z niego wysiąść i się nie zabić.

Do rąk dostajemy broń. Spodziewałam się, że pistolet będzie trochę lżejszy, ale jakoś daję radę. Przyzwyczaję się.

- Inicjacja jest podzielona na trzy etapy: pierwszy - fizyczny, drugi - emocjonalny, a trzeci - mentalny.

- Ale co... - Peter ziewa między słowami. W sumie to muszę mu przyznać rację. Też jestem zmęczona. - Strzelanie ma wspólnego z odwagą?

Cztery przyciska mu lufę pistoletu do czoła i wprowadza nabój. Chłopakowi ziewnięcie staje w gardle przez co sparaliżowany strachem stoi z rozwartymi ustami. Nikomu nigdy tego nie powiem, ale współczuję mu.

- Obudź się! - warczy Cztery. - Trzymasz naładowany pistolet, głupcze. Działaj, jak należy.

Odsuwa pistolet od jego głowy, a Peter wyraźnie czuje ulgę, ale jego oczy przybierają wręcz wyzywający wyraz. Patrzy odważnie na instruktora. Chyba chce coś powiedzieć, ale finalnie żadne słowa nie opuszczają jego ust.

Jestem NiezgodnaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora