03

4K 187 249
                                    

- Pomaluj tym usta - Ida podała mi czerwoną pomadkę.

- Zwariowałaś - zaśmiałam się.

- Serio mówię - stwierdziła - Musisz się odwalić.

Właśnie szykowaliśmy się na imprezę u Kacpra. Właściwie to byłyśmy zaproszone na dziewiętnastą, do której zostało dziesięć minut, a sam dojazd zajmował prawie pół godziny. Jednak musiałyśmy się efektownie spóźnić... Znaczy Wesołowska musiała.

- No Róża - jęknęła - Serio chcesz iść w jeansach i koszulce?

- Dokładnie - uśmiechnęłam się.

- Jesteś niemożliwa - przewróciła oczami - Zaraz wracam - dodała, chwytając swoją sukienkę i idąc do łazienki.

Po chwili stanęła w drzwiach swojego pokoju. Musiałam przyznać, że wyglądała olśniewająco. Czarna kreacja sięgająca do połowy uda i lekko falowane włosy opadające na jej ramiona.

- To co? Gotowa? - spytała.

Pokiwałam twierdząco głową, chociaż porównując się do przyjaciółki wyglądałam fatalnie. Wyszłyśmy przed dom i chwile czekałyśmy na taksówkę. Usiadłyśmy z tylu, a Wesołowska podała panu adres.

- Jak u ciebie i Janusza? - spytała.

- O co ci chodzi? - mruknęłam.

- No co? Przecież widzę...

- My się tylko kolegujemy - przerwałam jej.

- Jak wolisz - uśmiechnęła się.

Reszta drogi minęła nam dość szybko. Właściwie nim się obejrzałam byłyśmy już na działce Kacpra. Mieścił się tam niewielki domek, ale impreza i tak miała odbywać się w ogrodzie. Kłębiło się tam mnóstwo osób. Ida uściskała gospodarza, który chyba trzy razy skomplementował jej wygląd. Standard.
Przedstawiła mnie, jednak chłopak nie zwrócił na mnie większej uwagi.

Ruszyłam za brunetką do ogrodu. Wesołowska po drodze chwyciła w dłoń jakieś piwo i zdążyła pogadać chyba z połową zgromadzonych. Zatrzymała się na dłużej przy jakichś dziewczynach.

- Idę do łazienki - powiedziałam, przerywając ich konwersacje.

- Dobra - odpowiedziała - Jak coś to pisz.

Nie miałam zamiaru iść do łazienki. Chciałam pobyć chwile sama. Chyba impreza i taka ilość właściwie obcych mi osób mnie lekko przytłoczyła. Usiadłam na ogrodową huśtawkę, stojącą pod płotem. Siedziałam tam chwile, bujając się lekko i przyglądając się nastolatkom.

- Co tak sama siedzisz? - usłyszałam nagle.

Podniosłam wzrok. Nade mną stał Janusz, w dłoni trzymał butelkę z piwem i uśmiechał się szeroko. Miał na sobie ciemną bluzę i czarne spodnie, a włosy jak zwykle opadały mu na czoło.

- Cześć - powiedziałam.

- No cześć - zaśmiał się, upijając łyka.

Usiadł koło mnie i położył rękę na oparciu huśtawki.

- Gdzie zgubiłaś Idę?

- To ona znalazła swoich znajomych - mruknęłam - A ja stwierdziłam, że wolę posiedzieć sama.

- Okej, czyli mam rozumieć, że to zaszczyt, że pozwoliłaś mi się dosiąść?

- Dokładnie, doceniaj - zaśmiałam się.

- Widzisz tą parkę? - spytał nagle, wskazując głową w lewo.

Pokiwałam twierdząco głową.

Wierzę w ciebie | Janusz Walczuk Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz