BAKUGO

3.5K 158 373
                                    

Siedziałem przywiązany do krzesła. Nie do końca wiedziałem co tu robię, w końcu pamiętałem tylko jak latałem po lesie i szukałem jebanych idiotów. Gdzie oni poleźli?! ... dobra kurwa tak w skrócie... łaziłem po lesie szukałem Kirishimy i Deku i nagle coś uderzyło mnie w głowę. Westchnąłem cicho. Nagle usłyszałem kroki miałem zasłonięte oczy i związane ręce i nogi. Nie mogłem się ruszyć.

-co tu się wykurwia?! -krzyknąłem głośno, po czym usłyszałem jak ktoś chodzi w koło mnie ciągnąc za sobą coś metalowego. Cicho się śmiał. Podszedł do mnie, był za moimi plecami-kim jesteś?! Gdzie ja jestem ?! Gdzie do chuja Kirishima?! I ten dekiel?!-chciałem się wyrwać jednak byłem za dobrze zawiązany. Poczułem jak dotyka moich ramion, wyczułem, że miał na sobie rękawiczki

-cześć ~-polizał moje prawe ucho -czy mogę cię zjeść ~-zaśmiał się do lewego całując je. Po chwili znów zaczął chodzić w kółko śmiejąc się. Przewijał kartki w jakimś zeszycie? Książce ? -to miłe, że się tak o mnie martwisz kacchan~

-d..deku?-popatrzyłem w tamtą stronę, mimo, że miałem opaskę na oczach

-opowiedzieć ci bajkę kacchan? nie jest skończona ale ...zakończenie jej może zależeć od ciebie-rzucił metalowy pręt na podłogę i zdjął mi opaskę

-piwnica...-zmarszczyłem brwi rozglądając się 

-tak tak~ kacchan to tu opowiem ci bajkę ~-kucnął przy mnie kładąc głowę na moje kolana -słuchaj dobrze, bo zakończenie zależy od ciebie-zaśmiał się powtarzając

-bajkę.. jaką kurwa bajkę?

-zacznijmy od pierwszego rozdziału~ Uraraka Ochako Ofiara nr.1. Zakochana w Bakugo Katsuki-nie realna miłość. Rodzaj śmierci: zatruta herbata-przeczytał na głos z uśmiechem po chwili czytał dalej.

''Wracaliśmy ze szkoły razem do domu po tym, jak kacchan poszedł do swojego. Szliśmy tą samą drogą co zawsze.

-może przyjdziesz na herbatę?-uśmiechnąłem się do dziewczyny-tak w ramach przeprosin za to...że zepsułem ci wyznanie miłości przez to, że go zdenerwowałem-mruknąłem cicho- wczoraj upiekłem ciasto...z przepisu mamy-skręciliśmy w lewo na skrzyżowaniu.

-bardzo chętnie deku-kun- odwzajemniła uśmiech-....ciasto twojej mamy było zawsze pyszne-poszliśmy w stronę mojego domu-szkoda, że...

-uważaj!-krzyknąłem szybko odciągając ją na bok. Tym samym ratując przed spotkaniem z rowerzystą.

-bardzo...dziękuje

-nie ma za co-uśmiechnąłem się-może pójdziemy dłuższą drogą omijając dom kacchana ....nie za dobrze się pożegnaliśmy.

-jasne -przytuliła mnie i cofnęliśmy się by pójść prosto.  Po chwili byliśmy przed moim domem w którym mieszkałem sam odkąd moja mama zmarła.

-zapraszam do środka- otworzyłem drzwi wpuszczając ją do środka -idź do salonu ja zaparzę herbaty. Wykonała moje polecenie a ja poszedłem spokojnie do kuchni gdzie włączyłem czajnik z wodą. Już po chwili, gdy czajnik wydał odpowiedni dźwięk. Wyciągnąłem małe pudełeczko z szafki, które niekoniecznie było herbatą.

-rumiankową, jeśli można- mruknęła siedząc do mnie tyłem na kanapie.

-żaden problem uraraka-san...-włożyłem odpowiednią herbatę do kubków, a do jednego dorzuciłem całą zawartość z pojemniczka -słodzić?-uśmiechnąłem się do niej idąc z parującymi napojami.

-nie-pokręciła głową biorąc ode mnie kubek

-ten jest twój-uśmiechnąłem się szybko podając jej odpowiedni- ja słodziłem.

Mój albo niczyjDonde viven las historias. Descúbrelo ahora