Rozdział 4

4.5K 226 93
                                    


­­­Mam nadzieję, że ten rozdział także przypadnie wam do gustu. Dajcie mi znać, jeśli macie jakieś sugestie odnośnie miejsc, które mogliby jeszcze odwiedzić. Miłego czytania.

Rozdział 4

Severus przyjął z ulgą fakt, że Harry nie nalegał na kolejną wyprawę. Najwyraźniej na tę chwilę obaj mieli dość przygód, chociaż miał pełną świadomość, że w pewnym momencie gryfońska strona Harry'ego znowu zapragnie zaspokojenia. To było więcej niż pewne, że prędzej czy później dziennik wyznaczy im kolejny cel. Gryfońska odwaga i upór nie pozwoli młodszemu czarodziejowi pozostawić zagadek bez rozwiązania.

Po odespaniu wyprawy na wyspę syren wrócili do swojej codzienności. Harry miał swoich pacjentów, a Severus przygotowywał się do sympozjum Warzycieli w Salem. Eksperymentował nieco zarówno ze łzami feniksa, jak i łzami syreny. Ponieważ nie dysponował dużą ilością tych składników, musiał być bardzo ostrożny. Więcej więc eksperymentował z nasyconymi magią kamieniami, które znaleźli w kominie wulkanicznym. Jeden z nich skruszył na proszek, który poddawał działaniu różnych czynników. Z niemałym zaskoczeniem zauważył, że proszek najlepiej reaguje z czynnikami związanymi z ogniem. Kiedy spróbował podpalić szczyptę, proszek zajął się, ale nie spalał.

– Intrygujące – mruknął sam do siebie, widząc to. Normalnie proszek nie mieszał się z innymi składnikami. Oddzielał się od nich. Ale spaleniu nabierał nowy właściwości i bez problemu łączył się z nimi.

– Zaraz będzie lunch, proszę pana – zapiszczała nagle Mrużka, pojawiając się w jego laboratorium.

– Dziękuję, Mrużko – podziękował skrzatce. – Powiedz Harry'emu, że zaraz przyjdę.

Był pewien, że to Harry ją przysłał. Zawsze tak robił, gdy Severus tracił poczucie czasu przy eliksirach. Czarodziej uśmiechnął się lekko, zabezpieczając wszystko zaklęciami, na które tutejsza żyła magia mu pozwalała. Sam się dziwił, jak łatwo przywykł do faktu, że nie używał magii na co dzień. Nadal niesamowicie go to dziwiło. Kiedy pracował w Hogwarcie, magia była czymś na porządku dziennym, wykorzystywana do wszelkich prozaicznych czynności. Harry miał rację, twierdząc że brytyjscy czarodzieje byli uzależnieni od jej używania. Swego czasu Severus próbował sobie wyobrazić takiego Lucjusza Malfoya pozbawionego różdżki na choćby kilka dni. Arystokrata zapewne czułby się, jakby nagle przyszło mu paradować nago przed tłumem. Chichocząc cicho pod nosem, wszedł do kuchni.

– Jakiś eksperyment się powiódł, że aż chichoczesz? – spytał Harry, spoglądając na niego.

– Po prostu przypomniałem sobie pewną zabawną myśl – wyjaśnił Severus. – Ale eksperymenty też idą w dobrą stronę. Będę miał co zaprezentować na sympozjum.

– A jednak chcesz coś pokazać?

– Tak myślę. Nawet jeśli mam odpowiednią księgę, to eksperymenty ze łzami będą wymagać jeszcze sporo czasu, zanim znajdę dla nich najlepsze zastosowanie. W końcu nie można marnować tak cennych składników na byle co.

– Więc co zamierzasz pokazać?

– Nowy eliksir leczniczy. Powstały na podstawie dla eliksiru pieprzowego i proszku z kamieni z komina wulkanicznego, w którym znaleźliśmy tego błyszczącego kurczaka. Jak się okazało, idealnie leczy wszelkie poparzenia. Zarówno zewnętrzne, ale i jak się okazało także wewnętrzne. Nawet czarodziej może cierpieć z powodu poparzonych płuc.

– Brzmi imponująco – przyznał Harry. – Jestem pewny, że inni też tak pomyślą.

– Taką mam nadzieję.

Dziennik SalazaraWhere stories live. Discover now