Rozdział 34

2.7K 119 53
                                    

- Ace King -

Mama spojrzała na mnie, jakbym był szalony. Położyła tace na stole i usiadła na krześle, więc była mniej więcej tego samego wzrostu co ja.

- Ace, nie możesz jej mieć - powiedziała mama, oferując mały uśmiech.

- Dlaczego nie? Powiedziałaś, że mogę cokolwiek chciałem!

-Tak - odpowiedziała. Ale nie możesz mieć osoby. -Skrzyżowałem ramiona i prychnąłem z irytacji. Mama powiedziała, że ​​mogę mieć wszystko, co zechcę. Więc dlaczego nie mogę mieć tej ładnej dziewczyny? To nie tak, że zrobiłbym jej coś złego. Pomysł pojawił się w mojej głowie i uśmiechnąłem się. Kiedy mama spojrzała na mnie podejrzliwie zauważyłem zmianę nastroju.

- Czy mogę się z nią zaprzyjaźnić? - Wyglądała na nieco niepewną i spojrzała na dziewczynę.

- Nie mam nic przeciwko. - Uśmiechając się, podszedłem do dziewczyny, która obecnie czyta książkę, którą trzymała w ręce. Wyglądała młodziej ode mnie i bardzo niewinnie. Zająłem miejsce najbliżej dziewczyny i kiedy to zrobiłem, lekko poklepałem ją po ramieniu. Spojrzała znad stron aż jej oczy wylądowały na mnie. Ona też ma ładne oczy.

- Cześć - uśmiechnąłem się. - Jestem Ace. - Patrzyła na mnie, prawie tak, jakbym naprawdę był nie orawdziwy. Wiedziałem o tym, ponieważ szturchnęła mnie w ramię. To było dziwne, ale mnie to nie obchodziło kiedy zobaczyłem jej uśmiech.

- Mia - przywitała się.

Mia. Uwielbiam to imię.

- Jaką książkę czytasz? - Zapytałem.

- Niedźwiedź zwany Paddingtonem - odpowiedziała.

Zaczęła opowiadać o książce, a ja jej nie słuchałem. Wszystko na czym mogłem się skupić to szczęście w jej pięknych oczach. Chciałem być osobą, która była przyczyną jej szczęście. Nie wiem dlaczego, ale chciałem. Kiedy skończyliśmy jeść, zapytałem gdzie Mia szła. Powiedziała, że ​​ona i jej rodzice szli pożyczyć do biblioteki niektóre książki. Nie chciałem jeszcze wracać do domu. Chciałem być z nią dłużej. Zapytałem więc mamę, czy mogę pójść z nimi. Miała właśnie zaprotestować, kiedy Rodzice Mii powiedzieli, że wszystko w porządku.

- Mia nie ma wielu przyjaciół - usłyszałem jak mama Mii mówi. - Nawet w przedszkolu są dzieci którzy się nad jią znęcają. - Dlaczego więc Mia jest taka szczęśliwa? Nie miała przyjaciół. Jestem jej pierwszym. Ale nie lubiłem tych ludzi którzy ją dręczyli.

Zrobiło mi się przykro, kiedy musieliśmy się pożegnać i iść do samochodu.

- Dlaczego nie mogę po prostu z nimi iść? - spierałem się

- Ace, po prostu chodź za mną - powiedziała matka, ignorując co powiedziałem. Już miałem powiedzieć coś innego, kiedy Mia klepnąła mnie w ramię.

- W porządku, As. Zobaczymy się w biblioteka - powiedziała, oferując mi szeroki uśmiech. Mamrocząc dobrze, poszedłem za matka. Kiedy dotarliśmy do biblioteki, szybko wysiadłem z samochodu i pobiegłem w stronę Mii. Mia uśmiechnęła się, kiedy wszedłem obok niej do biblioteka. Nie chodzę tak często do biblioteki. Jedyne książki, które przeczytałem, to lektury.

***

Nie podobało mi się to, co widziałem. Dwa dni minęły, a teraz stoję przy ołtarzu, czekając na Mindy. Pan Summer planował zorganizować ślub na świeżym powietrzu, ponieważ był to piękny dzień. Ale dziś nic nie jest piękne. Dla wszystkich ten ślub jest idealny, pięknie ozdobiony kościół i w ogóle. Ale dla mnie to nie jest idealny ślub, nie poślubię kobiete, którą kocham. Było tu wielu ludzi, wszyscy czekali aby panna młoda wreszcie przybyła. Przełknąłem ślinę jak zaczęła grać muzyka i wszyscy wstali. Tylne drzwi do ogrodu zostały otwarte i Mindy weszła, trzymając ojca za ramiona podeszła bliżej do ołtarza.

Przy tych wszystkich ludziach musiałem udawać że byłem najszczęśliwszym żyjącym człowiekiem, ale byłem daleko od tego. Kiedy Mindy dotarła do ołtarza, spojrzała na mnie, jej oczy były widoczne trochę smutku i poczucia winy, ale szybko został zamaskowany, gdy ksiądz zaczął mówić.

- Czy ty, Ace King, bierzesz Mindy Summer za swoją prawnie poślubioną żoną, aby mieć i trzymać, w chorobie i zdrowiu, w dobrym czasie i, dla bogatszych lub biedniejszych, kochając tylko ją tak długo, aż śmierć was nie rozłączy? - Spojrzałem na Mindy i wiedziałem, że błaga żebym powiedział tak. Ale chciałem powiedzieć nie.

Zwykle nie obchodziło mnie to czy uderzyłem w czyjeś uczucia. Nie obchodziło mnie, czy sprawie ból czy nie. Nie obchodziło mnie to, bo tylko zawsze myślałem o szczęściu Mii. Zawsze było moim priorytetem, podobnie jak jej bezpieczeństwo.

- Biorę - Kapłan uśmiechnął się.

- A ty, Mindy Summer bierzesz Aca King'a za swojego prawnie poślubionego męża, aby mieć i trzymać, w chorobie i zdrowiu, w dobrym czasie i, dla bogatszych lub biedniejszych, kochając tylko go tak długo, aż śmierć was nie rozłączy?

-Biorę - To nie może się dziać. Chcę tylko, żeby wszystko, wróciło do normy.

- Jeśli jest ktoś, kto może podać sprawiedliwy i zgodny z prawem powód, dla którego ta para nie może być prawnym małżeństwem, niech mówi teraz lub na zawsze milczy - oznajmił kapłan.

Niech ktoś coś powie. Zapadła cisza. Kapłan rozejrzał się, a kiedy nikt odezwał się, zaczął mówić swoją następną kwestię. To znaczy, dopóki ktoś mu nie przerwał.

- Sprzeciw! - Usłyszałem głos Leviego. Uśmiechnęłem się, gdy głowy wszystkich zwróciły się w stronę głosu.

Stało tam kilku mężczyzn, Levi, Ben, Mia i młody chłopak.

Krótki, ale myślę, że dość ciekawy❤️

ONA NALEŻY DO KRÓLA [TŁUMACZENIE PL]Where stories live. Discover now