𝙲𝙷𝙰𝙿𝚃𝙴𝚁 𝟷𝟹

300 34 22
                                    

Z Seonghwą dzieje się coś niedobrego  —  stwierdził. Nie będę udawał zranionego, szukającego atencji króliczka. Pomogę mu, ale najpierw dowiem się, w czym problem.
Tylko... w jaki sposób?

—  Cześć, San. Mogę... zająć ci chwilę?  —  zapytał, podchodząc do siedzącej na ławce pary.

Wooyoung podniósł się, zabierając głowę z kolan rówieśnika. Yeo usiadł obok  —  trochę niepewnie  —  zachęcony przez Sana.

—  Martwię się. O Seonghwę  —  wyjaśnił Kang.  —  Wiecie może, co się z nim dzieje?

—  To znaczy?

—  Wczoraj... zachowywał się bardzo dziwnie. Nie chciał ze mną rozmawiać, unikał mnie podczas przerw, a dzisiaj nawet nie przyszedł na lekcje...

—  Nie zwierza się nam, przykro mi. Zapytaj Hongjoonga, są sobie bliżsi, jako przyjaciele, oczywiście.

—  Dzięki za radę, ale... raczej nie skorzystam.  —  Yeosang uśmiechnął się, odrobinę zakłopotany.  —  Mam wrażenie, że on... za mną nie przepada. Ale może ty spróbujesz się czegoś dowiedzieć? Zależy mi...

—  Nie ma sprawy. Zobaczę, co da się zrobić.

—  Wilki podczas pełni zachowują się inaczej, niż zazwyczaj  —  stwierdził Jung w zamyśleniu.  —  Może to właśnie w tym rzecz...

—  No, tak.  —  Choi zbił piątkę z czołem.  —  I wszystko jasne. Jego zachowanie ma związek z pełnią.

—  Unika mnie, bo...  —  Kang przełknął z trudem; trochę przeraził go niezaprzeczalny fakt, którego domyśliła się także pozostała dwójka.

—  Nie chce cię skrzywdzić  —  potwierdził na głos San.  —  Zobaczysz, pełnia przejdzie w nów, a wtedy wszystko wróci do normy.

—  Aż do następnej pełni...  —  dodał Yeo, biorąc te wszystkie wyjaśnienia za jak najbardziej realne.  —  Dziękuję wam, bardzo mi pomogliście.  —  Wstał, uśmiechając się do pary mięsożerców.

—  W porządku.

—  Po prostu daj mu czas. Dwa, trzy dni. Na pewno wszystko ci wytłumaczy  —  dodał Woo.

Podziękował raz jeszcze. Następnie ruszył przed siebie, w stronę ogrodu, gdzie z pewnością pracowała Yeoreum. Dziewczyna, kiedy tylko mogła, pielęgnowała rosnące tam rośliny, z tego też względu nietrudno było ją znaleźć. Wiedział, że może jej zaufać. Chciał porozmawiać, podzielić się z nią dręczącą go sytuacją. Sytuacją niedoszłego pocałunku, który nie doszedł do skutku przez zwyczajne tchórzostwo. Miał zamiar naprawić to, co zepsuł. Naprawić, gdy tylko skończy się pełnia.

✩。:*•.───── ❁ ❁ ─────.•*:。✩

—  Wiem, że mnie śledzisz.  —  Zatrzymał się. Nie mógł ignorować podążającego za nim przyjaciela. Zwłaszcza, gdy ten nie odpuszczał; szedł dalej, kryjąc się tu i ówdzie, co mijało się z celem. Wilk, w dodatku podczas pełni, natychmiastowo wyczuł woń drugiego, podobnego mu drapieżnika.

—  Dlaczego?  —  zapytał, nawet nie wpatrując się w ciemność. Doskonale maskowała siedemnastolatka, który ujawnił się po krótkiej chwili.

—  Chcę wiedzieć, jak sobie radzisz. Wiem, że unikasz Yeosanga. I słusznie. Ale to, że co noc gdzieś znikasz... Po prostu mnie to niepokoi.

—  Znikam, bo nie śpię. Co w tym dziwnego?

—  W sumie to nic. Też nie mogę spać...

Zapadła cisza, którą wkrótce przerwał Seo.

—  No, śmiało, Hong. Wiem, o co chcesz mnie zapytać. Nie krępuj się.

—  Przestań. Nie kpij sobie ze mnie. Po prostu odpowiedz.

—  Nie, nikogo nie zabijam. Nie zamierzam. Znowu mnie o to podejrzewasz?

—  Wiesz, że instynkt...

—  Tak, wiem. Podczas pełni o wiele trudniej jest mu się oprzeć. Ale radzę sobie, jak zawsze zresztą. A ty?

—  Ja?  —  zdziwił się Kim.

Seo nie mógł wiedzieć, nawet się nie domyślał. Ostatnia ofiara zaspokoiła wilczy apetyt niepozornego młodszego o rok współlokatora.

—  Nie zabijam, jeśli o to ci chodzi  —  odpowiedział. Opadł na trawę; położył się, wlepiwszy wzrok w okrągłą tarczę księżyca.

—  A chciałbyś?

Nie chciał zadać tego pytania, nie chciał znać na nie odpowiedzi. Co więcej, domyślał się, jakby brzmiała.
Położył się obok przyjaciela, na moment zamykając oczy.

—  Potrafię sobie wyobrazić, jak to jest. Wyobraźnia musi mi wystarczyć  —  skłamał bez mrugnięcia okiem. Nie chciał wywołać nienawiści, jaką zapałałby do niego Park, gdyby dowiedział się prawdy.

—  Dlaczego to jest takie trudne?  —  mruknął starszy.  —  Stanowimy zagrożenie, dla siebie, a przede wszystkim dla... dla naszych roślinożernych przyjaciół.

—  Nie przyjaźnię się z żadnym roślinożercą.

—  Ale znasz mnóstwo. Mnóstwo potencjalnych ofiar. Nie myślisz o nich w ten sposób, ale gdy przychodzi pełnia... Mam rację? Każdy z nich jest wtedy kawałkiem mięsa, mającym w sobie mnóstwo ciepłej, świeżej krwi...

—  Znam świetny sposób, żeby zapomnieć  —  odpowiedział po chwili zawahania. Złapał dłoń Seonghwy, delikatnie ścisnął, na moment wstrzymując oddech.

—  Co ty robisz?  —  wyszeptał Park.

—  Dotyk wilka uspokaja drugiego. Nie wiedziałeś?

—  Jakoś tego nie czuję...  —  Westchnął, lecz nie cofnął dłoni, pozwalając ją delikatnie ściskać i powoli głaskać.

Hong uśmiechnął się, wyczuwając idealną okazję do jeszcze bliższego zbliżenia. Nie chciał być nachalny, czekał na właściwy moment, by działać powoli, by nie spłoszyć przyjaciela.
Puścił dłoń Parka, następnie wtulił się w jego szczupłe, rozgrzane ciało, które spięło się na ten... niespodziewany dotyk.
Przytulali się, owszem. Niezbyt często, głównie w ramach pocieszenia. Dlatego Seo, tak bardzo zaskoczony, nie wiedział, jak zareagować. Zamknął oczy, wyrównał oddech, po chwili czując ogarniający go spokój.

—  Czyli to jednak prawda...  —  powiedział cicho, mocniej przytulając do siebie przyjaciela. Spokój, absolutna beztroska  —  obezwładniały. Uzależniały i oszałamiały. Chciał je czuć, po prostu czuć. Dlatego obejmował drobne ciało przyjaciela, co i rusz mocniej, czerpiąc ze źródła, jakie ten dla niego stanowił.

—  Dla ciebie wszystko, Seonghwa  —  wyszeptał, musnąwszy ustami linię jego szczęki. Sięgnął dłonią do policzka, pogłaskał go, zahaczywszy opuszkiem palca o rozchylone usta. Tak miękkie i wilgotne  —  idealne do namiętnego pocałunku.

Pocałunek rzeczywiście był bardzo namiętny, ale przy tym wyjątkowo delikatny i czuły. Oszołomiony Park, czując wręcz błogi spokój, inicjował takich coraz więcej i więcej. A drgający od emocji, zakochany w przyjacielu Hongjoong odwzajemniał każdy z nich, równie gorąco, co zapamiętale.

𝓗𝓸𝔀𝓵𝓲𝓷𝓰 ° 𝓼𝓮𝓸𝓷𝓰𝓼𝓪𝓷𝓰 °Where stories live. Discover now