Rozdział 7

3.3K 137 44
                                    


Michael

Ona naprawdę była inna. Byłem przekonany, że wybierze drogą restaurację, tak jak zrobiłaby to większość kobiet. Więc jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że zabiera mnie na mecz siatkówki. Tego się nie spodziewałem.

Musiałem przyznać, że to było miłe zaskoczenie. Lubiłem ten sport i wiedziałem, że chętnie pójdę na mecz zwłaszcza, że dawno na takowym nie byłem.

Fakt, byłem umówiony z siostrą na obiad właśnie w sobotę, ale skoro miałem się dostosować, a ona się zgodziła ze mną spotkać, to zmieniłem wcześniejsze plany. Nie mogłem ryzykować, że drugi raz by się nie zdecydowała. Powiedziałem siostrze, że coś mi wypadło w południe i umówiliśmy się w klubie wieczorem. W tym samym klubie, do którego przychodziła ona. Zadowolony zarezerwowałem ulubioną lożę i zastanawiałem się nad tym, jak to wszystko będzie wyglądać.

Czy powinienem ją tam traktować bardziej jak kobietę na randce czy może jak kumpelę na meczu?

Męczyły mnie również inne szczegóły tej nie-randki. Czy powinienem kupić kwiaty? Może tak, ale co ona miałaby tam z nimi zrobić? Czy powinienem ubrać się w garnitur? Pewnie tak, ale to w końcu mecz, więc garnitur to przesada.

Co ta dziewczyna ze mną robiła, skoro nie potrafiłem podjąć takich prostych decyzji? W piątek na szybko stwierdziłem, że kupię kwiaty i wręczę jej po meczu, natomiast zamiast garnituru ubiorę koszulę, a garnitur awaryjnie wezmę do auta w razie, gdybym jednak zmienił zdanie.

~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Zestresowany jak małolat, stałem przed odpowiednią bramką i patrzyłem, jak ta nietuzinkowa kobieta zmierza w moją stronę. Niby wyglądała tak samo, ale jakoś inaczej. Sam nie wiedziałem, co to było, ale odpowiadało mi to.

- Cześć. Proszę, twój bilet. Jesteśmy trochę przed czasem, ale na pewno możemy już wchodzić - powiedziała, jak gdyby nigdy nic, zupełnie jak gdyby nie denerwowała się moim towarzystwem, po czym podała mi karteczkę.

- Witaj Olivio - przywitałem się, bo nie miałem jak wcześniej wcisnąć się w jej słowotok. - Bardzo miło mi, że się zdecydowałaś.

Ona jednak nic nie odpowiedziała. Wziąłem więc od niej bilet i weszliśmy do środka. Po przejściu przez bramki, szukaliśmy swoich miejsc w milczeniu. Po chwili Olivia na mnie spojrzała, lustrując dokładnie od dołu do góry.

- Co się stało, że nie ubrałeś swojego garnituru? - Lekko się uśmiechając oczekiwała na moją odpowiedź.

- Miałem go ubrać. Nawet mam go w aucie - jęknąłem kompletnie zawstydzony sytuacją. - Nie jestem w tym dobry, w sensie w randkowaniu. Kurde, jednak powinienem był go ubrać. Powinienem był, tak? - Jezu, jeszcze nigdy się tak nie tłumaczyłem.

- To zależy czy chciałeś, a nie czy powinieneś. Pomyślałam tylko, że...

- Że co? Że wypadało go ubrać? Kurczę, wiedziałem, że powinienem...

- Pomyślałam, że jeśli go nie ubierzesz, to może być miły dzień - dokończyła w końcu. - No już, wyluzuj trochę. - Szturchnęła mnie łokciem w żebra. - Garnituru i krawata się już pozbyłeś, więc teraz jeszcze kij z tyłka wyjmij.

Po raz pierwszy się do mnie uśmiechnęła. Tak szczerze, niewymuszenie i niesarkastycznie. Co ona takiego miała, że tak bardzo chciałem jej towarzystwa? Niby była zwyczajna, a jednak nie mogłem przestać o niej myśleć. Była całkowicie niezwykła w tej swojej zwyczajności.

- Dziękuję - powiedziałem, a ona spojrzała na mnie w niezrozumieniu. No tak, nie wiedziała za co jej dziękuję.

- Za co? Za mecz?

NieZwykła [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now