rozdział 3

1 0 0
                                    

– Powiedz mi, jak masz na imię i jak się to stało, że byłeś w tych krzakach. – zwróciłam się do osoby siedzącej na koniu, gdy ja prowadziłam konia za wodze.
– Huang ZiTao, możesz do mnie zwracać się Tao. Miałem jechać z konwojem do stolicy, ale nas zaatakowano, gdy uciekałem, w coś walnąłem i musiałem stracić przytomność. Ponieważ gdy już się ocknąłem, nie było żadnego z pojazdów. – Wyjawił, mi co się z nim wydarzyło.
– Wiesz, dlaczego miałeś jechać do stolicy? – zapytałam.
– Mam dostarczyć ważną wiadomość. Potem miałem się zatrzymać w domu przyjaciela i czekać na konwój, który miał mnie zabrać z powrotem do domu. Właściwie gdzie my jedziemy? Południowe miasto, w którym mieszkam, jest w drugą stronę. – zwrócił się do mnie Tao.
– Na razie idziemy do mojego domu, by cię wyleczyć, a następnie podjąć decyzję co dalej. Ponieważ, jakbyśmy udali się do miasta, to strażnicy przy bramie na pewno by nas nie wpuścili. Bo po pierwsze, jestem osobą z zewnątrz, a nie wpuszczają dzikich. Po drugie doskonale mnie znają, więc tym bardziej nie wpuszczą, po trzecie tylko konwoje mogą wjechać. – Wyjaśniłam chłopakowi.
– Skąd to wszystko wiesz? – zainteresował się.
– Myślisz, że my ludzie z zewnątrz, nie próbujemy dostać się do miasta, by spróbować lepszego życia, niż to, które mamy tu? – popatrzył na mnie dziwnie, więc szybko dodałam.
– Spokojnie, nie musisz odpowiadać, to było pytanie retoryczne.

Dalej podróżowaliśmy w milczeniu, podziwiając krajobraz i przyrodę, wokół nas. Słońce zachodziło za horyzontem, gdy dotarliśmy nad klif, z którego był naprawdę cudowny widok na zachodzące słońce za oceanem. Do tego świerszcze w trawie grały swoje melodie.
– Moglibyśmy tu na chwilę się zatrzymać? Chciałbym dłużej pooglądać ten widok. – Niespodziewanie usłyszałam głos Zi Tao. Nie odpowiedziałam, tylko kiwnęłam głową na tak, po czym pomogłam mu zejść z konia i usiąść na trawie.

Gdy tak siedzieliśmy na trawie i oglądaliśmy zachód słońca, poczułam głód, więc wyjęłam z Chlebaka wczorajszy podpłomyk i rozerwałam go na pół.
– Trzymaj, pewnie jesteś głodny.– powiedziałam, podając jedną połowę mojemu nowemu towarzyszowi.
– Dobre, co to jest? – zapytał się.
– Taki chleb tylko bez drożdży i zaczynu, czy co tam w Chlebie jest. Po prostu mąka, woda i jajko wymieszane ze sobą i pieczone nad ogniem.– odpowiedziałam. Popatrzyłam na zegarek, dochodziła 18.
– Musimy się zbierać, bo za niedługo zrobi się ciemno, a wtedy lepiej nie być na powierzchni.– zwróciłam się do Tao, wstając z ziemi.
– Dlaczego? – Zaciekawił się.
– Podobno w nocy pojawiają się dziwne stwory. Nie wiem, czy to prawda, czy nie, ale z tobą rannym wolę nie ryzykować. – Pomogłam mu znowu usiąść na konia i ruszyliśmy dalej.

Po jakiejś pół godzinie dotarliśmy do wejścia na stację metra. Konia zaprowadziłam do jego stajni, którą była jakaś pobliską ruiną.
– Co my tu robimy? –Zaciekawił się Tao.
– To jest mój dom, zapraszam do środka. – skazałam gestem drzwi, przez które najpierw Tao przeszedł, a potem ja. Po prowadziłam go na sam dół, gdzie mieściła się właściwą moja kryjówka. Tao po drodze ciekawie się rozglądał, niekiedy zatykając nos, gdy wyjątkowo śmierdziało.

– Dlaczego mieszkasz na odpuszczone stacji metra? – zapytał mnie Tao, gdy wręczył mi plecak, po tym, jak pozostawiłam mąkę w worku pod ścianą.
– Ludy dzikich lub jak to woli, ludzie zewnątrz dzielą się jeszcze na wyrzutków i nie na wyrzutków.  Wyrzutki to takie osoby, które podpadły starszyźnie swojego obozu, lub zrobiły coś niewybaczalnego. Dostają oni wyrok np. 20 lat bycia wyrzutkiem, takie osoby muszą radzić sobie same we wszystkim, gdyż jest zakaz z nimi rozmawiania, handlu i wiele innych. Zdarzają się jednak handlarze, którzy po kryjomu z nimi handlują.
Najcięższy wyrok to jest dożywotnie bycie wyrzutkiem, moi rodzice dostali 20 lat. Wyrok ich skończył się w moje dziewiąte urodziny, tego dnia stawiliśmy się pod wejściem do osady, nie przyjęli nas z powrotem.  Odgonili nas, strzelając, moja matka została ciężko ranna. Udało nam się skryć tu na tej stacji metra.
Niestety matka zmarła dwa dni potem. To był dla nas cios, zwłaszcza dla ojca. Przez dwa lata przemieszczaliśmy się jedynie tunelami tego metra. Potrzebne surowce i przedmioty dostarczali nam, z powierzchni zaprzyjaźniona rodzina wyrzutków, która pomimo skończenia kary i możliwości powrotu została na sąsiedniej stacji metra.
W wieku jedenastu lat ojciec zaczął mnie szkolić jak przetrwać na powierzchni, jak walczyć. Co można zbierać.
Tata zginął, gdy był na polowaniu, w pobliżu cmentarzyska samochodów. Czyli miejsca, gdzie cię znalazłam.
Tamtego dnia, gdy tata był na polowaniu, zorganizowano napad na konwój. Doszło do walki, ktoś zastrzelił tatę. Dowiedziałam się tego od rodziców przyjaciela. Tego dnia dostarczyli mi wszystko, co tata miał przy sobie, z wyjątkiem ubrań. Tamtego dnia miałam 17 lat.
Przez kolejne trzy lata zamieszkałam z tamtą rodziną, a od ponad roku wróciłam tutaj. Gdyż nie chciałam im przeszkadzać, zwłaszcza że część z nich zachorowała i wróciła do osady. Nadal jestem z nimi w kontakcie. – Opowiadałam Tao moją historię, lecząc jego rany.
– Do dwóch dni powinno się zagoić. Powinieneś odpocząć, leż tutaj, a ja pójdę przygotować coś na kolację. – Wstałam z materaca, który robił za moje łyżki i udałam się do spiżarni odstawić mąkę i warzywa, a następnie medykamenty do magazynu.

Ze spiżarni wzięłam dwa jajka, dwie miski mąki, puszkę mięsną i kilka warzyw, by przygotować makaron.
Rozpaliłam palenisko, na którym postawiłam garnek z wodą do zagotowania, a następnie zabrałam się za zrobienie ciasta na makaron.
Gdy już makaron się gotował, zabrałam się za krojenie warzyw. Po odcedzeniu makaronu dałam go na patelnię wraz z warzywami i konserwą mięsną, by podsmażyć. Po kilku minutach zaniosłam jedzenie Tao.

Jedliśmy posiłek, milcząc, nie było przecież o czym rozmawiać. Obserwowałam Tao uważnie, zastanawiając się co dalej mam z nim począć.
– Tao pomogę ci dostać się do stolicy.– powiedziałam na głos moją decyzję, bo przecież sam sobie nie poradzi na zewnątrz, a ma do przebycia pół kraju. W tym momencie nie wiedziałam też, jak bardzo ta decyzja odbije się na mnie i jakie tajemnice odkryję.
– Na serio? – ucieszył się, na co ja tylko kiwnęłam głową.
– Tak, ale dopiero za dwa dni, jak twoje rany się polepszą. Do tego czasu nie powinieneś się przemęczać. Jedynie gdzie pojedziemy to do mojego przyjaciela.– Na te słowa jedynie kiwnął i oddał mi pustą miskę.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 23, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

MysteryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz