11

2.7K 75 11
                                    

Gdy czekałam na autobus, obok przystanku zatrzymał się samochód, a z niego wyjrzał David i mnie zawołał. Szczerze zdziwił mnie jego widok ale bez zastanowienia wsiadłam do samochodu na miejsce pasażera i odjechaliśmy.

- co tu robisz? - zapytałam od razu.

- jadę do szkoły? - Ah no tak. Przecież chodzimy do jednej szkoły. Ahh ale jestem głupia. Nie odpowiedziałam. Po kilku minutach byliśmy pod szkołą. Gdy wysiedliśmy, wszyscy przed szkołą się na nas gapili i szeptali coś między sobą. Czułam się nieswojo gdyż nigdy nie byłam w centrum uwagi. Mój towarzysz pociągnął mnie za rękę i szybko weszliśmy do szkoły, a tam zatrzymał mnie Adam. Spuściłam wzrok na podłogę.

- co ty wyprawiasz?! - wrzasnął na swojego przyjaciela.

- o co ci chodzi? To ja powinienem ciebie zapytać o to samo! Nie tak się szanuje dziewczyny! Chodź idziemy stąd - pociągnął mnie za rękę i nagle złapał mnie Evans za drugą.

- puść ją jeżeli jesteś moim przyjacielem - wyszydził przez zęby mój wróg.

- nie to ty ją puść - zaczęli mną szarpać więc krzyknęłam. Obaj spojrzeli na mnie zdezorientowani. Wyrwałam ręce i poszłam pod salę gdzie miałam mieć lekcje. Za sobą słyszałam najpierw krzyk Davida, a później zaczęli się wydzierać na siebie.

—————

Siedziałam znudzona na fizyce. Ciągle czułam wzrok Evansa na sobie. Czułam się tak... niezręcznie? Jego wzrok mówił: nienawidzę cię! Pożałujesz! - coś w tym stylu. Gdy zadzwonił dzwonek pospiesznie wyszłam z sali lecz ktoś pociągnął mnie za rękę. Tak jak się spodziewałam był to nie kto inny jak Adam.

- czego? Trochę mi się spieszy więc jak chcesz mi przywalić zrób to szybko - powiedziałam wprost. Miałam już dość tego wszystkiego i tak jak mówiłam spieszy mi się. Dziś nasz szef ma dla nas misję jakąś i oczywiście najpierw muszę go poznać.

- a dokąd ci się tak spieszy co?

- nie twój zasrany interes - spróbowałam się wyrwać ale bez skutku - możesz mnie puścić?

- słuchaj! - walnął pięścią w ścianę tuż obok mojej głowy. Trochę moja pewność siebie spadła - od kiedy ty i David się tak w ogóle znacie? - spojrzał wyczekując odpowiedzi ale po krótkim czasie kiedy się zorientował że nie zamierzam mu odpowiedzieć, kontynuował - z resztą nie ważne. Ale wiedz że on cię nie obroni. Wykorzysta cie do własnych celów...

Nie mogłam słuchać tych bredni więc mu przerwałam - on nie jest takim samym samolubnym, zakłamanym chujem, jak ty któremu tylko zależy na przeleceniu kogoś! Odpierdol się w końcu ode mnie - po tym, dłoń Evans'a zderzyła się z moją twarzą, na której zapewne pojawił się czerwony ślad. Uciekłam do łazienki z płaczem i powtórzyłam czynności z przed kilku dni. Na moim nadgarstku pojawiły się kolejne rany.

Zasłoniłam ręce rękawem i szybko wybiegłam z budynku bo kompletnie zapomniałam o spotkaniu z szefem.  Nie mogłam spóźnić się na moje pierwsze spotkanie z nim. Przed budynkiem zderzyłam się z jakimś chłopakiem. Z pośpiechu nie spojrzałam nawet kto to.

- przepraszam - powiedziałam szybko i gdy chciałam biec, chłopak złapał mnie za rękę wiec syknęłam z bólu. Obrócił mnie tak abym spojrzała mu w oczy. Evans.

- co ci? - zapytał ze spokojem marszcząc brwi. Najpierw mnie bije i nie ma z tym żadnego problemu a teraz jak gdyby nigdy nic się interesuje mną.

- nic, śpieszę się więc mnie puść - wysyczałam przez zęby.

- najpierw powiedz co ci w rękę - zacisnął mocniej mój nadgarstek.

- ał, to boli - poluźnił uścisk i odsłonił rękę. Spuściłam wzrok na buty. Świetnie teraz będzie się śmiał z tego co robie.

- dlaczego to robisz?

- nie twój interes.

- nie możesz tego robić - ale ten gość jest wkurzający. Ehh.

- bo? - puścił moją rękę i uniósł podbródek tak abym spojrzała mu w oczy. Dostrzegłam w nich żal, smutek, złość i wiele innych emocji na raz.

- bo nie, pomyśl co pomyślą inni? - właśnie... co pomyślą inni? Tylko to się liczy...

- a poza tym co cię to interesuje, co? Wcześniej nie miałeś z tym problemu, zajmij się lepiej sobą i własnymi problemami - już miałam odchodzić ale ponownie złapał mój nadgarstek tyle że o wiele delikatniej.

- po prostu... zależy mi na tobie. Nie chcę abyś z mojego powodu robiła sobie krzywdę, zmienię się, obiecuję ci to - spojrzał z nadzieją w moje oczy.

- taaa... już to słyszałam jakiś czas temu, wybacz ale naprawdę się śpieszę - już miałam odchodzić ale znów głos chłopaka mnie zatrzymał. Spojrzałam z niecierpliwością na telefon czy mam jeszcze czas - niby go miałam ale bardzo mało.

- naprawdę, tym razem daj mi ostatnią szansę, zmienię się - nagle z nikąd pojawił się obok mnie David i Lili.

- gościu nie rozumiesz że nie znaczy nie? Dała ci szansę i ją zmarnowałeś. Odwal się w końcu od niej bo przez ciebie tylko cierpi - Evans spojrzał na bruneta a później na mnie. Zauważyłam jak zaciska pięści - jedziesz z nami? - tym razem David spojrzał na mnie.

- jasne, czemu nie? I tak jedziemy w jedno miejsce - uśmiechnęłam się do przyjaciela i odeszliśmy. Czułam ciągle na sobie wzrok Evansa, ale starałam się tym nie przejmować.

Proszę, przytul mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz