𝘦𝘭𝘦𝘷𝘦𝘯

88 8 3
                                    

Maxime spoglądała niepewnie na niezadowoloną Lisę, stukając czarnymi, popękanymi paznokciami o blat stolika. Biała, porcelanowa, ubrudzona od czerwonej szminki filiżanka, leżała przed nią, opróżniona ze wszelkiej zawartości gorzkiej kawy. Lisa prychnęła cicho na jej kolejne wyjrzenie przez okno, zakładając ręce na piersi, jednak milczała. Max westchnęła z zirytowaniem.

- Możesz przestać tak na mnie patrzeć?

Pytaniu odpowiedziała napięta cisza przerwana cichym "niby jak?".

- Tak, jakbym właśnie dokonywała się najbardziej niemoralnego czynu na świecie.

Lisa zacisnęła usta i odwróciła wzrok, nie odpowiadając. Całym swoim ciałem usiłowała powiedzieć, co sądzi o tym pomyśle, jednak, gdy Max nie zwracała na to uwagi, przerwała milczenie, by rzucić kolejny komentarz.

- Co Finn sądzi o twojej rance z byłym?

Max ponownie westchnęła z zirytowaniem, wznosząc oczy do nieba i błagając wszystkie byty boskie o cierpliwość. Kochała Lisę, ale czasami nie miała do niej nerwów.

- To nie jest randka. 

- Tylko dlatego, że ja tu robię za przyzwoitkę - wtrąciła.

- I dlaczego miałoby go to obchodzić?

Lisa uniosła brwi, wwiercając w nią spojrzenie.

- Nawet mu nie powiedziałaś? Cóż, myślę, że chciałby wiedzieć, że jego dziewczyna umawia się ze swoim byłym.

Max dziwnie spięła się na słowo dziewczyna.

- Nie jestem jego dziewczyną - powiedziała szybko, a Lisa prychnęła cicho, ale tego nie skomentowała.

Nie, oni nie byli parą. Pary wiedzą o sobie znacznie więcej, znają swoje sekrety, otwarcie prawią sobie komplementy, rozmawiają o tych poważnych rzeczach i robią te wszystkie inne ckliwe pierdoły. Oni... się spotykali. Tak, spotykanie się było najbliższym określeniem tego, co działo się między nimi, choć w rzeczywistości zdefiniowanie tego było cholernie trudne.

Ich relacja opierała się na wspólnym milczeniu. Milczeli jak grób, gdy w ich prywatnych życiach działo się coś złego, milczeli na temat swoich problemów i kamieni na sercu. Rozmawiali na proste, niewymagające tematy, ale nic więcej. I tak było dobrze. Bez powierzania zbędnych sekretów, które mogliby później wykorzystać. Chłonięcie swojej obecności i fizyczności w ciszy było wystarczające by lepiej przetrwać codzienne dramaty, rozgrywające się za drzwiami ich domów.

- Co ty w ogóle do niego masz? Do kogo jak do kogo, ale akurat do niego masz najmniej powodów, by się przyczepić.

- Wiem - mruknęła. - Po prostu nie chce, żeby cię wykorzystał ani zranił, zwłaszcza, kiedy jesteś tak szczęśliwa z Finnem. Albo, żebyś ty nie popełnia z nim jakiejś głupoty - dodała ciszej.

- Napisał do mnie, bo się przyjaźnimy - powiedziała spokojnie. - I nie martw się już tak o mnie.

Spojrzała na nią wzrokiem, mówiącym, że wcale nie zamierzała przestać. Jej ciche westchnięcie zmieszało się z dzwonkiem nad drzwiami. Do Ross' Burgeros wkroczył Damon Marshall.

Max nagle poczuła się młodsza o rok, a wspomnienia ubiegłych wakacji uderzyły w nią wyjątkowo mocno. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętała - nieułożone włosy, ręce beztrosko w kieszeniach, łobuzerski uśmiech i chytre spojrzenie, skaczące po pomieszczeniu.

Z Damonem spotykała się zaledwie dwa miesiące, ale był to jeden z milszych okresów w jej życiu. On właśnie skończył liceum i szedł do college'u w Wilmington, ona po wakacjach miała zacząć ostatnią klasę. Rozstali się w zgodzie, oboje świadomi, że długoterminowy, romantyczny związek po prostu im nie wyjdzie. Nie pasowali do siebie, nie mieli głębszych uczuć, na których ten związek mógłby się opierać. Postanowili być przyjaciółmi, pozostając w okazjonalnym kontakcie.

- Mógłbyś w końcu przestać to odkładać i powiedzieć nam co cię sprowadza na stare śmieci? - po kilku zdaniach i wymienionych grzecznościach Lisa nie wytrzymała i niegrzecznie pretensjonalnym głosem zdała pytanie, które chodziło po jej głowie już od dłuższego czasu. Jednak zbicie z tropu Damona należało do zadań wyjątkowo trudnych. Niewzruszony tą bezpośredniością, nie tracąc swobody, tylko poszerzył swój uśmiech, przyglądając się jej dokładnie. Odłożył filiżankę z kawą na blat stołu i wyprostował się.

Max przypomniała sobie, że to przecież to on nauczył ją pić i doceniać kawę.

- Ach, Lisa. Wieczna matka Max. Kiedy ostatnim razem się widzieliśmy byłaś szalenie zakochana w tym ekologicznym świrze. Jak mu tam było?

Dziewczyna tylko wywróciła teatralnie oczami, zaciskając usta. Była zła, że odbił pałeczkę w ten sposób, bo z jej miłosnych podbojów można było napisać kilka grubych komedii.

- Dick - przypomniała mu rozbawiona Max, a Lisa posłała jej jedyne urażone spojrzenie.

- Richarda po prostu bardzo interesowała nasza planeta i... tak dalej.

- Można powiedzieć, że interesowała go bardziej, niż ty - zauważyła Max, wywołując tylko kolejne zirytowanie westchnięcie przyjaciółki.

- Czyli co, teraz jesteś wolna? - spytał żartobliwie flirciarskim tonem Damon, jeszcze bardziej doprowadzając ją na skraj furii.

- Nie. Tak się składa, że mam chłopaka. Obie mamy - szybko dodała, dobitnie to zaznaczając. Kąciki ust chłopaka uniosły się, a brwi powędrowały do góry w wyrazie politowania.

- Spokojnie, nie jestem tutaj, żeby ponownie uwieźć twoją córkę. Z resztą, nawet jeśli, jesteś ostatnią osobą, którą prosiłbym o jej rękę.

- Jasne. Skoro już sam ten temat poruszyłeś, to powiedz na w takim razie, po co się tu przypałętałeś i jak długo masz zamiar zostać? - zadowolona założyła ręce. Damon przewrócił oczami, ale nie migał się już od odpowiedzi.

- Studia już mi się trochę znudziły - wzruszył ramionami. - Muszę odpocząć od miasta i spędzić trochę czasu z rodziną. 

Wymieniły bardzo krótkie, ale i bardzo jednoznaczne wspomnienia. Damon był osobą, dla której rodzina nie stanowiła większej wartości, niż bankomat, więc jego ponowna obecność w mieście z chęci spędzenia z nią czasu wydawała się trochę podejrzana.

- Ach, no i oczywiście liczę, że zapoznacie mnie z jakimiś waszymi ślicznymi koleżankami, skoro już dobitnie zaznaczone zostało, że u żadnej z was nie mam szans - rzucił, po czym opał się o kanapę i westchnął. - Trochę się zdążyłem stęsknić za klimatem licealnych domówek. Na studiach wszystko się zmienia.

Damon mógłby się zestarzeć nawet o dziesięć lat, ale i tak na zawsze pozostanie głupim, licealnym dzieciakiem.

─── . ° . • : 🍒 : • . ° . ───

[a/n]
eeeee....... wróciłam?

𝘤𝘩𝘦𝘳𝘳𝘪𝘦𝘴 • 𝘧𝘪𝘯𝘯 𝘸𝘰𝘭𝘧𝘩𝘢𝘳𝘥Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz