[4] Kruk

46 4 0
                                    

Stojąc w zamkniętym, ciemnym pomieszczeniu, natychmiastowo zaczęłam żałować, że jednak tu przyszłam. Ale jakiś cichy głosik z tyłu podpowiadał mi, że nie przyjęcie oferty ze strony Zoi skończyłoby się dla mnie wyrzuceniem na zbitym pysk.

Ubrana w typową dla pokojówek, białą sukienkę czułam, jak zalewa mnie fala wstydu. Co chwilę poprawiałam ciemne, sięgające do ud, rajstopy, które nieustannie mi się podwijały. Reszta dziewczyn, z którymi wstałam w równiutkim rządku, posiadały identyczny komplet, co mój. Z wyjątkiem paru, które dostały sukienki z wyraźnym wcięciem w dekolcie, co uważałam za szczyt przesady. Ale i tak, wyróżniałam się na ich tle. Byłam zdecydowanie wyższa, a moja figura – odziedziczona w głównej mierze po matce – nie należała do tych, co podobałyby się innym. Nie żeby mi na tym specjalnie zależało, ale widząc tak ładniutkie dziewczyny poczułam ukłucie zazdrości. Co mnie oczywiście wkurzyło, bo nie chciałam zazdrościć czegoś takiego, w takim miejscu.

Czekając na Strażników, wróciłam wspomnieniami do dzisiejszego poranka. Bez gorączki spało mi się o wiele lepiej, a rano czułam się jak nowo narodzona. Nie wiedziałam, czy to zasługa dość pożywnego śniadania, czy może zimnego, orzeźwiającego prysznica, a może wygody podczas snu. W każdym razie, mój umysł zalewały zupełnie inne odczucia niż parę dni temu. Może dlatego skutecznie udało mi się powstrzymać strach przed moją pierwszą pracą. I to tak absurdalną, że do teraz nie mogłam w to uwierzyć. Większość pokojówek w murach były robotami i nie miałam nic przeciwko tej pracy. Tylko że w ogóle nie współgrała z moją grupą krwi. Ale z tego co słyszałam, Hana jako ekonomistka pracowała w lokalnej kuchni. Zoja i Feliks nie zdradzili mi swoich profesji, wiedziałam tylko tyle, że obracali się w fizycznych strefach. Tylko ich nigdy nie uczono niczego powiązanego z grupą, więc wciąż średnio to pasowało. Ale Strażniczka, która przewiozła nas w pociągu, ostrzegała nas przed tym. W Legionach po prostu zapomina się o swojej grupie krwi. I dobrze, bo już miałam powyżej uszu tych wszystkich arhów, brhów, aberhów, plusów, minusów.

Nagle w pomieszczeniu rozległ się dość charakterystyczny dźwięk, wydobywający się z windy. Niemal każda z nas wyprostowała się i zesztywniała, niczym kamień. Ręce wzdłuż ciała. Musiałyśmy teraz przedstawić się w dobrym świetle, chociaż Hana rano ostrzegła mnie, że liczy się po prostu ładna buzia. Czyli coś, czym ja nie dysponowałam. Ale tak czy tak miałam dostać pracę. Po prostu gorzej płatną. Jednak Zoja zapewniła mnie, że póki będę pracować – nawet zarabiając grosze – przydam się w ich domku. Nie zamierzałam grzać tam jedynie posłania. I chyba tylko to skłoniło mnie do przyjścia tutaj. Mimo wszystko, wolałam znosić coś takiego niż z powrotem powrócić do stanu, gdzie jestem na wykończeniu.

Z windy wyszło parę mężczyzn – młodszych, starszych i znacznie starszych – większość Strażników bez kasków, ale z zupełnie innymi odznaczeniami na piersiach niż lokalni. Tylko jeden z nich wyróżniał się ubiorem, więc szybko rozpoznałam w nim słynnego generała Kruka, który jako pierwszy stanął przed naszym szeregiem. Oglądał każdą z nas z nieudawanym zainteresowaniem w oczach, jak jakiś towar na sprzedaż. Na samą myśl, poczułam jak trzęsą mi się nogi. Nim wszyscy wyszli, poprawiłam zawiązanie pod klatką piersiową, gdy zdałam sobie sprawę, że jest rozwiązane.

– Witam, urocze panienki. Większość z was po prostu posprząta nasze kwatery, a następnie uda się do swoich milutkich zakątków – odezwał się rudowłosy generał. Jego głos brzmiał bardzo przyjemnie, jednakże wyczułam w nim ogrom szyderstwa, skierowanego w naszą stronę. – A parę z was zostanie z nami do końca wyjazdu, żeby zapewnić nam towarzystwo... znaczy, opiekę, rzecz jasna. – Zamrugał porozumiewawczo do jednej z młodszych dziewczyn, która od razu zrobiła się czerwona na twarzy. Reszta Strażników roześmiała się obrzydliwie, a mnie już skręcało w żołądku. – Parę zasad. Nie dyskutujcie ze swoimi pracodawcami. Nie wgapiajcie w nich swoje ślepia. Nie odzywajcie się niepytane. I wykonujcie każde polecenie, które wam zadadzą. Czy się rozumiemy? – Większość dziewczyn zgodnie kiwnęła głową, chociaż ja powstrzymałam się od tej czynności. – Czy mój syn już dotarł? – zapytał opartą o ścianę Strażniczkę, która do tej pory nas pilnowała. Ta pokręciła głową. Westchnął ciężko. – Rozumiem, czyli dojedzie wieczorem. Gówniarz zawsze ma czas – wymamrotał.

361 latWhere stories live. Discover now