[6] Współczucie

37 5 10
                                    

– „Niebieska rodzina"? – powtórzyłam ze zdumieniem. Z tyłu usłyszałam gromki śmiech paru Legionistów, którzy zaśmiewali się tak od paru ładnych minut. Rany, zdawali sobie sprawę, że w stołówce nie znajdują się jedynie oni?

Zdziwiło mnie, gdy rano Zoja i Feliks zaproponowali mi wspólne wyjście do tego właśnie miejsca, aby coś zjeść. Wydawało mi się, że woleli wydawać na własne jedzenie, a nie przygotowane przez tutejszych kucharzy. Czarnowłosa jednak uznała, że z powodu mojego „sukcesywnego zarobku z Krukiem" możemy sobie pozwolić na coś takiego. Więc wyszło, że ja stawiam. Wspaniale.

– Rodzina Kruków. Wiedziałaś, że wszyscy są rudzi i mają niebieskie oczy? Fantazja. – Zoja nabrała dość dużo do ust i podczas przeżuwania, spojrzała uważnie na pojedynczego Legionistę, dość masywnego faceta, który jadł w samotności w jednym z kątów stołówki. Ten budynek wydawał się dość odizolowany, bo przychodziło tu stosunkowo mało miejscowych. Może gdyby nie tamta śmiejąca się grupka, czułabym tu dużo większy spokój. – Generał Marek Kruk, głowa rodzinki, to jeden z najwybitniejszych, dotychczasowych generałów. Pod jego wartą nie wszczęto żadnego powstania, bo wszystko jest utrzymane w ryzach. Pewnie gdyby znalazł podziemie, to dopiero byłoby zasłużonym obywatelem.

– Jego żona jest byłą Strażniczką, obecnie jedna z szefowych oddziałów w OSS. Syn, który ma odziedziczyć tytuł ojca, był szkolony od małego, żeby sprostać oczekiwaniom państwa, gdyby przypadkiem coś staremu się stało. – Felix zaciągnął się jednorazowym papierosem, a następnie wypuścił chmurę dymu, również patrząc na samotnika. – Sebastian Kruk. To zabawne, że w tego typu ekskluzywnych rodzinach wiek nie ma znaczenia i może przyjąć tytuł w każdej chwili, gdy generał kopnie w kalendarz – mruknął.

– On... nie jest przypadkiem młodszy od Przemysława?

– Owszem, jest. Ale według jakieś debilnej tradycji, gdy dziecko skończy trzy lata, daje się mu do ręki broń. Jeśli postanowi zaatakować siebie, jest skreślony. Jeśli kogoś innego, jest automatycznie dziedzicem. Przemuś podobno wbił sobie nóż w dłoń. To całkiem urocze, że taki brzdąc był tak empatyczny. – Zoja uśmiechnęła się cynicznie. Skrzywiłam się delikatnie. Kto to wymyślił? – Ten dupek nie miał łatwo. Był wysyłany gdzie popadnie, żeby przypadkiem nie przeszkadzać swojemu młodszemu braciszkowi. Chyba często poddawano go ekstremalnym testom, głównie z rozkazów tatulka. Z tego, co pamiętam, zabił pierwszego Legionistę, gdy miał siedemnaście lat. To o wiele za późno, jak na kogoś takiego. Jeszcze do tego dochodzą problemy ze wzrokiem.

– Przemysław obecnie jest zaręczony z córką dyrektora OSS, więc pewnie przejmie tę rolę.

„Zaręczony?" – pomyślałam ponuro, upijając łyk, dobrze znanego z murów, napoju. Zdawałam sobie sprawę, że w tych wszystkich uprzywilejowanych rodzinach normą jest ustanawiane narzeczeństw, ale Przemysław nie wyglądał na zbyt cnotliwego i wiernego.

– No i mieli jeszcze córeczkę, ale niedawno zmarła. Zresztą, ten bachor Sebastian uciekł gdzieś w maju, więc na razie został Przemuś. Gdyby okazało się, że tamten się nie odnajdzie, a Kruk zostanie trupem, to wiadomo, komu zostanie przepisane dziedzictwo. Krążą plotki, że Sebastian został zamordowany przez swojego starszego brata, ale ja bym w to nie wierzyła. Jest zbyt rodzinny.

– Szczerze, to ostatnia rzecz, która mi się z nim kojarzy – wymamrotałam.

– W każdym razie, likwidacja „Niebieskiej rodziny" jest obecnie priorytetem DNP. – Zoja pochyliła się nad stołem, obniżając głos. – Bez nich, zapanuje chaos. To właśnie ich cała rodzinka trzyma w ryzach całościowe bezpieczeństwo w państwie. Mają dostęp do wszelkich informacji. Rodzina królewska, Rząd i OSS obdarowali ich szczególnym zaufaniem. Dlatego też, nie mają oni innych zastępców. Ich jednolity kolor włosów, kolor oczu i charakterystyczna barwa – wszystko po to, by pokazać, że stanowią jedność i nie wychodzą poza swój obszar. Nie rozumiem, czemu tylko stary Kruk i jego żonka nie narobią sobie więcej bachorów, tylko pieprzą się z Legionistami po kątach. – Westchnęła ciężko, odchylając się do tyłu na krześle. Ledwo przełknęłam kawałek warzywa, po usłyszeniu ostatniego zdania. Feliks wkurzony odpowiedział jej, żeby lepiej dobierała słowa.

361 latWhere stories live. Discover now